Redakcja
Władze izraelskie prowadzą agresywną kampanię – ze szczególnym naciskiem na amerykańskie społeczeństwo – celem uzyskania jak najszerszego poparcia dla planu ataku na Iran.
Na konferencji poświęconej irańskiej strategii omawiano wystąpienia przedstawicieli izraelskiego rządu. Nacisk kładziono głównie na doniesienia o irańskich rakietach dalekiego zasięgu zagrażających Stanom Zjednoczonym i o rzekomym posiadaniu przez Iran wystarczająco dużo materiału do zbudowania czterech bomb nuklearnych.
Od kilku miesięcy Izraelczycy usiłują ocenić stanowisko administracji Obamy odnośnie ewentualnej wojny z Iranem. Z raportów prasowych wynika, że USA nie wykluczają takiej możliwości, lecz równocześnie wywierają nacisk na Izrael, by samodzielnie nie podejmował akcji militarnej.
20 stycznia przewodniczący szefów sztabów, gen. Martin Dempsy, powiedział izraelskim liderom, że Stany Zjednoczone nie będą uczestniczyć w wojnie rozpoczętej przez Izrael, jeśli sprawa ta nie będzie wcześniej dokładnie omówiona z Waszyngtonem. Takie stanowisko nie usatysfakcjonowało przedstawicieli izraelskiego rządu.
Sekretarz obrony USA, Leon Panetta, obawia się, że mimo sprzeciwu liderów amerykańskich sił zbrojnych i wywiadu, Izrael zaatakuje Iran wiosną tego roku.
Na konferencji w Herzliya minister obrony Izraela, Ehud Barak, twierdził, że cały świat "rozumie, że jeśli sankcje nie przyniosą spodziewanych rezultatów, czyli zatrzymania nuklearnego programu militarnego, trzeba będzie rozważyć akcję militarną".
(AW – eg)
