Redakcja
Groźba strajku
Chicago (Inf. wł.) – W ostatni świąteczny weekend miały być kontynuowane negocjacje w sprawie nowego kontraktu nauczycieli chicagowskich, ale w chwili oddawania naszej gazety do druku ich rezultat nie był znany.
Tuż przed weekendem, rano w piątek 31 sierpnia, szef kuratorium oświatowego Chicago Public Schools, Jean Claude Brizard zaprzeczał gorąco – rozmawiając z mediami – że burmistrz Rahm Emanuel jest niezadowolony ze sposobu, w jaki prowadzi negocjacje z nauczycielami w sprawie nowego kontraktu o warunkach pracy i płacy.
Spekulowano, że z powodu kryzysowej sytuacji w szkolnictwie burmistrz Emanuel nie pojedzie na Konwencję Partii Demokratycznej do Charlotte, gdzie miał wygłosić przemówienie.
W czwartek 30 sierpnia Izba Delegatów największego związku zawodowego nauczycieli chicagowskich, Chicago Teachers Union, głosowała za wyznaczeniem strajku nauczycieli na 10 września. Prezes związku CTU, Karen Lewis, oświadczyła, że nauczyciele nie chcą strajku, ale praktycznie mogą zostać do niego zmuszeni brakiem postępów w negocjacjach kontraktowych. Zdaniem Lewis, nauczyciele są lekceważeni, wykorzystywani i zastraszani przez kuratorium CPS. Zarzuciła w ubiegłym tygodniu, że podczas negocjacji w sprawie nowego kontraktu ani razu nie została poruszona kwestia podwyżki płac.
Ostatni strajk nauczycieli chicagowskich odbył się w 1987 roku.
W ubiegłym tygodniu Brizard wyrażał wielokrotnie nadzieję na zawarcie porozumienia i zażegnanie groźby strajku, ale równocześnie podkreślał, że władze oświatowe sporządziły plan opieki nad uczniami na wypadek strajku. Szczegóły tego planu zostaną podane, gdy konieczne się okaże jego zastosowanie.
Zarówno Brizard jak i rzecznik burmistrza zaprzeczyli, że szefowi szkolnictwa grozi zwolnienie z pracy. Gdyby Brizard otrzymał dymisję władze oświatowe musiałyby wypłacić mu wynagrodzenie do końca obowiązywania kontraktu, a więc za okres około dwuletni.
Przypomnijmy, że wynagrodzenie roczne Brizarda wynosi 250 tys. dol.
(ao)
