Na początku XIX wieku, w okresie wzmożonej działalności religijnej, gdy nowe chrześcijańskie sekty powstawały jak grzyby po deszczu, wielu ludzi nie miało pewności, dokąd się zwrócić. Duchową rozterkę przeżywał też 14-letni Joseph. Jego rodzice właśnie zmienili kościół. Stali się prezbiterianami. Syn zastanawiał się, który z chrześcijańskich odłamów reprezentuje prawdziwy Kościół Chrystusa. Modlił się o wskazanie drogi. Objawił mu się Bóg i Chrystus. Młody Joseph dowiedział się, że wszystkie chrześcijańskie denominacje odeszły od prawdziwej wiary. Stwórca i jego Syn polecili mu zbudować nowy kościół i podążać wskazaną przez nich drogą.
W tym samym czasie w Palmyrze w stanie Nowy Jork, miejscu zamieszkania rodziny Smithów, pojawił się "jasnowidz". Twierdził, że potrafi wskazać źródła wody i ukryte skarby. Joseph został jego "czeladnikiem". Nauczycielowi nie powiodło się w Palmyrze. Gdy uznano go za oszusta wyruszył w inne strony.
Joseph nie zarzucił nabytych umiejętności. Podjął się jasnowidztwa na własną rękę. W pracy pomagały mu dwa magiczne kamienie. Podobno z ich pomocą odszukał jakieś zagubione narzędzia.
Kiedy miał 17 lat, powiadomił bliskich o spotkaniu z aniołem Moroni i znalezieniu dwóch złotych krążków, na których była spisana historia starożytnych plemion indiańskich chrześcijan. Jej autorami byli indiańscy pisarze z zamierzchłych czasów, Ether, Mormon, Lehie i Nephie. W tym samym miejscu znajdował się mosiężny krążek z hebrajskimi cytatami z pisma świętego i rodowodami spisanymi przez Labana. Tam też odkrył parę kamieni "Urim" i "Thummim", które pomagały mu w odczytaniu tekstu.
Moroni nie pozwolił Josephowi zabrać wszystkich rzeczy od razu. Powracał więc na miejsce spotkania z aniołem każdej jesieni podczas zrównania dnia z nocą aż do 1827 roku, kiedy to odkopał złote krążki ukryte w kamiennej szkatułce.
Zanim do tego doszło opowiadania o umiejętnościach Josepha Smitha zainteresowały mieszkańca wschodniej części stanu Nowy Jork.Człowiek ów wierzył, że Hiszpanie ukryli na jego farmie kosztowności. W 1825 roku Smith ze swym ojcem udali się na poszukiwanie skarbu. Za wskazanie miejsca, gdzie należy kopać, zażądali 3 dolary dziennie. Podczas gdy sami mieszkali na farmie w Susquehann Valley, grupa mężczyzna, którzy złożyli się na wypłatę dla "jasnowidza" w pocie czoła bezskutecznie ryła ziemię. Kiedy Joseph sugerował, że drogocenne przedmioty zapadły się głębiej z powodu czarów, pracodawca uznał go za szarlatana.
Smith senior wrócił do Palmiry. Joseph pozostał na miejscu, głównie z powodu wdzięków nauczycielki Emmy Hale. Ojciec młodej kobiety nie zachwycił się zalotami Smitha. Tym bardziej, że był jednym z tych mężczyn, których "jasnowidz" wystrychnął na dudka. W 1826 roku przeciw Josephowi Smithowi złożono formalne oskarżenie o oszustwo. Isaac Hale był jednym ze świadków oskarżenia.
Wobec sprzeciwu ojca, w 1827 roku Emma zbiegła z Josephem do Nowego Jorku. Tam po cichu zawarli związek małżeński. Po jakimś czasie Issac Hale dał się przeprosić. Joseph błagał o wybaczenie i obiecał, że będzie dobrym mężem. Teść tak się wzruszył, że podarował młodej parze niewielki dom na swojej posesji.
W tym samym roku Smith ostatecznie usunął złote krążki z ich oryginalnego miejsca i natychmiast przystąpił do tłumaczenia starożytnego tekstu na angielski. Czynił to siedząc za kotarą z głową zanurzoną w głębokim kapeluszu. Tłumacząc tekst zawsze korzystał z pomocy dwóch magicznych kamieni. Przekłady Smitha spisywała jego żona Emma oraz dwaj przyjaciele Martin Harris i Oliver Cowdery.
Smith mówił o pojawieniu się Chrystusa w Ameryce po jego śmierci i zmartwychwstaniu w Jerozolimie.
Wielu krytyków podważa opowieści Smitha, jako wynik rozfantazjowanej wyobraźni. Tym bardziej, że poza nim nikt inny nie widział złotych krążków. Wprawdzie są na to "świadkowie", tyle, że każdy widział je "przez wiarę".
Nikt więcej krążków nie widział, ponieważ w 1829 roku anioł Moroni kazał je sobie zwrócić. W każdym razie Księga Mormonów powstała przy pomocy kapelusza, zaklętych kamieni i kotary, która chroniła proroka Smitha przed pomówieniami, że zmyśla. W ten sposób, młody człowiek bez formalnego wykształcenia, lecz bardzo oczytany, stworzył "nową, poprawioną" wersję Biblii, która – w co wierzą mormoni – w wyniku tłumaczeń na współczesne języki zatraciła swoje oryginalne przesłanie.
Kościół Jezusa Chrystusa Świętych W Dniach Ostatnich oficjalnie powstał w 1830 roku. W ciągu niespełna 12 miesięcy zdobył tysiąc wiernych. Od pierwszego dnia spotykał się z silnym oporem innych chrześcijan, którzy uznali mormonów za sektę. Nieprzyjazne nastawienie otoczenia zmuszało członków nowego kościoła do stałych przenosin. Mimo to kościół rozrastał się. Część jego członków zamieszkała w Missouri, gdzie silne napięcia między mormonami, a właścicielami niewolników doprowadziły do zbrojnego starcia. Liderzy kościoła, łącznie ze Smithem zostali osadzeni w więzieniu, skąd później pozwolono im zbiec. W 1839 roku 15 tysięcy mormonów przeniosło się z Missouri do Illinois.
Tu Joseph Smith zbudował miasto Nauvoo. Komercyjne sukcesy i rosnąca siła polityczna mormonów budziła zazdrość okolicznej ludności.
Miasto rozwijało się w znacznej mierze dzięki wpływom szefa stanowej milicji, Johna C. Bennetta, który przeszedł na mormonizm. Bennett został pierwszym burmistrzem Nauvoo. Równocześnie Smith mianował go na członka Pierwszej Prezydentury kościoła.
Od razu ustanowiono oddział milicji pod nazwą Legion Nauvoo. Jego generałami zostali Smith i Bennett.
Mormoni zbudowali świątynię, szkoły, hotel, a nawet – choć w większości na papierze – powołali do życia uniwersytet. Publikowali dwie gazety. Religijną, wydawaną przez kościół Times and Seasons oraz niezależną o nazwie Wasp (później przemianowaną na Nauvoo Neighbor).
Choć o tym nie mówiono publicznie, Smith od jakiegoś czasu praktykował wielożeństwo i zaczął nauczać tej doktryny innych liderów. Kiedy John C. Bennett, burmistrz Nauvoo, a zarazem członek najwyższej rady Kościoła tzw. Pierwszej Prezydentury (pod którą powstały niższej rangi oddziały administracyjne), został przyłapany na cudzołóstwie (co przedstawiał jako posiadanie duchowych żon) wybuchł skandal. Bennett bronił się mówiąc, że uczył go tego Smith, który sam uprawiał wielożeństwo. Bennetta usunięto ze stanowiska i z Nauvoo.
Smith został burmis-trzem. Znacznie bardziej lojalny od Benneta Brigham Young stał się prominentnym członkiem Pierwszej Prezydentury. Z większą dyskrecją pomagał w szerzeniu nauk mormonów i wielożeństwo.
W 1844 roku Smith ustanowił Radę Pięćdziesięciu w oparciu o swoją teorię polityczną, zwaną teokracją demokratyczną, czyli teodemokracją. Zadaniem rady, organizacji politycznej, było przejęcie roli świeckich władz, zniszczonych po drugim przyjściu Chrystusa (które wkrótce miało nastąpić). Doniesienia prasowe o spotykającej się w sekrecie organizacji wywołały pogłoski, że Smith szykuje państwo teokratyczne ze sobą w roli króla.
W 1844 roku Joseph Smith ubiegał się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. W swoim programie wyborczym opowiadał się za teodemokracją, gdzie "Bóg i ludzie sprawiedliwie rządzą".
W tym czasie Smith był nie tylko prezydentem Kościoła mormonów, lecz również burmistrzem, prezesem sądu miejskiego i generałem milicji.
Wokół Nauvoo zaczęło rosnąć niezadowolenie. Możliwość teokracji zaniepokoiła również mormonów.
W 1844 roku członek Pierwszej Prezydentury, William Law, zerwał ze Smithem z powodu sporów na temat wielożeństwa i potyczek prawnych, z których skupiający w swych rękach całą władzę założyciel kościoła zawsze wychodził zwycięsko. Law został ekskomunikowany. Wkrótce założył zreformowany kościół pod nazwą Prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Otworzył gazetę Nauvoo Espositor. W pierwszym (i ostatnim) wydaniu wyeksponował praktykowane przez Smitha wielożeństwo. Artykuł niezwykle wzburzył społeczeństwo, okazało się bowiem, że niektóre z oblubienic proroka były żonami innych mężczyzn.
Smith zwołał posiedzenie rady miejskiej. Po dwudniowych obradach potępiono gazetę i zezwolono Smithowi na zniszczenie drukarni Lawa. Część Legionu Nauvoo doszczętnie rozwaliła urządzenia drukarskie i spaliła wszystkie kopie gazety.
Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w pobliskich miejscowościach. Wrogom mormonów stworzyło możliwość ponowienia wezwań do rozbicia ich kościoła. Wskazywano na nielegalne i niekonstytucyjne postępowanie Smitha. Rozczarowani mormoni i ludzie innych wyznań domagali się aresztowania proroka.
Ostatecznie Smith, jego brat Hyrum i kilku innych liderów kościoła sami zgłosili się do aresztu, uzyskując wcześniej od gubernatora Illinois Thomasa Forda obietnicę o zapewnieniu im pełnego bezpieczeństwa. Czekając na proces w Carthage, ówczesnej siedzibie powiatowych władz, Joseph i Hyrum Smith zostali zastrzeleni przez rozwścieczony tłum. Broniąc się Joseph zastrzelił dwóch napastników i zranił jednego.
Założyciel kościoła mormonów zginął, lecz kościół rozwijał się nadal.
Dziś, tak jak wtedy, wielu pastorów ewangelikańskich i księży katolickich uważa kościół mormoński za sektę. Wokół mormonów krąży wiele dziwnych pogłosek, między innymi, że wierzą, iż Lucyfer był bratem Chrystusa i każdy może zostać Bogiem.
Gabrielee Devenish z Christian Post Reporter postarała się zrozumieć zasady wiary mormonów w rozmowie z byłą członkinią tego kościoła, Beth Johnson z Iowa.
Mormoni nie wierzą w Świętą Trójcę. Dla nich Bóg i Jezus byli oddzielnymi osobami fizycznymi. Mieszkali na Ziemi i obaj zmarli. Duch Święty jest dla mormonów takim samym pojęciem jak dla chrześcijan.
Wierzą, że będą odpowiadać za własne grzechy, przy czym dziecko ponosi odpowiedzialność dopiero po ukończeniu 8 lat. Wcześniej nie jest winne, nawet jeśli popełni morderstwo. Bez wyznania grzechów przed biskupem i bez skruchy człowiek jest ukarany. Picie alkoholu, kawy, herbaty, palenie papierosów również zalicza się do grzechów. Karą za grzechy jest niedostanie się do trzeciego nieba, gdzie mieszka Bóg.
"W mormońskiej religii nie ma piekła. Istnieją trzy nieba. Trafiasz do któregoś z nich w zależności od tego, czy jesteś mormonem, czy nie, jeśli jesteś osobą dobrą, a nie byłeś mormonem, czy też jesteś mormonem, który prowadził sprawiedliwe życie".
"Mormoni wierzą, że Lucyfer był bratem Jezusa na Ziemi. Przekonanie to wywodzi się z teologii, że wszyscy jesteśmy duchowymi dziećmi Boga", mówi Johnson.
"Trzecie niebo jest podzielone na trzy poziomy. By dostać się do najwyższego, mieszkańcy którego będą wynagrodzeni własną planetą, trzeba być dobrym mormonem, przestrzegać wszystkich zaleceń kościoła, zawrzeć związek małżeński w mormońskiej świątyni". W niebie mormon będzie uprawiał wielożeńswo, by mieć dostateczną ilość potomstwa do zaludnienia planety.
Bez względu na wyznanie każdy idzie do pierwszego nieba, z wyjątkiem tych, którzy za życia wykazali wyjątkowe okrucieństwo. Mormoni wierzą w "zewnętrzną ciemność", lecz pojęcie to nie jest jasne. Nie są pewni, kto tam trafi.
By dostać się do nieba mormon musi żałować za każdy grzech, płacić na kościół 10% swoich dochodów, wychować dzieci w wierze mormońskiej i przejść ceremonię chrztu z zanurzeniem w wodzie i błogosławieństwem mormońskiego kapłana. Bez chrztu człowiek nie będzie zbawiony.
Mormoni wierzą, że stworzyli taką samą organizację, jak pierwszy kościół chrześcijański, z apostołami, prorokami, ewangelistami. Wierzą w objawienia, wizje, uzdrawianie za pomocą modlitwy i pokuty oraz mówienie w nieznanych językach. "Tego nie widzi się w dzisiejszym kościele. Dziś umiejętność interpretowania polega na znajomości obcych języków, koniecznej do rozpowszechniania mormońskiej wiary na świecie", żartuje Johnson.
Jeden z artykułów wiary, opracowanych przez Smitha i członków Pierwszej Prezydentury, zapewnia liderom posłuszeństwo wiernych, gdyż mówi: "Wierzymy w poddaństwo przed królami, prezydentami, władcami, sędziami, w honorowanie i uległość przed prawem". Beth Johnson wyjaśnia, że artykuł ten mówi sam za siebie:"Mormoni nie występują przeciwko władzy, nie są rebeliantami ani rewolucjonistami. Mogą nie godzić się ze swym liderem, lecz szanują jego autorytet".
Według mormonów cała organizacja kościelna i duchowieństwo upadło po śmierci Chrystusa. Kościół odbudował się dopiero z objawieniem Josepha Smitha. Oznacza to, że żadna inna religia nie ma pełnego zrozumienia ewangelii i dlatego nie naucza "prawdziwego słowa bożego".
Dla mormonów Biblia jest słowem bożym pod warunkiem, że nie uległa przemianom w wyniku tłumaczeń na inne języki. Czystym słowem bożym jest dla nich Księga Mormonów spisana przez proroka Smitha.
O mormonach krążą różnorodne pogłoski. Prawdziwe i nie. Ciekawe i raczej szokujące odpowiedzi na temat tej wiary podaje m.in. strona internetowa www.mrm.org
Osobiście interesuje mnie jedno: czy w razie wyborczego zwycięstwa Mitt Romney będzie składał przysięgę na Biblię, czy na Księgę Mormonów?
Elżbieta Glinka