Davidowi Rudofskiemu nie zależało na pieniądzach, które diecezja Joliet bez zastrzeżeń chciała mu wręczyć z nadzieją, że sprawa szybko ucichnie.
Molestowany w dzieciństwie przez księdza Jamesa Burtnetta z kościoła St. Mary w Mokena, Rudofski chciał czegoś więcej. Zażądał dostępu do tajnego archiwum z nazwiskami księży, na których wpłynęły skargi o molestowanie dzieci.
Rozumiał, że przyjęcie pieniędzy i osobistych przeprosin biskupa nic nie załatwi, jeśli winni nie będą ukarani. Postawił na radykalne rozwiązanie problemu. Domagał się ujawnienia nazwisk księży-pedofilów chronionych przez kościelną hierarchię. Wyszedł ze słusznego założenia, że przyjmując pieniądze i milcząc nikomu nie pomoże, a ukrywając nieczyste sprawki duchownych stanie się współwinnym przestępstwa.
Diecezja zwalczała Rudofskiego przez ponad rok. Ostatecznie wyrażono zgodę na ujawnienie nazwisk 16 z 34 najczęściej oskarżanych księży.
Jak podaje Chicago Tribune, wcześniejsze badania wskazały, że w latach 1950 – 2002 w całym kraju 4 proc. księży dopuściło się przestępstw seksualnych w stosunku do nieletnich. Jednakże dokumenty diecezji Joliet, która obejmuje parafie w powiatach DuPage, Ford, Grundy, Iroquois, Kankakee, Kendall i Will wskazują na dwu-, a nawet trzykrotny wzrost oskarżeń w latach osiemdziesiątych. W 1983 roku przeciw 13 proc. księży z tej diecezji wysunięto wiarygodne oskarżenia. Z dokumentów wynika również, że dwie ofiary księżowskich żądz popełniły samobójstwo, a jedna została zatrzymana za molestowanie nieletnich.
(eg)








