Opady deszczu i roztopy spowodowały w aglomeracji chicagowskiej lokalne powodzie i zalania. Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje na południowych przedmieściach Chicago, gdzie zamknięto szkoły, a służby ewakuowały mieszkańców z zalanych domów.
Zamknięte drogi, zalane piwnice i domy, nieczynne szkoły, akcje ratownicze – to efekty powodzi, która dotknęła południowe przedmieścia Chicago po trwających kilka dni deszczach, ociepleniu i roztopach. Z brzegów wystąpiły rzeki Little Calumet i Kankakee.
W kilku południowych powiatach aglomeracji chicagowskiej – Lee, LaSalle, Grundy, Livingston i Ford – ogłoszony został alarm powodziowy. Po nagłym ociepleniu i ulewach temperatura gwałtownie spadła, co spowodowało dodatkowe utrudnienia komunikacyjne. Władze podmiejskiego Ford Heights zaleciły mieszkańcom miasteczka, by pozostali w domach podkreślając, że drogi są w wielu miejscach nieprzejezdne. Właścicielom zalanych domów zaoferowano ewakuację pontonami i łodziami. Lokalne szkoły zostały tymczasowo zamknięte.
W miejscowości Marseilles ewakuowano mieszkańców około 200 zalanych domów. W pobliskim Dolton służby ratownicze ocaliły kobietę, która uciekła przed falą powodziową na dach swojego samochodu. Mniej szczęścia miała 52-letnia mieszkanka Bourbonnais, znaleziona martwa w zatopionym samochodzie. Jej toyota yaris 20 lutego po południu wpadła do wypełnionego wodą rowu. Do tragicznego wypadku doszło w miejscowości Peotone, w pobliżu skrzyżowania drogi nr 45 i Barr Road.
Środa przyniosła przerwę w opadach i spadek temperatur. Kolejne ocieplenie i deszcz – już w najbliższą sobotę.
(gd)
Reklama








