Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 16 grudnia 2025 02:11

ME w short tracku - Maliszewska: nic nie muszę, wszystko mogę

"Nic nie muszę, wszystko mogę - to moja zasada, którą stosuję w sporcie i w życiu, jak widać jej realizowanie daje dobre efekty" - powiedziała mistrzyni Europy w short tracku na 500 m Natalia Maliszewska, która w poniedziałek wróciła do kraju. Panczenistka Juvenii Białystok złoty medal zdobyła w sobotę w holenderskim Dordrechcie. 23-letnia zawodniczka dominuje w tym sezonie w rywalizacji na 500 m, w której jest liderką klasyfikacji Pucharu Świata. Na lotnisku Chopina w Warszawie witali ją przedstawiciele Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego oraz spora grupa przedstawicieli mediów. "Oczywiście jestem bardzo szczęśliwa, przecież sportowiec po to jeździ na zawody, aby wygrywać. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że mam nadal trochę miejsc do zdobycia i to jest kolejny cel, jaki sobie stawiam" - przyznała uśmiechnięta Maliszewska. Na pytanie, który krążek jest cięższy - srebrny z mistrzostw świata czy złoty z Dordrechtu, odpowiedziała krótko: chyba jednak ten ostatni, gdyż jest... złoty. "W naszym sporcie nie jest łatwo, droga przez cały sezon jest ciężka. Ten jest jednak specjalny, gdyż już w jego połowie mam złoty medal, a do zdobycia są jeszcze krążki na mistrzostwach świata" - wyjaśniła. To jej drugi medal ME, sześć lat temu zdobyła brązowy w sztafecie. Jest też wicemistrzynią świata z 2018 roku na 500 m. Sukces w Dordrechcie to kontynuacja świetnie rozpoczętego sezonu. Historyczne zwycięstwo w PŚ na krótkim torze polska łyżwiarka odniosła na początku listopada w Calgary, a następnie powtórzyła to osiągnięcie w Salt Lake City. W wyścigach na 500 m zajęła także trzecie miejsce w Ałmatach i czwarte w drugim występie w Kanadzie. "Liczę na to, że uda mi się obronić prowadzenie w klasyfikacji pucharowej. W drugiej części sezonu będę miała kilka atutów, jako liderka mam m.in. zagwarantowaną dobrą pozycję startową, a to w short tracku ma kolosalne znaczenie" - zaznaczyła. Tytuł mistrzyni Europy zawdzięcza sobie i ekipie szkoleniowej. Bez trenerki - podkreśla - nie stanęłaby na najwyższym stopniu podium. "Zrobiłam wszystko, co do mnie należało. Przez pierwsze kółko się przewiozłam, za co mogę podziękować Holenderce Larze van Ruijven. Mogłam odpocząć, a później ją wyprzedzić, pojechać maksymalnie szybko drugą rundę blokując rywalki, które przecież z tyłu czaiły się, aby mi ten medal wyrwać. Jestem szybka i zwinna, to zasługa trenerów, którym mogę tylko podziękować" - dodała. Z jakim planem pojedzie na mistrzostwa świata? - "Oczywiście, że jadę po medal! Ale jakiego będzie koloru, nie chcę prorokować. Nasz sport jest nieprzewidywalny, wszystko się może wydarzyć. Ja wiem natomiast jedno - jestem mocna, niech rywalki się mnie boją" - stwierdziła. Po zwycięstwie w finale kibice holenderscy zgotowali Polce owację na stojąco, choć pokonała dwie reprezentantki gospodarzy. "Oni znają się na łyżwiarstwie jak mało kto, przyjęli mnie oklaskami, co nie kryję, trochę mnie zaskoczyło. Ale jak widać, potrafią nagrodzić zwycięzcę, nawet wtedy, gdy pokona ich przedstawicielki" - podkreśliła. Zapytana o plany na igrzyska w 2022 roku w Pekinie, mistrzyni Europy stwierdziła, że na razie o tym nie myśli. "Proszę pytać trenerkę, ja jestem od szlifowania formy, wygrywania, a później od cieszenia się z sukcesu" - zakończyła Maliszewska. (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama