Polscy siatkarze wygrali w Apeldoorn z Niemcami 3:0 (25:19, 25:21, 25:18) w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Biało-czerwoni na półfinał przeniosą się do Lublany, gdzie w czwartek zmierzą się z broniącymi tytułu Rosjanami lub Słoweńcami.
Polska: Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Fabian Drzyzga, Wilfredo Leon, Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Dawid Konarski, Marcin Komenda, Artur Szalpuk.
Poniedziałkowy mecz miał szczególne znacznie dla trenera Vitala Heynena. Prowadził on reprezentację Niemiec w latach 2012-16 i wywalczył z nią pięć lat temu brązowy medal mistrzostw świata. Belg nie ukrywał przed tym spotkaniem, że ma duży sentyment do swoich byłych podopiecznych.
Zarówno szkoleniowiec, jak i polscy siatkarze mieli świadomość, że mecz z drużyną Andrei Gianiego będzie ich pierwszym poważnym sprawdzianem w tej imprezie. W sześciu wcześniejszych spotkaniach oddali rywalom tylko seta, pięć poprzednich pojedynków wygrali 3:0, a w 16 partiach nie pozwolili przeciwnikom dotrzeć do granicy 20 punktów.
Niemcy z kolei w fazie grupowej przegrali trzy razy. Z lepszej strony pokazali się dopiero w 1/8 finału, pokonując Holendrów 3:1. Biało-czerwoni wiedzieli jednak, że w ekipie srebrnych medalistów poprzedniego czempionatu Starego Kontynentu jest wielu klasowych zawodników, na czele z Gyorgym Grozerem.
Bombardier węgierskiego pochodzenia zaczął co prawda od autowego ataku, ale potem był już pewnym punktem swojego zespołu. Pierwsze akcje Niemcom nie wychodziły - grający w Treflu Gdańsk Ruben Schott najpierw został zatrzymany przez potrójny blok, a następnie posłał piłkę poza pole gry i było 5:2 dla Polaków. Przy zagrywce rozgrywającego Jastrzębskiego Węgla Lukasa Kampy odrobili jednak straty. Ten element pomógł też im wyjść na prowadzenie 12:10, bo biało-czerwoni mieli kłopoty ze skończeniem akcji.
Skuteczny serwis okazał się także ważny po stronie mistrzów świata. Najpierw asami popisali się Michał Kubiak i Mateusz Bieniek, a potem przy zagrywce Maciej Muzaja ich przewaga wzrosła do pięciu punktów (19:14). O ile po stronie Niemców pewniakiem był występujący w przeszłości w Asseco Resovii Rzeszów Grozer, to u biało-czerwonych w drugiej części tej partii rozkręcił się Wilfredo Leon. Fabian Drzyzga posyłał piłki praktycznie wyłącznie na skrzydła, a na nich dobrze radzili sobie również Kubiak i Muzaj.
To ten ostatni w drugiej próbie zakończył pierwszą odsłonę, wywołując euforię wśród polskich kibiców, którzy ponownie bardziej licznie wypełnili halę Omnisport. Co prawda nie zapełnili jej - tak jak w sobotę podczas 1/8 finału z Hiszpanami - niemal do ostatniego miejsca, ale pojawili się w liczbie ponad pięciu tysięcy, a na trybunach można było dostrzec tylko kilku pojedynczych sympatyków niemieckiego zespołu.
Leon w sobotę posłał siedem asów, ale dwa dni później nie miał w tym elemencie dobrego dnia. Rehabilitował się jednak, brylując w ataku. Prowadząc 10:9 biało-czerwoni po serii błędów rywali zdobyli cztery punkty z rzędu. Później kontrolowali przebieg seta. U przeciwników w dalszym ciągu główny ciężar odpowiedzialności za zdobywanie punktów spoczywał na barkach Grozera. Po stronie zespołu Heynena atak był bardziej rozłożony. Partia zakończyła się wynikiem 25:21 i tym samym na 17 zakończyła się seria setów, w których rywale Polaków zdobyli mniej niż 20 punktów.
Trzecia partia zaczęła się, dzięki zagrywce Bieńka i kontrom kończonym przez Leona, od prowadzenia 3:0. Grozer wciąż nie miał zbytnio oparcia w kolegach i przewaga mistrzów globu się utrzymywała. Po ich dwóch błędach z rzędu zmalała jednak do jednego punktu (17:16) i sytuacja zrobiła się nieco nerwowa. Wówczas do akcji znów wkroczył Leon - pochodzący z Kuby przyjmujący zdobył trzy punkty z rzędu. Ostatnie dwa w spotkaniu zanotował Kubiak, przy czym piłkę meczową zapewnił biało-czerwonym po wystawie... Leona. Zdobył on w tym meczu 18 punktów. Taki sam dorobek miał Grozer.
Po meczu powiedzieli:
Vital Heynen (trener reprezentacji Polski): "To spotkanie nie było długie, ale uważam, że mogliśmy lepiej realizować założenia przedmeczowe. Stres sprawia jednak, że trudno to robić. Widać to było po obu stronach. Były zaskakujące błędy, ale nie można się na tym koncentrować, tylko grać dalej i to przeczekać. Wynik może sugerować, że to był łatwy mecz. Nie zagraliśmy dobrze, ale mądrze i o to mi chodziło. Zdenerwowanie było też efektem tego, że niektórzy z naszych zawodników nie mają doświadczenia w grze na tym etapie ME, a to ważne, nawet jeśli są już mistrzami świata. Dlatego uważam, że nasza drużyna zrobiła ogromny krok naprzód mentalnie".
Paweł Zatorski (libero reprezentacji Polski): "Mimo że te wszystkie mecze wyglądają na niezbyt trudne, to dajemy w nich z siebie wszystko. Trudno jest przejść obojętnym obok takiego meczu przy pełnych trybunach, na których zasiada pełno naszych wspaniałych kibiców. Jesteśmy tak pozytywnie zmęczeni. Mówiąc pół żartem, pół serio musimy przeprosić kibiców, że tym razem w jednym z setów pozwoliliśmy przekroczyć rywalom granicę 20 punktów. A tak na poważnie, to spodziewaliśmy się, że będziemy długo grać z Niemcami. Wiemy, że zaoszczędzenie sił będzie procentowało później na naszą korzyść. Przełomowy moment nastąpił w połowie pierwszego seta, rywale wówczas +pękli+. To było dziwne dla nas o tyle, że we wcześniejszych spotkaniach na tym etapie mieliśmy kilka punktów przewagi, a tu tak nie było. Pomogło nam jednak w trudniejszym momencie nasze doświadczenie. Cieszymy się z awansu, ale sam półfinał nie jest naszym celem w tej imprezie. Nasza radość jest więc stonowana".
Maciej Muzaj (atakujący reprezentacji Polski): "Pozornie może sprawiałem wrażenie nieco zdenerwowanego, ale to były raczej emocje, kiedy coś mi się nie udało, ale wówczas zawsze miałem wsparcie w kolegach. Grało mi się dobrze, może jeszcze były jakieś rezerwy, ale to na dzisiaj wystarczało. Drużyna też się spisała znakomicie. W kolejnych meczach jeszcze większej wagi jestem przekonany, że będzie jeszcze lepiej. Teraz przed nami podróż, kolejna, ale już do tego przywykliśmy i nie robimy z tego problemu".
(PAP)
Reklama








