Z Kamilem Szeremetą specjalnie dla “Dziennika Związkowego” rozmawia Jan Pachlowski.
Ten rok może fantastycznie skończyć dla polskiego boksu zawodowego. 18 grudnia w miejscowości Hollywood, ale tej pod Miami na Florydzie, Kamil Szeremeta powalczy o mistrzostwo świata. Stawką będzie pas mistrzowski organizacji IBF kategorii ciężkiej. Faworytem starcia jest Kazach Giennadij Gołowkin. Za ten pojedynek otrzymać ma 10 milionów dolarów, Polak kilkaset tysięcy. W trakcie przygotowań Kamil Szeremeta znalazł czas, aby porozmawiać z naszą gazetą.
Jan Pachlowski: - Termin tej walki wielokrotnie był zmieniany...
Kamil Szeremeta: - Nie przesadzę, tych terminów było chyba już z dziesięć. Zaczęło się od stycznia, potem luty, marzec... Tak to się przewijało prawie przez cały rok. W końcu dobre wieści dotarły ze Stanów Zjednoczonych a dokładnie z Florydy, że walczymy w drugiej połowie grudnia. Z naszej strony wszystko ostatecznie dogrywał menedżer Andrzej Wasilewski.
- Czekasz na tę walkę ponad rok. Czy to dobrze, źle, a może nie ma większego znaczenia?
- Ja wierzę, że wszystko dzieje się po coś, nie ma przypadków. Skoro jest taki scenariusz, to trzeba go przyjąć i realizować.
- Przed walką z Kazachem zgubiłeś kilka kilogramów...
- Wagę mam odpowiednią. Jestem pod stałą opieką dietetyka, który doskonale czuwa nade mną. Mam plan, żeby w ostatnich dniach przed walką spokojnie utrzymywać wszystkie limity.
- Czy w dalszym ciągu oglądasz walki Gołowkina, czy ty już wszystko o nim wiesz?
- Wiadomo to sam Gołowkin, trzeba zobaczyć wszystkie najważniejsze jego starcia. Jednak żeby tak namiętnie wszystko śledzić i widzieć go nawet przed snem to zdecydowanie nie. Mój współpracownik od przygotowania mentalnego zdradził mi w tych kwestiach kilka tricków i stosuje się do nich. Przed snem wyobrażam sobie moment, w którym ja zwyciężam. Tak samo jest przed moimi sparingami na treningach. Tutaj też trenuje koncentrację, szczególnie kiedy idzie mi za łatwo ze sparingpartnerami.
- Być może to, że rok nie doszło do tej walki to wszystko to działa na twoją korzyść?
- Tak jak już wcześniej powiedziałem. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja wierzę, że Bóg jest ze mną i wspólnie zdobędziemy ten tytuł. Wierzę, że ze mną są również moi najbliżsi, którzy już odeszli na wiecznym spoczynek, tak ja np. mój Tato. Wszyscy wspólnie wywalczymy to mistrzostwo dla Polaków i rodu Szeremetów.
- Czy w trakcie przygotować często udało ci się być na rodzinnym Podlasiu?
- Do domu mogłem wracać tylko na weekendy. Szczególnie w niedzielę mogłem spędzić czas z zoną i dziećmi, ale już od poniedziałku jechałem do Warszawy na treningi.
- Kamil, cała sportowa Polonia z USA wierzy, że do Polski wrócisz z mistrzowskim pasem...
- Obiecuję, że zrobię wszystko, aby zapisać się w historii. To jest najważniejsze, a nie kasa! Chcę zapisać w kronikach jako pierwszy Polak, który zdobędzie mistrzostwo w kategorii średniej, bo dotychczas takiego nie mieliśmy.
- Dziękuję za rozmowę.
Reklama








