Piłkarze reprezentacji USA jako pierwsi uczestnicy mistrzostw świata dotarli do Kataru. W czwartek przylecieli z Nowego Jorku do Dauchy. Amerykanie będą mieszkać w luksusowym hotelu Marsa Malaz Kempinski na sztucznej wyspie The Pearl.
26-osobowa kadra będzie trenować na boisku klubu Al-Gharafa. Amerykanie zajmują obecnie 16. miejsce w rankingu FIFA i jedenasty raz w historii wezmą udział w MŚ. Najlepszy wynik osiągnęli w 1930 roku, gdy doszli do półfinału i przegrali z Argentyną 1:6.
Na czele amerykańskiej ekipy znaleźli się Christian Pulisic z Chelsea Londyn, Weston McKennie z Juventusu Turyn i Sergino Dest z Milanu. Seniorami są rezerwowy bramkarz Arsenalu Londyn Matt Turner oraz obrońca Interu Miami DeAndre Yedlin, którzy mają, odpowiednio, 28 i 29 lat.
- Po niezakwalifikowaniu się do mundialu w 2018 roku postawiliśmy na młodzież i opracowaliśmy specjalny program rozwoju reprezentacji. Pierwszym efektem jest to, że wracamy na mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że kolejny krok wykonamy w Katarze - przyznał selekcjoner Gregg Berhalter.
Średnia wieku 26 powołanych to 25 lat i 175 dni. Wśród nich jest m.in. Timothy Weah, gracz francuskiego Lille OSC, syn byłego znanego liberyjskiego piłkarza George'a Waeh, a obecnie prezydenta tego kraju.
- Myślę, że w klubach nabraliśmy odpowiedniego doświadczenia, co w połączeniu z naszą wrodzoną pasją, energią, intensywnością i determinacją sprawi, że będziemy groźni dla najlepszych - zaznaczył obrońca angielskiego Fulham Antonee Robinson.
W oczach selekcjonera nie znalazł uznania mający polskie pochodzenie bramkarz Gabriel Slonina. Były zawodnik Chicago Fire, a obecnie Chelsea Londyn został w rywalizacji “wyprzedzony” przez Ethana Horvatha (Luton Town), Seana Johnsona (New York City FC) i wspomnianego już Matta Turnera.
Podczas MŚ w Katarze Amerykanie w grupie B zmierzą się z Walią (21 listopada), Anglią (25 listopada) i Iranem (29 listopada).
(PAP)








