Dla osób mniej interesujących się problematyką amerykańscy Indianie pozostają nadal czymś nieokreślonym. Mogą oni wiedzieć, że obecnie mówi się o Indianach jako o rdzennych Amerykanach, Native Americans. Polacy mieszkający w Ameryce i podróżujący po tym kraju, mogą wskazać, gdzie jest teren zamieszkany przez Indian Navajo (w północnej części stanu Arizona). Niektórzy potrafią powiedzieć, że pierwotnymi mieszkańcami terenów nad jeziorem Michigan, od Chicago do Milwaukee, było indiańskie plemię o nazwie Potawatomi.
Natomiast w stanie Luizjana istnieje indiańskie plemię o nazwie Coushattas, które wskutek obrony własnego interesu występuje jak strona poszkodowana w aferze korupcji i oszustw finansowych, zataczającej coraz dalsze kręgi w Waszyngtonie. To plemię, jak pisze tygodnik "Time", prowadziło kasyno w obszarze swego zamieszkania. Było ono źródłem dochodów, z których każdy członek plemienia dostawał rocznie $40 000 dolarów zapomogi, aby pokryć koszty utrzymania. Plemię liczy ponad osiemset mężczyzn, kobiet i dzieci. W pewnym momencie, gdy istnienie kasyna zostało zagrożone, szefowie plemienia zwrócili się o pomoc do waszyngtońskiego lobbysty o nazwisku Jack Abramoff.
Jaka jest różnica między "łobuzem ideologicznym" i "troglodytą"? Przypuszczalnie taka, jak między Pawłem śpiewakiem, świeżo upieczonym posłem do Sejmu, polskim żydem, a lobbystą, i jak pisze tygodnik, amerykańskim żydem, Jackiem Abramoffem. Paweł śpiewak, poprzednio "dyżurny" socjolog, "łobuzem ideologicznym" nazwał Romana Dmowskiego, twórcę Narodowej Demokracji. Z kolei Jack Abramoff "troglodytami" nazywał te plemiona indiańskie, w tym plemię Coushattas, które oszukał na wiele milionów dolarów, składając im obietnice załatwienia obchodzących ich spraw za miliony dolarów i obietnic tych nie spełniając.
Sylwetkę Abramoffa przedstawia tygodnik "Time". Od wczesnej młodości wykazywał elastyczne podejście do zasad. Jako młody mężczyzna nawrócił się na ortodoksyjny judaizm, po obejrzeniu filmu "Skrzypek na dachu" ("Fiddler on the Roof"). Nauczył się języka hebrajskiego i zaczął regularnie chodzić do synagogi. W latach 80 stał się protegowanym jednego z najbliższych doradców Ronalda Reagana. Produkował fatalne filmy, ale miał też dobrych znajomych z lat uniwersyteckich, jak Ralph Reed, czyli człowiek, jak dodaje ten sam tygodnik, który z organizacji Christian Coalition (Koalicja Chrześcijańska) uczynił potężną siłę polityczną. W drugiej połowie lat 90 Abramoff trafił na sprzyjające warunki do podjęcia lobbyingu. Są to lata rozkwitu, a później ujawnienia afery z udziałem młodej kobiety noszącej nazwisko Monica Lewinsky. To były też lata, jak podaje "Newswseek", gdy Partia Republikańska miała już większość w Izbie Reprezentantów (po raz pierwszy od 40 lat uzyskała ją w 1994 roku, tuż po "rewolucji republikańskiej" zainicjowanej przez Newta Gingricha, byłego spikera Izby Reprezentantów).
Poza Coushattas, były też inne plemiona indiańskie, na przykład w Teksasie, którym Abramoff miał udzielać pomocy na poziomie Kongresu. Suma pieniędzy uzyskanych oszustwem od tych plemion, jak podaje "Newsweek", wynosi 82 miliony dolarów. Dokładnie celem miało być przeprowadzenie przez Kongres ustaw zabezpieczających interesy tych plemion. Kontakty Abramoffa sięgały Departamentu Zasobów Wewnętrznych (Department of the Interior), który nadzoruje sprawy indiańskie ;ć: do szczebla Zastępcy Sekretarza Zasobów Wewnętrznych (za tygodnikiem "Time").
Nic nie sprzyjało mu tak, jak kontakty z członkami Kongresu i pracownikami ich biur, których pozyskiwał sobie rozmaitymi świadczeniami, m.in. bilety na imprezy sportowe, bezpłatne wyżywienie we własnych restauracjach, wyjazdy za granicę, do Londynu czy do Szkocji, wyjazdy na Wyspy Mariana (administrowane przez Stany Zjednoczone). Abramoff i partnerzy zakładali najprostsze organizacje charytatywne, jak piszą oba tygodniki, z których szły pieniądze na koszty wyjazdów. Tak właśnie, kosztem 70 000 dolarów, do Szkocji poleciał Tom DeLay, były przywódca większości republikańskiej w Izbie Reprezentantów (oraz dwóch pracowników jego biura) ;ć: jak podaje "Time", znajomość trwa od 1994 roku. Takimi kanałami kongresmanom przekazywano spore kwoty w ramach dotacji na kampanie wyborcze. Dennis Hastert, obecny spiker Izby Reprezentantów, dostał w tym trybie 69 000 dolarów, które już zwrócił (na cele charytatywne). Republikański senator Conrad Burns (ze stanu Montana) tak samo zwrócił już 150 00 dolarów. Podobnie demokratyczny senator Max Baucus dokonał zwrotu ponad 18 000 dolarów. Również prezydent Bush oddał 6 000 dolarów, które wcześniej przekazał mu Abramoff na potrzeby kampanii wyborczej.
Jak dodaje tygodnik "Newsweek", jednym z beneficjentów Abramoffa stał się Robert Ney, republikanin w Izbie Reprezentantów już od pięciu kadencji, przewodniczący Komisji ds. Administracyjnych. To jemu zorganizowano wyjazd do Szkocji za pieniądze Abramoffa, chociaż nigdy nie wystąpił z przemówieniem na sesji Parlamentu Szkockiego, co miało być celem całej wyprawy. Jak podaje tygodnik "Newsweek", pewien Amerykanin, który swego czasu odbył karę więzienia za oszustwa finansowe, podczas pobytu Roberta Neya w Londynie, miał rozmawiać z nim o zastosowaniu humanitarnego wyjątku dla sprzedania części zapasowych do amerykańskich samolotów w Iranie. Tygodniki przypominają dla porządku, że regulamin Kongresu zabrania pracownikom biur członków Kongresu przyjmowania upominków, których wartość przekracza 50 dolarów.
Do osób współpracujących z Abramoffem zaliczali się także byli wysocy urzędnicy Białego Domu, a była sekretarka Abramoffa została asystentką Karla Rove. Istnieje też lista wymieniająca dziewięciu senatorów i sześciu członków Izby Reprezentantów z Partii Demokratycznej, korzystających z pomocy Abramoffa, ale jak wylicza "Time" dwie trzecie funduszy przekazywanych z jego źródeł otrzymali kongresmani z Partii Republikańskiej.
Zastanawiające jest, jak piszą tygodniki, że z Abramoffem współpracował jako bliski partner w interesach były kierownik biura kongresmana DeLaya (Edwin A. Buckham), także były zastępca kierownika tego biura (Tony Rudy), właściciel firmy public relations (Michael Scanlon) czy aktywny zwolennik polityki obniżania podatków (Grover Norquist).Wynikać to może z faktu, jak pisze tygodnik "Newsweek", że nastąpił gwałtowny rozrost działalności lobbyingowej. Wyraża się to wzrostem obrotów lobbyingu od 1,42 miliarda do 2,1 miliarda dolarów w latach od 1998 do 2004 roku, jak też w wyniku zarejestrowania 37 000 osób zajmujących się tą działalnością. Blisko połowa kongresmanów, którzy wycofali się z prac parlamentarnych, podjęła działalność lobbyingową. Charakterystycznym zjawiskiem jest przechodzenie pracowników biur członków Kongresu do pracy u lobbystów w rodzaju Abramoffa. Istnieją też poszlaki, jak pisze "Time", że w tej działalności wystąpiły pieniądze przekazane przez rosyjskie firmy naftowe.
Abramoff wpadł przy sfałszowaniu gwarancji na pożyczkę bankową, która miała być użyta do sfinansowania transakcji zakupu pływających kasyn, przy wybrzeżach stanu Floryda. Adam Kidan pomagał mu w dokonaniu fałszerstwa.
W bieżącym roku odbędą się wybory uzupełniające do Kongresu (midterm elections). Stąd też republikanie obawiają się, jako w innym miejscu pisze tygodnik "Time", że cała afera, w tym też ewentualne oskarżenie Toma DeLaya, może spowodować przejęcie przez Partię Demokratyczną większości w Izbie Reprezentantów.
źródła:
; za tygodnikiem "Newsweek", wydanie na 16 stycznia, artykuł "A Washington Tidal Wave", autorzy Michael Isikoff, Holly Bailey i Evan Thomas, str. 46 ;ć: 49,
za tygodnikiem "Time", wydanie na 16 stycznia, artykuł "The Man Who Bought Washington", autorka Karen Tumulty, str. 26 ;ć: 35,
; za tygodnikiem "Time", wydanie na 16 stycznia, artykuł "Never a Texas TwoStep", autorzy Mike Allen i Matthew Cooper.
Andrzej Niedzielski
Pełny obraz korupcji
- 01/27/2006 06:57 PM
Reklama








