Twój przyjaciel wrogiem
W polityce, światowej i lokalnej, funkcjonują stwierdzenia bardzo przypominające to, co nazywa się mądrością ludową. Tak jak powiedzenie, gdy idzie luty, załóż ciepłe buty, tak samo powiada się, że wróg wroga staje się przyjacielem, czy też przyjaciel (albo sojusznik) jest największym wrogiem. Tego rodzaju powiedzenia opierają się, jak wszystko inne, na doświadczeniu życiowym albo historycznym, jednostkowym czy narodowym.
Po dość długim okresie milczenia, Karl Rove, najbliższy doradca prezydenta Busha, wystąpił z publicznym przemówieniem, w którym przedstawia główne tematy polityczne Partii Republikań-skiej. Jak podaje dziennik "Washington Post", wystąpienie to miało miejsce na posiedzeniu Narodowego Komitetu Republikańskiego (Republican National Committee - odpowiednik komitetu centralnego). Było to nie tak dawno i zbiegło się w czasie z nagraniem Osamy bin Ladena, puszczonym w telewizyjnych wiadomościach na całym świecie. W Polsce, zmarzniętej i pod dużym śniegiem, przejętej ofiarami mrozu, nagranie przeszło bez wię-kszego echa..
Komentator "Washington Post" pisze, że wielu polityków głowi się, co też ten doradca wymyślił w swym politycznym laboratorium. Wystąpienie Roveąa jest prezentacją wariacji na ten sam temat, czyli wobec "brutalnego wroga" Ameryce potrzebny jest naczelny dowódca i Kongres rozumiejący charakter zagrożenia i powagę chwili, w jakiej kraj się znajduje, a także to, że Partia Republikańska zajmuje twarde stanowisko w kwestii wroga, podczas gdy Partia Demokratyczna nie zajmuje twardego stanowiska. Wydaje się, że Partia Demokratyczna, jak pisze dziennikarz, nie wyciąga właściwych wniosków, bo jeszcze ciągle nader skutecznym straszakiem republikańskiego doradcy jest powiedzenie, że tego samego nie można powiedzieć o wielu demokratach. Krytykując demokratów za bierność w kwestii bezpieczeństwa narodowego, komentator pisze, iż "zasadniczymi pytaniami, na które trzeba dać odpowiedź są: czy jesteśmy bezpieczniejsi niż pięć lat temu? Czy wojna w Iraku, podjęta i prowadzona przez administrację, wzmacnia nas czy osłabia? Czy czujemy się bezpieczniej, wiedząc, że nasz rząd spartaczył robotę podczas huraganu Katrina? Czy mamy zaufanie, że Ministerstwo Bezpieczeństwa Wewnętrznego i inne instytucje rządowe uporządkują swą działalność, jeśli Waszyngton pozostanie pod władzą jednej partii?" Wydaje się też, że wystąpienie Karla Roveąa jest biciem w bębny, bo zwraca uwagę na to, że wróg dla Ameryki istnieje nadal.
Inny komentator dochodzi do wniosku, że takie bicie w bębny wewnątrz Ameryki, wzmacnianym przez nagranie Osamy bin Ladena, jest niezamierzonym, znakomitym podarunkiem dla prezydenta Busha. Dzięki takiemu nagraniu, społeczeństwo amerykańskie uświadamia sobie nienawiść do bin Ladena. O tym pisze Steve Chapman w komentarzu dla "Chicago Tribune". Ostatnie dni stały się dla prezydenta ambarasem bogactwa, atakują go Al Gore i Osama bin Laden. Gorzej tylko mogłoby być wtedy, gdyby francuski prezydent skrytykował amerykańskiego prezydenta za to, że ten ostatni nie używa francuskich perfum.
Taśma z nagraniem terrorysty przypomina Ameryce, pisze Chapman, że cztery lata po zniszczeniu dwóch wież Centrum Handlu światowego, człowiek, który je zniszczył, nadal spokojnie odsłania nasze słabe punkty. "Ponawiając obietnice, że powyrzyna Amerykanów," pisze Chapman, "bin Laden bardzo wygodnie przenosi uwagę z Iraku, w czym prezydent jest słaby, na terroryzm, w czym prezydent jest mocny. Ostatnie badanie pokazuje, że tylko 37 procent Amerykanów aprobuje sposób, w jaki prezydent Bush prowadzi wojnę w Iraku. Natomiast 53 procent popiera sposób, w jaki zwalcza Al Kaidę".
Administracji nie przeszkadza to, że obrońcy swobód obywatelskich krytykują ją za zakładanie podsłuchów telefonicznych i innych, bo dochodzi do wniosku, że taka krytyka podkreśla powagę, z jaką prezydent i administracja podchodzą do walki z terroryzmem. Administracja oskarżana jest, że uczyniła niewiele dla zwycięstwa, ale jak dodaje Chapman dla odmiany miło jest stwierdzić, że obwiniana jest za to, że uczyniła zbyt wiele w tej polityce. To nie ma żadnego wpływu na kierunek, w którym zmierza opinia publiczna. Powtarzany jest wzorzec, znany z dawnych czasów, z Wietnamu i Korei. Tym razem zmiana w opinii publicznej następuje szybciej niż poprzednio, bo teraz wystarcza tylko 1 500 zabitych żołnierzy, podczas gdy w Wietnamie trzeba było 20 000 zabitych, aby skłonić Amerykanów do powiedzenia, że Lyndon B. Johnson popełnił błąd.
Amerykanie tak przywykli do myśli o łatwych i szybkich zwycięstwach, w miejscach takich jak Haiti, Boś-nia, Kosovo i Afganistan, pisze Chapman, że teraz nie chcą przyznać, że trzy lata walk po upadku Saddama nie mieści się w pierwotnych założeniach rozgrywki. Nie mieści się w niej także koszt 3 bilionów dolarów, jak wylicza ekonomista Joseph Stiglitz, laureat Nobla. Jeśli prezydent Bush chce walczyć o lepszy świat, podpowiada Chapman, kolejna wojna musi być przeprowadzona w trybie szybkim.
Skandal korupcyjny, w wykonaniu Abramoffa, wywołuje komentarze redakcyjne, jak w dzienniku "Washington Post". Zadawane są pytania, na które, jak pisze dziennik, prezydent Bush unika odpowiedzi. Tymczasem, chodzi o wyjaśnienia, kto personalnie w Białym Domu miał spotkania z Abramoffem i o czym na tych spotkaniach rozmawiano. Abramoff przyznał się do przekupstwa urzędników administracji - dla przykładu, głównego zaopatrzeniowca w Białym Domu. Wiadomo też, że prezydent Bush uczestniczył w spotkaniach z klientami Abramoffa. Stąd też należy postawić dalsze pytania: jak je organizowano i kto brał w nich udział. Republikanie nie akceptowali takiego postępowania w czasach prezydentury Clintona, tak samo nie można tolerować takiego zachowania ze strony obecnej administracji republikań-skiej.
źródła:
- o przemówieniu Karla Roveąa nt wroga Ameryki, o biernej postawie Partii Demokratycznej,
- o pytaniach dot. bezpieczeństwa narodowego, za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 24 stycznia, artykuł "Roveąs Early Warning", autor E.J. Dionne Jr.,
- o nagraniu bin Ladena jako niezamierzonym podarunku dla prezydenta Bush i o zmianach w opinii publicznej wg znanych wzorców z Wietnamu i Korei, za dziennikiem "Chicago Tribune", wydanie na 22 stycznia, artykuł "Bin Ladenąs unintended generous gift to Bush", autor Steve Chapman,
- o spotkaniach aferzysty Abramoffa organizowanych w Białym Domu i o pytaniach na ten temat, za dziennikiem "Washington Post", wydania na 28 stycznia, artykuł redakcyjny "Mr. Abramoffąs Meetings, Again".
Andrzej Niedzielski
Twój przyjaciel wrogiem
- 02/06/2006 09:43 PM
Reklama








