Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 20 grudnia 2025 18:34
Reklama KD Market

Czy cos w nas z JPII

Warszawa  Tysiące polskich pielgrzymów, którzy udali się do grobu Jana Pawła II, wrócili do swoich domów, rodzin, zajęć i normalnego życia. To samo dotyczy milionów, którzy uczestniczyli w rocznicowych uroczystościach papieskich w kraju, zapalali znicze, składali kwiaty pod pomnikami PapieżaPolaka, czy w wielotysięcznych tłumach wiernych wspólnie śpiewali "Barkę". Z ulic i skwerów służby porządkowe pousuwały całe tony stłuczonych, wypalonych zniczy i zwiędłych kwiatów, które jeszcze nie tak dawno wyrażały miłość i uwielbienia dla największego Syna Ojczyzny.

Na kościołach, ratuszach i murach miejskich gdzie niegdzie wiszą jeszcze ogromne portrety papieskie. Gdzie indziej pozostały trwalsze pamiątki narodowego przeżywania pontyfikatu, śmierci i rocznicowych uroczystości w postaci nowo odsłoniętych pomników i tablic pamiątkowych. Jak choćby wmurowane w elewację warszawskiego kościoła studenckiego św. Anny jedne z ostatnich słów Jana Pawła II: "Ja was szukałem, a teraz przyszliście do mnie. Dziękuję wam za to". Słowa te wypowiedział przed rokiem na łożu śmierci, dowiedziawszy się o tłumach młodzieży czuwających w modlitewnym skupieniu pod jego oknami.

Do ważniejszych rezultatów tego pontyfikatu i wszystkiego tego, co z nim się wiązało należy droga PapieżaPolaka na ołtarz. Jak wiadomo, już podczas jego pogrzebu młodzi żałobnicy na Placu św. Piotra zaczęli skandować "Santo subito" (co w luźnym tłumaczeniu oznacza: "Uczyńcie Go świętym natychmiast!"). W czerwcu ub. roku w dwa miesiące po jego śmierci, nowy papież Benedykt XVI uruchomił maszynerię beatyfikacyjną bez odczekania obowiązkowych pięciu lat wymaganych przez Prawo Kanoniczne. Natomiast podczas ostatnich uroczystości rocznicowych wołania te znacznie się zmogły.
Czy istnieje możliwość, że Jan Paweł II mógłby od razu zostać ogłoszony świętym, a nie błogosławionym? że tego sobie życzą miliony wiernych, i to nie tylko w Polsce, to wiadomo, ale podczas ostatniego konsystorza także część kardynałów zaproponowała pominięcie etapu beatyfikacyjnego. Do tych opinii przychylają się polscy hierarchowie kościelni i eksperci od prawa kościelnego.
Biskup Tadeusz Pierożek także uważa, że możliwość pominięcia beatyfikacji i ogłoszenia Jana Pawła II od razu świętym istnieje. Za tym jego zdaniem przemawia fakt, że dotyczy to człowieka bardzo dobrze znanego na całym świecie, do którego grobu w Watykanie pielgrzymują miliony wiernych z całego świata. Od jego śmierci przy grobie Jana Pawła w kryptach watykańskich modliły się ponad cztery miliony wiernych. Zostawiają tam karteczki z życzeniami, modlitwami i prośbami. Służby porządkowe systematycznie je usuwają, ale nie wyrzucają. Tych świstków uzbierało się już 10 dużych worków, które też przyśpieszą drogę Jana Pawła na ołtarze. Dodajmy, że do władz kościelnych trafiają liczne prośby o rychłą kanonizację jak i petycje w tej sprawie podpisane przez całe grupy wiernych.

Ale wszyscy są w zgodzie, że wszystko zależy od Ojca świętego. Jako najwyższy prawodawca Kościoła jest on władny przyśpieszyć a nawet uchylić istniejące procedury kanoniczne. "Przepisy prawa kanonicznego nie są w przypadku Jana Pawła II przeszkodą. Są one ustalone przez Kościół i mogą być uchylone"  twierdzi biskup Pieronek. Podziela ten pogląd ekspert prawa kanonicznego ks. prof. Remigiusz Sobański: "Papież może generalnie zmienić procedury beatyfikacyjne i kanonizacyjne i w konkretnym przypadku zdecydować, że kanonizacja odbędzie się w inny sposób".

Może jedynie powstać zastrzeżenie, czy należy zastosować taką szybką ścieżkę. Czy ostateczny efekt nie będzie bardziej wiarygodny, jeśli droga Jana Pawła na ołtarze odbędzie się normalnie, zgodnie z tradycją i z zastosowaniem przyjętych reguł? Ostateczna decyzja należy do Benedykta XVI. Wielu Polaków i nie tylko Polaków żywi nadzieję, że ogłosi PapieżaPolaka świętym podczas swej pierwszej papieskiej pielgrzymki do Polski w dniach 2528 maja. Ale czy zostanie "świętym natychmiast", czy cała sprawa potrwa kilka lat, jest rzeczą pewną, że prędzej czy później świętym zostanie. Ważniejszym wydaje się jednak pytanie, co ten pontyfikat dał zwykłym ludziom, zwłaszcza tzw. normalnym, przeciętnym Polakom.

Polacy nieraz imponują swoim przywiązaniem do tradycji, symboli i rytualnych gestów, skłonnościom do uniesień. Podniosły nastrój tuż po śmierci papieża sprzyjał składaniu deklaracji, ale ile z tego się zmaterializowało i przyniosło trwałe efekty? Czy coś z tego w ludziach zostało? Zdania są podzielone.
Umiarkowanym optymistą jest biskup Kazimierz Nycz, ordynariusz diecezji koszalińskokołobrzeskiej. "Z jednej strony nie spodziewałem się, że to wszystko, co w takich momentach jest deklarowane, będzie wykonane, dlatego że nigdy tak nie jest. W życiu to nie jest takie proste. Ale jednocześnie mój optymizm polega na tym, że dużo więcej rzeczy trwałych, jest w ludziach. () Gdy jestem np. w szkołach na wizytacji i uczestniczę w wielu spektaklach, to inspiracje Janem Pawłem II są widoczne na każdym kroku i to nie tylko z okazji tej rocznicy. Treść tego pontyfikatu powoli wchodzi w życie, umysły, serca. To staje się dla młodego pokolenia historią. I to jest najważniejsze, aby młodych, którzy pamiętają papieża z końcówki jego pontyfikatu, uczyć tego, czego uczył papież".

Raz po raz powraca sprawa "pokolenia JP2". Czy ono istnieje, czy był to chwytliwy wymysł dziennikarzy, skwapliwie podsycony przez producentów koszulek i innych gadżetów? Jak wiadomo, tych młodych Włochów, którzy podczas pogrzebu skandowali "Santo subito!", i im podobnych prasa włoska nazwała "papa boys" (chłopcy papieża).

Młodzi Polacy także nie pamiętają innego papieża, całe ich dotychczasowe życie do 2 kwietnia 2005 r. zbiegło się z pontyfikatem Jana Pawła II.
Wielu takich w ostatni weekend mówiło wysłannikom mediów, ile PapieżPolak dla nich znaczył i jak zmienił im życie. Pewna studentka pod inspiracją Jana Pawła zaczęła jako woluntariuszka bezpłatnie pomagać chorym dzieciom. Kto inny zaczął się udzielać w duszpasterstwie akademickim, czy po prostu stara się być życzliwszy dla sąsiadów i ludzi spotykanych na ulicy.

Ale "pokolenie JP2" nie odnosi się wyłącznie do młodzieży. Do niego należą nie tylko ci, którzy się urodzili mniej więcej w czasie, gdy Jan Paweł został papieżem, a dziś liczą sobie ponad ćwierćwiecze. Należą także ci, których prawie całe dorosłe życie upłynęło pod znakiem tego pontyfikatu. Pokolenie dzisiejszych 40i 50latków, ludzi którzy rozpoczynali życie zawodowe i zawierali małżeństwo mniej więcej w roku 1978, też jest pokoleniem JP2. Należą doń także emeryci. Tu kalendarz nie ma większego znaczenia. Ważne jest świadomie chcieć być członkiem "pokolenia JP2", mieć świadomość, że ten pontyfikat zostawił w człowieku jakieś owoce, że coś w nim zmieniło się na lepsze.

Wracając do kwestii beatyfikacji, uważa się, że medycznie niewytłumaczalne pokonanie choroby Parkinsona przez pewną zakonnicę francuską może zostać zaliczone jako cud wymagany do beatyfikacji. Ale oprócz cudownych uzdrowień wiele innych znaków wiąże się z osobą PapieżaPolaka. Jak powiedział Główny Postulator jego procesu beatyfikacyjnego, ks. Sławomir Oder, niebo się szeroko otwarło i za sprawą Jana Pawła nastąpił istny wysyp łask Bożych. Jedni się uwolnili od nałogów, inni zerwali z grzesznym życiem, pogodzili się z rodziną albo pogodzili się z Panem Bogiem przystępując do spowiedzi po długoletniej przerwie.

Ale prawdziwy cud by się dokonał, gdyby potrafili się pogodzić działający w Polsce politycy. W pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła duchowni wezwali polityków do zaniechania sporów. Apelował o to kardynał Stanisław Dziwisz, dodając, że także i media publikują wieści, które nie służą pojednaniu. Zdaniem arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego "dziś najlepsze dla Polski byłoby porozumienie Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Naród wskazał na dwa ugrupowania, które przecież wyrosły ze wspólnych korzeni, i ci politycy powinni podjąć starania. Jeżeli dzisiaj cokolwiek ich różni, to jakieś uczuciowe urazy, które na pewno można przezwyciężyć".
Ale przeciwny takiemu porozumieniu senator z ramienia Platformy Stefan Niesiołowski skomentował tę sugestię krótko: "To byłby cud, a cuda się rzadko zdarzają". Choć w polityce wszystko jest możliwe, niewiele na to wskazuje, że mimo wszystko wreszcie zawiąże się koalicja dwóch dużych ugrupowań o zbliżonym solidarnościowym rodowodzie. Okazuje się, że najbardziej oporna na pojednawcze posłanie Jana Pawła II, ba  chyba nawet na działanie łaski Bożej, jest arogancka, unosząca się ambicjami, pamiętliwa i zacietrzewiona polska klasa polityczna.

Robert Strybel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama