Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 19 grudnia 2025 18:27
Reklama KD Market

Zmiany pozorowane

W odpowiedzi na rosnące niezadowolenie z krajowej i zagranicznej polityki Białego Domu, a szczególnie na krytyki ze strony niedawno emerytowanych generałów pod adresem sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, administracja przeprowadziła pozorowaną "czystkę", która może przynieść krajowi więcej szkód niż korzyści.

Odejście sekretarza prasowego Białego Domu, Scotta McClellana, nie wpłynie na zmianę polityki administracji, a jedynie na sposób przekazywania wiadomości o decyzjach rządu w lepszym świetle, jeśli znajdzie się taki magik, który w obliczu ciągłych niepowodzeń i pomyłek, potrafi tej sztuki dokonać.

Teraz, gdy nie spełniło się nic z zamiarów i obietnic Białego Domu odnośnie Iraku, uwagę od błędów może odciągnąć wyłącznie mistrz propagandy. W sytuacji kiedy zdecydowana większość obywateli przestała ufać prezydentowi i większość jest przekonana, że popchnął kraj do wojny, manipulując informacjami wywiadu, propaganda nie na wiele się zda, choć w przeszłości  dla tej administracji  pracowała wyjątkowo wydajnie.

McClellan był przekaźnikiem prześladowanym przez korespondentów sfrustrowanych niemożliwością wyciągnięcia konkretnych odpowiedzi. Człowiekiem zażarcie broniącym prezydenta i jego ludzi, instrumentem Karla Rove’a, służącym do wprowadzania dziennikarzy w błąd przez niedopowiedzenia, półprawdy i uniki.

O tym, że Biały Dom nie zamierza zmieniać kierunku polityki i nie ma sobie nic do zarzucenia świadczy przekonanie nowego szefa personelu Josha Boltena (wcześniej dyrektora budżetu), że notowania Busha spadają z powodu nieumiejętnego przedstawiania decyzji prezydenta przez McClellana. A przecież bardziej kreatywne chwalenie "osiągnięć" administracj Busha byłoby zwykłym fantazjowaniem.

Prawdziwy niepokój budzi odsunięcie człowieka zwanego twórcą i "mózgiem Busha"  Karla Rove od polityki i skierowanie go do tego, w czym okazał się mistrzem. Rove zajmie się przygotowaniami do wyborów do Kongresu. I jest to niezbity dowód, że republikanie poczuli się silnie zagrożeni. Wielu ustawodawców ubiegających się o reelekcję odrzuciło ofertę zwyczajowej pomocy Busha na szlaku kampanijnym, z obawy o złe skojarzenia.

Rove, jak wiadomo, jest człowiekiem pozbawionym skrupułów. Magikiem w przedstawianiu dobrych czynów w złym świetle. Nie cofa się przed przekręcaniem faktów, choć zawsze ustami innej osoby. W czasie pierwszej prezydenckiej kampanii wyborczej Busha, kiedy jego republikański rywal sen. John McCain uzyskał przewagę na południu kraju, Rove, z pomocą lidera Chrześcijańskiej Koalicji Ralpha Reeda, sięgnął po wyjątkowo obrzydliwą metodę walki. Tuż przed prawyborami, podczas niedzielnych nabożeństw, jego ludzie zatknęli za wycieraczki zaparkowanych przed kościołami samochodów ulotki z fotografiami czarnej dziewczynki z podpisem "bękart McCaina". Rozmodlone południe oddało głosy na "nowo narodzonego chrześcijanina"  Busha.

W rzeczywistości dziecko trafiło do USA na prośbę Matki Teresy. Osieroconą dziewczynkę przywiozła tu na operację żona senatora. Państwo McCain nie mieli sumienia odsyłać małej do biednego afrykańskiego sierocińca. Adoptowali dziewczynkę.

O tej znanej sprawie pisał magazyn "Vanity" już po wyborach. żaden z liczących się dzienników nie przytoczył tych faktów. Dlaczego? Z tego samego powodu, który zamknął dziennikarzom usta w czasie przygotowań do inwazji na Irak.

Dziś McCain, potencjalny kandydat na prezydenta, zabiega o poparcie chrześcijańskich fundamentalistów, którzy 6 lat temu potępili go z kretesem. Uzyskał nawet "wybaczenie" ewangelisty Jerry’ego Falwella. Inny republikański kandydat, były burmistrz Nowego Jorku, Rudolph Giuliani, mimo tak liberalnych poglądów, jak uznawanie prawa kobiet do aborcji, zapewnił sobie poparcie "superchrześcijanina" Ralpha Reeda, który sam kandyduje na wicegubernatora Georgii. Reed jest splamiony współpracą z Jackiem Abramoffem, byłym wpływowym lobbystą, który dostał 6 lat więzienia za finansowe przekręty.

Wspólnie z nim, w zamian za pieniądze na chrześcijańskie programy, Reed oszwabił Indian. Ponieważ Abramoff poszedł na współpracę z prokuratorem można oczekiwać, że wszystkie sprawki "bogobojnych" działaczy republikańskich wyjdą na jaw. Nie ma zatem pewności, czy poparcie ze strony chrześcijańskich fundamentalistów jest powodem do radości w chwili, gdy maszyna propagandowa przestała funkcjonować.
Elżbieta Glinka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama