Podczas wspinaczki na Lhotse (8513 m) zginął jeden z dwóch czeskich alpinistów, z którymi zaprzyjaźnili się Polacy. To czwarta ofiara w ciągu miesiąca w tym rejonie.
Bazą pod Everestem, gdzie odpoczywa polska ekipa, wstrząsnęła ta tragiczna wiadomość. "Trudno uwierzyć w kolejną tragedię, szczególnie, że miała miejsce tak blisko nas. Byliśmy dwoma pierwszymi ekipami, które rozstawiły obok siebie namioty w obozie III. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy nie tak dawno temu na ścianie Lhotse, kiedy mijaliśmy się podczas wspinaczki. Nie znamy szczegółów wypadku poza tym, że jeden z Czechów zginął w drodze z obozu III do IV i, że w tej chwili jego ciało znajduje się w obozie II" - przekazała przygnębiona Martyna Wojciechowska.
Czeski alpinista jest czwartą ofiarą śmiertelną od chwili przybycia polskiej ekipy do bazy pod Mount Everestem, miesiąc temu. 21 kwietnia na lodospadzie Khumbu (Ice Fall) zginęło trzech Szerpów, którzy wynosili depozyt do obozów I i II. Przygniotły ich ogromne seraki.
Szerpowie powiększyli do 182 listę ofiar, które pochłonął Everest. Natomiast na Lhotse, który to szczyt jest rzadko atakowany, zginęło 12 alpinistów, m.in. Jerzy Kukuczka (26 października 1989 roku), drugi w historii - po Reinholdzie Messnerze - zdobywca Wielkiej Korony świata (wszystkie 14 szczytów o wysokości ponad 8000 m.
Będący w składzie polskiej wyprawy włoski alpinista Simone Moro spotkał się parę dni temu z czeskimi wspinaczami w obozie III. "Odwiedzili mnie w namiocie podczas aklimatyzacji. Odniosłem wrażenie, że są zmęczeni. Proponowałem żeby wstrzymali atak szczytowy i wrócili na górę w trakcie kolejnego okna pogodowego. Jestem wstrząśnięty tą śmiercią" - powiedział Moro.
Polska ekipa postanowiła przesunąć plan ataku na szczyt Mount Everestu (8848 m) z 13 na 17 maja. "Zależy to jednak prognoz pogody. Trudno przewidzieć czy ten termin jest ostateczny" - dodała Martyna Wojciechowska.








