Wiele słów krytyki usłyszało kierownictwo PZPN od członków sejmowej komisji kultury fizycznej i sportu, która w środę oceniała występ polskiej reprezentacji w finałach piłkarskich mistrzostw świata w Niemczech. Prezes związku Michał Listkiewicz zgodził się z większością zarzutów.
Wstęp do oceny polskich piłkarzy zrobił podsekretarz stanu w ministerstwie sportu Grzegorz Schreiber, który podkreślił wąskie pole współpracy PZPN z tym resortem w zakresie rozwoju futbolu. "Mimo to analiza sytuacji zmusza nas do kilku spostrzeżeń. Reprezentacja nie wykonała zadania sportowego i planu minimum, zatem ocena nie może być pozytywna" - powiedział Schreiber.
"Potrzebne są głębokie zmiany strukturalne i szkoleniowe w polskiej piłce. Niezbędne są zmiany organizacyjne w PZPN - apelował przedstawiciel ministerstwa sportu. - Zdajemy sobie sprawę, że to wymaga kilku lub kilkunastu lat, ale my ze swojej strony oferujemy dużą współpracę. Prawo zabrania ministrowi sportu ingerowania w działalność niezależnej organizacji, jaką jest PZPN, zatem musimy stworzyć ramy współpracy nad koniecznymi zmianami".
Po nim oceny dokonał prezes PZPN Michał Listkiewicz, który podkreślił, iż wszyscy w Polsce oczekiwali od drużyny narodowej lepszego występu w Niemczech, niż cztery lata wcześniej w Korei Płd. "Zakwalifikowanie się do finałów mistrzostw świata nie jest chyba złym wynikiem, ale ten sukces był dawno. Występ naszych piłkarzy w Niemczech nikogo nie zadowolił, a kluczowy był pierwszy mecz, który przegraliśmy. Problem tkwił w przygotowaniu fizycznym podstawowych zawodników - żurawski, Szymkowiak czy Krzynówek po prostu byli w słabej formie. Sztab szkoleniowy za późno na to reagował, zbyt późno doszło do zmiany taktyki gry zespołu. Co mógł poradzić trener Janas, że kilku naszych reprezentantów było niechcianych w swoich klubach? Oczywiście można było wziąć innych, ale Polska nie dysponuje takim potencjałem piłkarzy, z których można by szybko wybrać godnych zastępców" - mówił Listkiewicz.
Prezes PZPN potwierdził, że potrzebne są zmiany szkoleniowe. "żeby dobrze szkolić, trzeba mieć gdzie to robić. Najważniejsze są nie tylko stadiony, ale zwykłe boiska, których w Polsce brakuje. A budowanie ich nie jest rolą PZPN, to jest zadanie państwa, samorządów. Poza tym każdy klub piłkarski powinien prowadzić szkołę dla młodych piłkarzy, finansowaną z funduszy państwowych" - powiedział Listkiewicz.
Po nim swoją ocenę przedstawił wiceprezes PZPN Henryk Apostel, który opowiedział posłom o przygotowaniach piłkarzy bezpośrednio przed rozpoczęciem turnieju. "22 maja w Szwajcarii rozpoczęło się zgrupowanie, na którym miała być ćwiczona taktyka i szybkość. Z uwagi na złe wyniki badań zawodników sztab szkoleniowy musiał skupić się na motoryce i sile. Dlatego trenerzy zaczęli kombinować, jak to wszystko połączyć. Błędna była taktyka przyjęta przez trenera na pierwszy mecz. Gdyby od początku nasz zespół grał dwoma napastnikami, a trener Janas dokonałby wcześniej zmian, to może wynik byłby inny. Polski zespół nie zaprezentował tego, co powinien" - wyjaśniał Apostel.
O potrzebie zmian szkolenia młodzieży mówił również były reprezentant Polski Grzegorz Lato. "Jeśli nie zainwestujemy w młodzież, to za cztery lata będzie to samo. Trzeba skupić się na szkoleniu młodych piłkarzy, może wtedy za kilka lub kilkanaście lat polska reprezentacja godnie zaprezentuje się na mundialu".
Po tych wszystkich wypowiedziach przyszedł czas na poselskie zapytania. Były reprezentant Roman Kosecki pytał, czy potrzebny był mecz z Kolumbią przed mistrzostwami świata, czy można coś zrobić z nadmiernie rozbudowaną strukturą PZPN i czy możliwe jest stworzenie bazy dla polskich reprezentacji wszystkich kategorii wiekowych, podobnej do tej, jaką mają Francuzi.
Inni posłowie zarzucali związkowi brak zainteresowania Szkołami Mistrzostwa Sportowego (SMS), brak pełnienia funkcji nadzorczej wobec reprezentacji, a niektórzy posuwali się do kategorycznych żądań. "Czas zreformować PZPN i OZPN-y, czas przewietrzyć struktury piłkarskie. Niech niektórzy działacze przejdą na emeryturę, niech zajmą się przykładowo wychowywaniem wnuków. żądamy natychmiastowych działań" - grzmiał poseł Marek Matuszewski.
W poselskich wypowiedziach dominowały tony krytyczne. Dariusz Olszewski, były działacz piłkarski pytał retorycznie: "Eliminacje mistrzostw świata były niby udane, a jakie były wyniki meczów z Anglią? Może za awans powinniśmy podziękować Holandii lub Czechom? A jakie były wyniki meczów towarzyskich naszych piłkarzy po zakończeniu eliminacji? Czy nowy selekcjoner Leo Beenhakker nie jest przypadkiem trenerem prezentującym przestarzałą myśl szkoleniową?"
Temat Beenhakkera był podejmowany także przez innych członków komisji. Pytano o osiągnięcia tego trenera, o to, czy wydawane na jego pensję pieniądze nie powinny być przeznaczone raczej na szkolenie młodzieży. Niektórzy posłowie wkraczali w inne sfery piłkarskie, jak korupcja w polskim futbolu, czy też sprawy finansowe PZPN. "Dyskusja przerodziła się w swoisty sąd nad ministerstwem, PZPN i całą polską piłką" - podsumował Schreiber.
Listkiewicza zgadzał się z większością zarzutów. Wyjaśniał, że spotkanie z Kolumbią rozegrane było na żądanie Janasa, że PZPN jest rzeczywiście zbyt rozbudowany, że zbyt dużo osób liczy zarząd związku, zgodził się z opinią, że działalność SMS-ów pozostawia wiele do życzenia, a w czasie mistrzostw świata władze związku nie spisały się najlepiej. "PZPN został osiem lat temu przewietrzony, ale widocznie nadal trzeba to robić" - mówił Listkiewicz, broniąc jednocześnie zatrudnienia Beenhakkera. "Przykład siatkówki i skoków narciarskich pokazał, że warto spróbować zatrudnić zagranicznego szkoleniowca. Holender znany jest w świecie jako mistrz mobilizacji" - podkreślił Listkiewicz.








