Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 17 grudnia 2025 15:13
Reklama KD Market

Lś siatkarzy - USA - Polska 1:3

Polska pokonała w Salt Lake City Stany Zjednoczone 3:1 (22:25, 25:23, 25:23, 25:23) w inauguracyjnym meczu grupy A Ligi światowej siatkarzy.


USA: Stanley, Priddy, Suxho, Polster, Millar, Hoff, Lambourne (libero) oraz Billings, Gardner.


Polska: Murek, Wlazły, Zagumny, Pliński, Kadziewicz, świderski, Ignaczak (libero) oraz Szymański.


Amerykanie nie bez przyczyny obawiali się polskiej reprezentacji. Starali się jak tylko mogli utrudniać przygotowania do meczu podopiecznym Raula Lozano. Na posiłki Polacy musili jeździć autokarem, bowiem w hotelu, w którym zostali zakwaterowani, nie mogli liczyć na wyżywienie. Do tego na początku spotkania okazało się, że organizatorzy... zapomnieli odpowiednio napompować piłki.


W pierwszym secie polscy siatkarze nie mogli poradzić sobie z Claytonem Stanleyem (205 cm). Były kolega klubowy Dawida Murka z Panathinaikosu Ateny mocno i dokładnie serwował oraz skutecznie atakował. To głównie dzięki jego postawie gospodarze byli górą w tej partii.


Poniżej oczekiwań spisywał się natomiast Mariusz Wlazły. Przy stanie 19:19 najpierw zespuł zagrywkę, później został zablokowany i zawodnicy USA "odskoczyli" na dwa punkty. Tej przewagi już nie oddali, choć losy seta próbował zmienić jeszcze atakujący z drugiej linii Sebastian świderski. W ostatniej akcji Wlazły posłał piłkę w aut, mimo że w bloku był tylko jeden siatkarz rywali.


Polacy szybko się pozbierali i w kolejnych setach to oni byli górą. Boiskowym cwaniactwem imponował rozgrywający Paweł Zagumny, który kilka razy "oszukał" Amerykanów. Dobrze spisywali się też inni polscy siatkarze, nic dziwnego, że Lozano z rezerwowych sięgnął tylko, ale na krótko, po Grzegorza Szymańskiego.


W drugiej odsłonie Polacy prowadzili już 20:14 i wówczas rozpoczął się koncert gry Stanleya (wcześniej miał kilka nieudanych zagrań). Jego seryjne zdobywanie punktów zakończył dopiero świderski. W tym momencie przewaga "biało-czerwonych" stopniała do punktu. Za chwilę James Polster posłał piłkę w aut, a partię zakończył Daniel Pliński.


Kolejne sety miały podobny przebieg. Reprezentanci Polski uzyskiwali sporą przewagę, którę jednak łatwo roztrwaniali. W czwartej, decydującej partii, mocno podopiecznym Lozano dał się we znaki Brook Billings (znany z występów w AZS Częstochowa), który udanie zastąpił Stanleya.


Nerwowo zrobiło się, kiedy po akcji Ryana Millara drużyna USA wyszła na prowadzenie 18:17. Ciężar gry wziął wówczas na swoje barki doświadczony Murek, który zanotował asa serwisowego. Kilka sekund później Pliński zablokował Williama Priddy'ego i Polacy wygrywali 20:18. W końcówce znów słabo prezentował się Wlazły, ale znacznie lepiej grali jego koledzy.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama