Makabryczna zbrodnia
Wieczór 25 grudnia rodzina Ramseyów spędziła u mieszkających po sąsiedzku przyjaciół. Wrócili do domu około 21.30. Sześcioletnia córka podobno już spała, więc ojciec położył ją do łóżka. To był ostatni raz, kiedy rodzice mieli widzieć ją żywą. Kiedy następnego dnia rano Patsy Ramsey zeszła do kuchni tylnymi schodami, ze zdziwieniem zauważyła list leżący na jednym ze stopni. Był to list od porywacza JonBenét z żądaniem okupu.
Przerażona kobieta natychmiast zadzwoniła na policję a następnie do rodziny i przyjaciół. Już wkrótce dom zapełnił się policjantami i zrozpaczonymi krewnymi, nikomu jednak nie przyszło do głowy dokładnie przeszukać posesji. Dopiero osiem godzin później John na prośbę jednej z policjantek zaczął sprawdzać pomieszczenie po pomieszczeniu, szukając ewentualnych śladów. To on znalazł ciało córki w piwniczce na wino.
Dziecko zostało uduszone prowizoryczną garotą. Morderca związał jej też ręce a usta zalepił taśmą. Śledztwo wykazało, że zanim zginęła, została wykorzystana seksualnie i uderzona w głowę ciężkim narzędziem. Na bieliźnie dziewczynki znajdowała się niewielka ilość krwi, która do niej nie należała. Policja dysponowała więc DNA potencjalnego sprawcy – teraz należało go znaleźć.
Morderca w rodzinie?
Śledczy od początku założyli, że mordercą jest ktoś z domowników. Zachowanie Patsy i Johna, którzy przez cztery miesiące odmawiali poddania się przesłuchaniu, tylko potęgowało te podejrzenia. Zastanawiające było też, skąd morderca tak dobrze znał zwyczaje rodziny. Wiadomość zostawił na tylnych schodach, których rano zawsze używała Patsy, a nie na głównej klatce schodowej od frontu. Ponadto najwyraźniej nie obawiał się nakrycia na gorącym uczynku – napisał wyjątkowo długi, zajmujący ponad dwie strony list i, co jeszcze bardziej zastanawiające, zażądał okupu w wysokości $118 tysięcy dolarów. Tyle dokładnie wynosiła roczna premia Johna Ramseya, którą otrzymał tuż przed świętami.
Tropy te wyraźnie wskazywały na domowników, a zwłaszcza na Patsy Ramsey. Analiza grafologiczna wykluczyła bowiem jej męża jako autora listu, jednak wykazała zastanawiające podobieństwo pomiędzy pismem Patsy i mordercy. Założono więc, że to ona zabiła córkę a mąż pomógł jej zatrzeć ślady.
Na rzecz tej teorii przemawiało zachowanie Johna po odnalezieniu ciała dziecka. Zamiast zostawić je na miejscu zbrodni, wziął córkę na ręce i zaniósł do salonu. Zerwał taśmę, którą miała zaklejone usta i próbował rozplątać sznur garoty. Zniszczył w ten sposób cenne ślady, które mogły doprowadzić do mordercy. I choć przypuszczalnie było to nieświadome działanie zrozpaczonego ojca, wydawało się podejrzane.
Według innej hipotezy JonBenét mogła zostać zamordowana przez jej starszego brata, dziewięcioletniego Burke’a. Po przesłuchaniu w obecności psychologa stwierdzono, że jego zachowanie mogło wskazywać na udział w zbrodni lub wiedzę na temat tego, co się stało. Zarówno Burke, jak i jego rodzice przez całe lata obwiniani byli przez media o śmierć dziewczynki. Winę kogoś z rodziny wykluczyło dopiero wykonane po dwudziestu latach zaawansowane badanie DNA.
Kulawe śledztwo
Ponieważ policja nie była w stanie dokonać żadnych postępów w śledztwie, do zespołu po kilku miesiącach dołączył doświadczony detektyw Lou Smit. Od początku uważał, że popełniono wiele błędów na wczesnym etapie dochodzenia, pozwalając rodzinie i znajomym Ramseyów zadeptać ślady w domu i nie zabezpieczając miejsca zbrodni.
Zignorowano również wybite w piwnicy okno, uważając, że nie ma żadnego związku ze sprawą. Okazało się jednak, że morderca mógł bez problemu dostać się przez nie do środka. Kiedy detektyw przejrzał dokładnie raporty, dokonał kolejnego odkrycia – na piżamie dziewczynki znaleziono jeszcze jeden ślad obcego DNA, inny od tego pozostawionego na bieliźnie, jednak nikt temu nie poświęcił uwagi.
Nikt nigdy też nie poszedł tropem charakterystycznego odcisku buta firmy Hi-Tech, znalezionego w pobliżu zamordowanej. Przeoczono również ślad po użyciu paralizatora na ciele JonBenét. Ponowna, skrupulatna analiza poszlak nareszcie pozwoliła ruszy
śledztwo z miejsca a uwaga śledczych skierowała się na potencjalnych podejrzanych spoza rodzinnego kręgu.
Tropy donikąd
Smit i jego zespół jeszcze raz dokładnie przepytali znajomych i sąsiadów Ramseyów. Ich uwagę zwrócił emerytowany profesor William McReynolds, który co roku wcielał się w rolę Świętego Mikołaja na przyjęciach dla dzieci. Niektórzy sąsiedzi nazywali go „Dirty Santa”, bowiem jego nadmierne zainteresowanie małymi dziećmi wydawało się podejrzane. Wszyscy wiedzieli, że JonBenét była jego ulubienicą i przepadała za staruszkiem. Wykluczono go z kręgu podejrzanych po porównaniu jego DNA z próbkami pobranymi z ubrań dziewczynki.
W ten sam sposób wykluczono dwóch pedofili – Gary’ego Olivę i Johna Eustace. Obaj przyznali, że często oglądali występy JonBenét w telewizji i byli nią zafascynowani. Patsy stroiła córkę w krótkie sukienki, mocno malowała i czesała w sposób bardziej pasujący dorosłym kobietom niż kilkuletniej dziewczynce. Gary przyznał, że kiedy zobaczył ją w telewizji, przebraną i w mocnym makijażu, śpiewającą, że chciałaby zostać ukochaną kowboja, był nią oczarowany. Miał mnóstwo wycinków prasowych na jej temat, podobnie jak John Eustace. Obu z kręgu podejrzanych wykluczyło badanie genetyczne.
Ślepym zaułkiem okazał się również trop prowadzący do zatrudnionego przy konkursach piękności fotografa Randy’ego Simonsa. Na wieść o śmierci JonBenét zadzwonił do rodziców innych dziewczynek i zapewniał o swojej niewinności, choć nikt pod jego adresem nie wysuwał żadnych oskarżeń. To oraz co najmniej dwuznaczne zdjęcia dzieci na ścianach jego pracowni zwróciły uwagę policji, jednak nie znaleziono żadnych dowodów jego winy.
Kolejnym podejrzanym był mechanik samochodowy Michael Helgoth. Chwalił się znajomemu, że razem z kumplem wpadł na pomysł zbrodni doskonałej, na której się wzbogacą. Co ciekawe, mieli „zarobić” kwotę bardzo zbliżoną do tej wymienionej w liście z żądaniem okupu. Zanim jednak policji udało się go przesłuchać, Michael popełnił samobójstwo. W czasie śledztwa w jego domu znaleziono wiele wycinków prasowych na temat JonBenét, paralizator oraz buty Hi-Tech. Po porównaniu rozmiarów okazało się jednak, że nie pasowały do śladów z miejsca zbrodni. Ponownie wykonano badania genetyczne, które wykazały brak zgodności DNA.
Tajlandzki ślad
W 2002 roku z Michaelem Tracey, producentem filmów dokumentalnych o JonBenét, skontaktował się mężczyzna, posługujący się pseudonimem „Daxis”. Wyznał mu, że jest „namiętnym miłośnikiem małych dziewczynek” i szczegółowo opisał seksualne wykorzystywanie JonBenét. Napisał, że podczas ostatniej napaści na nią przypadkowo niemalże ją udusił, używając „specjalnego naszyjnika erotycznego”. Miała się tym tak bardzo wystraszyć, że zakleił jej usta taśmą, owinął kocem i uderzył w głowę latarką.
Tracey początkowo uważał, że jego tajemniczy korespondent jest tylko kolejnym, relatywnie niegroźnym szaleńcem, jakich wielu kręciło się przy tej sprawie. Jednak kiedy po czterech latach „Daxis” podał mu szczegóły zbrodni, o których wiedziała tylko policja, Tracey poinformował o wszystkim prokurator Mary Lacy. Po kilku miesiącach mężczyznę namierzono w Tajlandii.
Okazało się, że nazywa się John Mark Karr i jest byłym nauczycielem, który zbiegł do Tajlandii po tym, jak został złapany na posiadaniu dziecięcej pornografii. Karr był sąsiadem Ramseyów w czasie, gdy mieszkali w Michigan a ich ówczesna gospodyni zeznała, że widywała go w ich domu. John został poddany ekstradycji do Stanów Zjednoczonych. Na miejscu sprawdzono jego DNA – nie pasowało. Co więcej, jego rodzina i znajomi dali mu niepodważalne alibi – tamte święta spędzał z rodziną w innym stanie.
Po ponad dwudziestu latach śledztwa sprawa śmierci JonBenét Ramsey pozostaje jedną z najbardziej zagadkowych i bolesnych w historii kryminalistyki. Jednak wraz z rozwojem technologii, jaką mają do dyspozycji detektywi, pojawiła się nadzieja, że sprawiedliwość w końcu dosięgnie osobę odpowiedzialną za tę zbrodnię. Zaawansowane analizy DNA, nowe techniki identyfikacji i coraz bardziej precyzyjne narzędzia śledcze mogą w niedalekiej przyszłości rzucić światło na sprawę, na co od lat czeka rodzina Ramseyów.
Maggie Sawicka