Dusze wojowników
Indianie, pierwotni mieszkańcy tych jałowych ziem, z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie opowieści o kamieniach, które żyją i wędrują nocą. Według jednej z nich są to dusze wojowników poległych w krwawej bitwie, uwięzione w skałach w ramach kary za ich pychę. Pod osłoną ciemności próbują uciec z przeklętej ziemi, lecz każdego poranka zastygają na nowo, zmuszone w nieskończoność kontynuować swą podróż.
Inna przypowieść mówi, że kamienie te są strażnikami skarbów ukrytych w piaskach pustyni. Napędzane tajemniczą energią, przemieszczają się, by zmylić śmiałków, którzy próbują odkryć ich sekret. Indianie opowiadają także o duchach burz piaskowych, które unoszą głazy niczym płatki kwiatów, zostawiając za sobą tajemnicze ślady.
Krajobraz Doliny Śmierci, która już w swojej nazwie niesie echo grozy i nieugiętej potęgi natury, jest surowy i przytłaczający: ogromne solniska, wyschnięte jeziora, pustynie i góry, które tworzą scenerię jakby z innego świata. Właśnie tu, między dwoma pasmami górskimi leży Racetrack Playa. Jej powierzchnia, mająca około 2,5 mili długości i 1,25 mili szerokości, sucha i popękana przez większą część roku, jest zaskakująco płaska, z różnicą wysokości wynoszącą zaledwie 1,5 cala między jej północnym i południowym krańcem.
Podczas rzadkich burz deszczowych woda spływa z otaczających ją zboczy, tworząc na niej płytkie, efemeryczne jezioro lub cienką warstwę błota. Roczna suma opadów wynosi tu jedynie 3-4 cale. W zimie zdarza się, że powstaje warstwa lodu o grubości od 1 do 2,5 cala. Po wyschnięciu gleba kurczy się, zostawiając charakterystyczne pęknięcia.
Powierzchnia Racetrack Playa jest gładka i jednolita, co sprawia, że ślady wędrujących po niej kamieni są szczególnie dobrze widoczne. Mogą mieć dziesiątki, a nawet setki stóp długości, szerokość od 3 do 12 stóp oraz głębokość przynajmniej 1 cala. Obserwacje wykazują, że zmiany pozycji kamieni zachodzą co dwa do czterech lat, często z drobnymi modyfikacjami w ich trasach. Niektóre przewracają się podczas przemieszczania, co zmienia odcisk ich śladów.
Same kamienie różnią się wielkością – od małych kamyków do głazów ważących setki funtów. Najwięcej ich znajduje się ok. 850 stóp od południowego krańca Racetrack Playa. Składają się głównie z dolomitu i sjenitu – skał magmowych i metamorficznych występujących w otaczających górach.
Fenomen wędrujących kamieni został po raz pierwszy udokumentowany przez geologów w latach 40. XX wieku. Odkryte przez nich ślady różniły się długością i kierunkiem, niektóre łagodnie zakręcały, inne były „postrzępione” i chaotyczne. W niektórych przypadkach dwa kamienie wydawały się poruszać równolegle, co sugerowało, że były w jakiś sposób zsynchronizowane.
Zagadka rozwiązana?
Od samego początku zjawisko to rodziło mnóstwo spekulacji. Czy były to siły magnetyczne? Działanie antygrawitacji? A może ślad działalności obcych cywilizacji? W latach 60. pojawiła się teoria, że Dolina Śmierci jest jednym z punktów kontaktowych z innymi wymiarami, a ruch kamieni to efekt „zakłóceń rzeczywistości” w tym miejscu. Niektórzy przypisywali ten fenomen złośliwym duchom. Nie brakowało też doniesień o osobliwościach „towarzyszących”: pulsujących światłach na horyzoncie czy dziwnych dźwiękach dochodzących z głębi pustyni.
Pomimo różnorodności hipotez żadna nie dała ostatecznej odpowiedzi, ponieważ nikt nigdy nie był świadkiem ruchu kamieni. Naukowe próby rozwiązania zagadki rozpoczęły się na dobre dopiero w latach sześćdziesiątych. Uczeni skrupulatnie mapowali szlaki wędrujących kamieni, analizowali powierzchnię Racetrack Playa i badali wzorce pogodowe. Jednak postęp tych prac był powolny, ponieważ niezwykłe zjawisko występowało rzadko i tylko w określonych warunkach.
W latach 70. geolodzy przeprowadzili jedno z pierwszych systematycznych badań wędrujących kamieni. Przez siedem lat śledzili ruchy 30 obiektów, zaznaczając ich pozycje i odnotowując warunki, w jakich się poruszały. Chociaż potwierdzili, że skały rzeczywiście zmieniały miejsce, nie byli w stanie bezpośrednio zaobserwować tego procesu ani określić jego dokładnego mechanizmu.
W kolejnych dekadach postęp technologiczny umożliwił bardziej wyrafinowane badania, ale przełom nastąpił dopiero 21 grudnia 2013 roku, kiedy badacze po raz pierwszy uchwycili kamienie w ruchu. Korzystając z fotografii poklatkowej o wysokiej rozdzielczości i lokalizatorów GPS, zaobserwowali, że poruszały się one w bardzo specyficznych warunkach.
Po rzadkich zimowych deszczach na powierzchni playa zebrała się cienka warstwa wody, która w mroźną noc zamarzła, tworząc warstwę lodu. Gdy wzeszło słońce, lód zaczął topnieć i pękać, łamiąc się na duże, cienkie panele. Wówczas nawet lekkie podmuchy wiatru wystarczyły, aby pchać je wraz z leżącymi na nich kamieniami po powierzchni. Połączenie lodu, wody i wiatru stworzyło wystarczającą siłę, aby poruszyć nawet najcięższe skały. Proces ten jest bardzo powolny i subtelny – trudno go zaobserwować gołym okiem z dużej odległości.
Wyniki tej obserwacji opublikowane w czasopiśmie „PLOS ONE” ostatecznie położyły kres dziesięcioleciom spekulacji. Dla tych, którzy chcą na własne oczy zobaczyć to niesamowite zjawisko, wyprawa do Racetrack Playa jest prawdziwą próbą wytrzymałości. Droga do wyschniętego jeziora prowadzi przez kamieniste, nieprzyjazne szlaki, a ekstremalne warunki pogodowe wymagają porządnego przygotowania. Wielu śmiałków twierdzi jednak, że warto podjąć ten trud, by stanąć oko w oko z wędrującymi kamieniami i poczuć mistyczną aurę Doliny Śmierci.
Monika Pawlak