Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 19 czerwca 2025 16:56

Tragedia Villemina

Przypadek zaginięcia czteroletniego Grégory’ego Villemina we francuskim miasteczku Lépanges-sur-Vologne jest jedną z najbardziej tajemniczych i kontrowersyjnych spraw kryminalnych XX wieku. Pomimo niezwykle intensywnych poszukiwań, zaangażowania wszystkich możliwych środków i sił policyjnych, sprawa od trzydziestu lat pozostaje nierozwiązana…
Reklama
Tragedia Villemina
Grégory Villemin

Autor: arch. rodz.

Anonimowe groźby

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

16 października 1984 roku w miejscowości Lépanges-sur-Vologne w regionie Wogezy we Francji rozpoczął się koszmar Jean-Marie Villemina i jego żony Christine. Ich czteroletni synek Grégory bawił się na podwórku po opieką matki. Jak zeznała później, weszła do domu tylko na chwilę, a kiedy wróciła na zewnątrz, chłopca już nie było. Rodzice początkowo myśleli, że po prostu gdzieś sam powędrował. Przeszukali pobliskie ulice, nawołując synka, jednak nigdzie go nie było. Zdenerwowani, zadzwonili na policję, która natychmiast wszczęła poszukiwania.

Kiedy wiadomość o zniknięciu małego Grégory’ego rozniosła się po miasteczku, do udziału w akcji poszukiwawczej zgłosili się również sąsiedzi. Przez kilka godzin drobiazgowo przeszukiwano okoliczne podwórka, pola i las, sprawdzano studnie i rowy melioracyjne, ale po chłopcu nie było śladu. Po kilku godzinach na pomoc wezwano helikopter i posiłki z sąsiednich miast. O pomoc poproszono również straż pożarną, która stawiła się na miejsce z psami tropiącymi, jednak nic to nie dało. Chłopczyk przepadł jak kamień w wodę. 

Przełom nastąpił około 21.15 tego samego wieczoru, kiedy anonimowy rozmówca poinformował telefonicznie jednego z członków rodziny, że chłopiec został zamordowany a jego ciało porzucono w rzece. Niedługo później w rzece około 7 kilometrów od domu odkryto zwłoki Grégory’ego. Miał związane ręce i nogi a na głowę naciągniętą czapkę. Zakończyło to akcję poszukiwawczą, ale jednocześnie otworzyło jeden z najbardziej zagadkowych rozdziałów w historii francuskiej kryminologii.

Rodzina Villeminów już przed tragedią była celem anonimowych gróźb i nękania. Od 1981 roku tajemniczy prześladowca wysyłał listy oraz dzwonił do członków rodziny, grożąc, że zniszczy ich życie. Ktoś groził Jean-Marie zemstą za bliżej nieokreślone przestępstwo, którego rzekomo miał się kiedyś dopuścić. Podobne groźby otrzymywali także jego rodzice. Nadawca musiał doskonale znać rodzinę lub nawet być jej członkiem, bowiem ujawniał szczegóły znane tylko Villeminom. 

Po śmierci Grégory’ego listy nie ustały. Jeden z najbardziej szokujących anonimów dotarł do Villeminów kilka dni po odnalezieniu zwłok dziecka. Autor napisał: „Mam nadzieję, że umrzesz z żalu. Twoje pieniądze nie przywrócą ci syna. To moja zemsta”. 

Śledczy przez lata starali się ustalić tożsamość autora anonimów, wykorzystując m.in. analizy grafologiczne i psychologiczne. Jedna z teorii głosiła, że za listami mógł stać Bernard Laroche, kuzyn Jean-Marie Villemina, który później został oskarżony o udział w porwaniu Grégory’ego. Inna hipoteza wskazywała na grupę członków rodziny działających wspólnie, być może w ramach osobistej zemsty lub zazdrości o sukcesy Jeana-Marie. Eksperci sugerowali, że autor listów mógł cierpieć na zaburzenia psychiczne, które doprowadziły do obsesyjnego nękania rodziny. Nigdy nie udało się ustalić, kto był tajemniczym prześladowcą.

W kręgu podejrzeń

Śledztwo w sprawie śmierci Grégory’ego szybko nabrało tempa, lecz od początku policja popełniała błędy. Miejsce odnalezienia ciała chłopca nie zostało właściwie zabezpieczone, wskutek czego wiele potencjalnych dowodów zostało utraconych lub zanieczyszczonych. Pod presją mediów i opinii publicznej śledczy skoncentrowali się na rodzinie, ignorując inne tropy. Policja badała tropy rodzinne, zakładając, że morderca pochodzi z kręgu najbliższych, zupełnie pomijając wątki prowadzące do znajomych i sąsiadów. Analizy grafologiczne anonimowych listów nie przyniosły jednoznacznych wyników, co spowodowało spekulacje i podziały wśród ekspertów. Niektóre dowody, takie jak lina użyta do związania Grégory’ego, zostały poddane analizie, lecz nie udało się ustalić ich pochodzenia ani powiązać ich z konkretnymi osobami.

W śledztwie pojawiło się również wiele sprzecznych zeznań. W 1985 roku Bernard Laroche, kuzyn Jeana-Marie Villemina, został aresztowany na podstawie zeznań nastolatki Murielle Bolle, która twierdziła, że widziała go w dniu porwania Grégory’ego razem z chłopcem. Jednak dziewczyna szybko wycofała się ze swoich oskarżeń, twierdząc, że została do nich zmuszona przez policję. Wywołało to podejrzenia o wywieranie presji przez członków rodziny na lokalne władze.

Jakby rodzinnych dramatów było mało, Jean-Marie Villemin zastrzelił Bernarda Laroche’a kilka dni po tym, jak ten opuścił areszt. Swój postępek tłumaczył rozpaczą i chęcią zemsty. Był przekonany, że to kuzyn zabił jego synka z zazdrości o sukcesy finansowe. Mężczyzna został skazany na 5 lat więzienia za zabójstwo. 

Christine Villemin również znalazła się w kręgu podejrzeń. W 1985 roku oskarżono ją o zamordowanie własnego syna na podstawie analizy grafologicznej listów od anonimowego nadawcy. Kobieta konsekwentnie zaprzeczała swojej winie, a w związku z brakiem dowodów sprawę przeciwko niej umorzono w 1993 roku.

W 1987 roku sprawa została przejęta przez nowego śledczego, który próbował uporządkować dokumentację i wznowić śledztwo. Jednak brak przełomowych dowodów, które wskazałyby sprawcę, naciski ze strony rodziny, przecieki informacji do prasy nie pomogły w rozwiązaniu sprawy małego Grégory’ego.

W kolejnych dekadach sprawę wielokrotnie wznawiano. W 2000 roku zastosowano nowe metody analizy DNA, lecz wyniki znowu nie pozwoliły jednoznacznie wskazać sprawcy. W 2017 roku na nowo przeanalizowano listy od tajemniczego anonima oraz dowody z miejsca zbrodni. Eksperci wskazali, że za groźbami mogło stać kilku członków rodziny Villeminów, jednak żadne konkretne oskarżenia nie zostały wniesione.

Morderstwo Grégory’ego Villemina do dziś pozostaje zagadką. Sprawa ujawniła głębokie podziały wśród rodziny Villeminów a także obnażyła problemy francuskiego systemu sprawiedliwości oraz środków masowego przekazu, które często pogłębiały chaos informacyjny. Pomimo upływu lat tragiczna historia chłopca nadal porusza serca i budzi pytania o to, jak sprawiedliwość może zawieść ofiary i ich rodziny.

Maggie Sawicka

Reklama

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama