Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 13 grudnia 2025 19:46
Reklama KD Market

To nie nasza wojna

Bagdad  Tom Lasseter, korespondent agencji prasowej McClatchy Newspapers, towarzysząc amerykańskim żołnierzom w czasie patrolu dzielnicy we wschodniej części Bagdadu, notował ich wypowiedzi.

Porucznik armii Antonio Hardy rozejrzał się wokół. Skrzywił się na odgłos strzału. Strzelec usytuowany na na dachu humvee powiódł wzrokiem po domach wypatrując snajpera. Wewnątrz kilku żołnierzy zastanawiało się, czy w drodze powrotnej do bazy ich pojazd zostanie wysadzony przez bombę.
"Szczerze mówiąc, sytuacja nie zmieni się bez względu na to, co zrobimy", powiedział 25letni Hardy z Atlanty. "Sądzę, że niektórzy ludzie w Ameryce nie chcą wiedzieć co tu się naprawdę dzieje, nie chcą słyszeć o zabijaniu. Są przed tym chronieni. Wszystko podaje im się w słodkim opakowaniu".

Podczas gdy wielu wyższych rangą oficerów i administracja Busha jest zdania, że decyzja prezydenta o wysłaniu dodatkowych oddziałów do spacyfikowania Bagdadu przyniesie sukces, wielu żołnierzy, którzy tu są , obawia się, że to już przegrana sprawa.

"Jak ma wyglądać zwycięstwo? Za każdym razem, gdy udajemy się w nowe miejsce, ktoś czeka, by nas zabić", zastanawia się 29letni Herbert Gill z Pulaski, Tenn. "Sunnici walczą z szyitami od setek lat. My tego nie zmienimy".
"Kiedy przeprowadzimy na jakieś miejsce kilka najazdów powstańcy znikają. Dwa, trzy miesiące później, gdy opuszczamy to miejsce i mówimy o naszym zwycięstwie, wracają i wszystko zaczyna się od nowa", mówi Gill.

żołnierze, którzy patrolują wschodni Bagdad, miejsce zamieszkania połowy 8milionowej populacji miasta, twierdzą, że tak bardzo wszystko wymknęło się spod kontroli, że 21,500 żołnierzy więcej nic nie załatwi.

Ludzie porucznika Hardy, z 2 brygady 2 dywizji piechoty armii z Fort Carson w Kolorado, patrolują południowowschodnią część Sadr City, siedzibę radykalnego kleryka szyickiego Moktady alSadra.
Na mapie Hardy zaznaczył 50 wybuchów przy drogach, jakie miały miejsce od końca października do teraz. Ostatnio porucznik był świadkiem wybuchu humvee, w którym zginął jego kierowca, a dwóch innych żołnierzy odniosło poważne obrażenia.

Zwalczający się wzajemnie sunnici i szyici, mają wspólnego wroga  Amerykanów.
"Możemy zaangażować się w walkę i wystrzelić całą amunicję ale to i tak nic nie pomoże. To nie nasza wojna. My tylko wpadliśmy w środek ich porachunków", mówi 19letni szeregowiec, Zach Clouse z Yorku w Pensylwanii.
Prawie wszyscy żołnierze, którzy patrolują ulice i alejki wschodniego Bagdadu uważają, że plan Busha może wstrzymać rozlew krwi tylko na krótką chwilę. Swoje przekonania uzasadniają różnymi przyczynami, w tym brakiem kompetencji i korupcją w irackiej armii, kompleksowością przemocy na tle wyznaniowym i brakiem poparcia ze strony Irakijczyków dla wysiłków Amerykanów.

"Mogą przysyłać coraz więcej ludzi. Dopóki jednak Irakijczycy nie zaczną z nami współpracować, nie będzie żadnych zmian", przewiduje 22letni sierżant z Tulsa Okla., Chance Oswalt.

Inicjatywa Busha przewiduje łączenie amerykańskich żołnierzy z irakijskimi i wspólne pilnowanie porządku w Bagdadzie. Niewielu amerykańskich żołnierzy uważa, że irackie siły mogą efektywnie działać bez amerykańskiej pomocy.
Ich oficerowie widzą rzeczy bardziej optymistycznie.

"Jeśli w ciągu następnych 46 miesięcy osiągniemy wystarczający postęp, to będziemy mogli mówić o przejęciu kontroli nad prowincjami przez irackie siły. Wówczas pchniemy nasze oddziały na rogatki Bagdadu", przewiduje podpułkownik Dean Dunham, zastępca dowódcy 2 brygady w 2 dywizji piechoty.

35letni major Christopher Wendland z Chicago uważa, że istnieje możliwość, iż pod koniec 2007 roku amerykańskie oddziały przekażą Bagdad w ręce irackich sił bezpieczeństwa.

"Jeśli iracka armia opanuje przemoc, w bezpiecznych miejscach dojdzie do postępu ekonomicznego i politycznego, któremu będzie towarzyszyć naprawa infrastruktury. Ta metoda zdała egzamin w kilku odizolowanych częściach Iraku, jak Tal Afar na granicy z Syrią. W większości nie wstrzymała jednak rozlewu krwi na dłuższy okres. (eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama