Dla kibiców obu drużyn był to "mecz przyjaźni", ale na boisku walka trwała od pierwszego gwizdka. Nie minęło 20 sekund, a Maksym Chłań już zobaczył żółtą kartkę za faul na przedzierającym się prawym skrzydłem Franie Tudorze. Co więcej, po rzucie wolnym podyktowanym za to przewinienie, już w 2. minucie na polu karnym gości doszło do wielkiego zamieszania, w którym największym sprytem wykazał się Jonatan Brunes i z bliska skierował piłkę do siatki.
Zanim wznowiono grę od środka, minęły aż trzy minuty, bo sytuacja była jeszcze analizowana przez sędziów obsługujących VAR, ale gol został zaliczony. Lechia odpowiedziała w 12. min, gdy Kacpra Trelowskiego pokonał Tomas Bobcek, ale gol nie został uznany, bo Słowak był na spalonym.
W 15. min fatalny błąd popełnił Rifet Kapic i dzięki niemu w sytuacji sam na sam z Szymonem Weirauchem znalazł się Ivi Lopez, ale on z kolei potknął się na piłce, do której dopadł Brunes i po raz drugi pokonał bramkarza Lechii.
Prowadząc dwiema bramkami, Raków nadal atakował i miał szanse na następne trafienia. Najlepszej okazji nie wykorzystał w 27 min Brunes, który mógł ustrzelić hat-tricka. Goście próbowali odpowiadać, ale nie dochodzili do sytuacji strzeleckich.
Lechia po przerwie zagrała odważniej, częściej atakowała, ale jej akcje nie stanowiły większego zagrożenia dla gospodarzy. Tymczasem w 58. min Raków powinien zdobyć trzecią bramkę, ale Weirauch tym razem nie dopuścił do strzału Brunesa, a dośrodkowanie Norwega z linii końcowej nie było precyzjne i padło łupem zawodników z Gdańska. Jeszcze lepszą okazję miał Brunes w 70 min, gdy znalazł się z piłką na połowie rywali i miał już przed sobą tylko Weiraucha, ale pośliznął się i potem w oddaniu skutecznego strzału przeszkodzili mu obrońcy.
Za to w 71. min kontaktową bramkę dla gdańszczan zdobył Tomasz Wójtowicz, który płaskim strzałem z kilkunastu metrów pokonał zasłoniętego Trelowskiego, a piłka nieco zmieniła kierunek po otarciu się o Ariela Mosóra. Goście krótko myśleli o wyrównaniu, bo w 75 min po przeciwnej stronie boiska w roli lewoskrzydłowego wystąpił Erick Otieno, a dośrodkowaną przez niego piłkę do własnej bramki skierował Bujar Pllana i Raków prowadził 3:1.
Jeszcze w 82. min Lechia liczyła na rzut karny, bo obsługa VAR wezwała sędziego Marcina Szczerbowicza do monitora, by zobaczył czy aby Zoran Arsenic nie dopuścił się faulu, ale arbiter nie zmienił zdania i nie odgwizdał "jedenastki".
Był to dziesiąty mecz ekstraklasy, w którym Marek Papszun prowadził Raków przeciwko Lechii i ósme zwycięstwo częstochowian (przy dwóch wygranych gdańszczan).