(Korespondencja własna "Dziennika Związkowego")
Warszawa Powstanie i upadek rządu jest normalną koleją rzeczy, wymiana premiera też nie jest niczym nadzwyczajnym, a zmiana ministra to czynność zgoła rutynowa. Mimo to od czasu do czasu taka zmiana robi większe niż zwykle wrażenie, wywołuje poczucie żalu i rozczarowania. Tak było w przypadku obalenia rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 r., i tak jest ostatnio z powodu podania się do dymisji lub jak kto woli zwolnienia ministra obrony narodowej, Radosława Sikorskiego.
Odejście Sikorskiego odbiło się głośnym echem. Ogłoszone w tym tygodniu jego podanie się do dymisji i jej rychłe przyjęcie przez premiera Jarosława Kaczyńskiego wywołało lawinę komentarzy w kraju i za granicą na skalę nie spotykaną przy ustąpieniu członka gabinetu RP. W niezwykle mocnych słowach wydarzenie to ocenił światowej sławy profesor politologii polskiego pochodzenia, Zbigniew Brzeziński, mówiąc: "Dymisja Radosława Sikorskiego to poważne osłabienie Polski w chwili, kiedy toczą się ważne negocjacje z Ameryką odnośnie umieszczenia rakiet obronnych USA na terenie Polski, oraz dalsza samoizolacja Polski na arenie międzynarodowej. Eliminuje z rządu RP jedyną osobę dobrze orientującą się w kwestiach strategicznych i geopolitycznych".
Daniel Fried, b. ambasador USA w Warszawie a obecnie zastępca sekretarza stanu USA ds. europejskich, który blisko współpracował z Sikorskim, powiedział: "Współpracowaliśmy od wielu lat i ogromnie go cenię. To bardzo doświadczony, silny i zdolny człowiek, który jak na ministra obrony miał duży dar myślenia strategicznego. Zawsze świetnie rozumiał Amerykę i Amerykanów. W rozmowach polskoamerykańskich zawsze mówił, co naprawdę myśli, za co go bardzo ceniliśmy. (...) Nie można niedoceniać pozycji do jakiej doszedł podczas swojej wcześniejszej pracy w Waszyngtonie. Był jednym z zaledwie 23 nieAmerykanów, którzy weszli do elity tutejszych "thinktanków" (instytutów politologicznych)".
Richard Kupchan, ekspert amerykańskiej Rady ds. Zagraniczynch (Council on Foreign Relations), uważa, że "Sikorski utrzymywał przyjazne stosunki z najbardziej wpływowymi politykami w Waszyngtonie, ale jednocześnie dał się poznać jako twardy negocjator. Jak choćby wtedy, gdy prowadził z Donaldem Rumsfeldem rokowania o uzyskanie dla Polski jak największej pomocy USA w zamian za utrzymanie polskich wojsk w Iraku. Podobnie zapewne byłoby i w czasie rozmów o budowie bazy tarczy antyrakietowej".
Jako "dotkliwą stratę dla Polski" ocenił odejście Sikorskiego wpływowy niemiecki dziennik "SŸddeutsche Zeitung". Zdaniem warszawskiego korespondenta gazety Thomasa Urbana, "Sikorski właściwie nigdy nie pasował do polskiego rządu. (...) Jest obyty w świecie, mówi po angielsku jak Brytyjczyk, mieszka we własnym eleganckim wiejskim dworku i jest ożeniony z amerykańską publicystką, pochodzącą z tradycyjnie liberalnej żydowskiej inteligencji wschodniego wybrzeża (USA)".
Warto tu przypomnieć, że 900 wojsk polskich kontynuuje misję wojenną w Iraku, Polska przygotowuje się do wysłania tysiącosobowego kontyngentu wojskowego do Afganistanu i jest w przededniu wyjątkowo ważnych rozmów z USA o rozmieszczeniu na swoim terytorium systemu obrony przeciwrakietowej. We wszystkich tych dziedzinach istotną rolę odgrywał właśnie Sikorski. Pod względem własnej ideologii patriotycznej nie ustępuje ani braciom Kaczyńskim, ani Piłsudskiemu. Gdy dowiedział się o rosyjskoniemieckich planach budowy Gazociągu Północnego po dnie Morza Bałtyckiego z pominięciem Polski, nie zawahał się przyrównać go do paktu RibbentropMołotow. A swego czasu powiedział, że antykomunizm wyssał z mlekiem matki.
Skoro tak, to dlaczego musiał odejść? Spekulacji nie brakowało w kręgach medialnych, które najczęściej wskazywały na konflikt między Sikorskim a likwidatorem Wojskowych Służb Informacyjnych oraz szefem nowo powstałych na ich miejsce Służb Kontrwywiadu Wojskowego, Antonim Macierewiczem. Oprócz konfliktu osobowości między znanymi z determinacji i uporu, dawnymi działaczami niepodległościowymi, sprawa miała dotyczyć m.in. misji NATOwskiej w Afganistanie. Macierewicz miał blokować wysłanie do Afganistanu ludzi wskazanych przez Sikorskiego, choć sam nie miał własnych ludzi za wielu, stąd niektóre stanowiska w SKW pozostają nieobsadzone.
Z braku dobrych kandydatów Macierewicz miał do Afganistanu typować byle kogo, ludzi z łapanki, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia ze zwalczaniem obcych szpiegów wojskowych. Wielu z nich to cywile, część nie tylko nie zna miejscowego języka, ale w ogóle nie zna Bliskiego Wschodu i Azji. W efekcie obaj panowie prawie się nie kontaktowali Sikorski sobie, Macierewicz sobie. Kiedy Sikorski zwrócił się do premiera z wnioskiem o odwołanie Macierewicza, w mediach rozeszła się pogłoska, że miał postawić ultimatum: "Albo ja, albo Macierewicz!"
Były też spięcia między Sikorskim a prezydentem i premierem. Bez uzgodnienia z prezydentem, głównym dowódcą sił zbrojnych, złożył wniosek o odwołanie szefa Sił Powietrznych gen. Stanisława Targosza i dymisja została zablokowana. Sprzeciwiał się pomysłowi prawej ręki prezydenta, Aleksandra Szczygły, aby do jednostek wojskowych wprowadzić oficerów wychowawczych, co Sikorskiemu za bardzo pchniało sowieckimi politrukami. Krążą też wieści, jakoby na prywatnych spotkaniach Sikorski niezbyt pochlebnie się wyrażał o braciach Kaczyńskich i ktoś na niego doniósł. (Notabene, na stanowisku ministra obrony Sikorskiego zastąpił właśnie Szczygło, dotychczasowy szef kancelarii prezydenckiej.)
Premier Kaczyński natomiast zaprzeczył, jakoby konflikt między Sikorskim a Macierewiczem był powodem dymisji. Przyznał, że mogły być jakieś nieporozumienia między tymi panami, ale głównie chodziło o to, że on i prezydent mieli odmienne niż Sikorski zdanie co do sposobu działania w ministerstwie. Wyraził nadzieję, że Sikorski pozostanie w kręgach Prawa i Sprawiedliwości (startował z listy PiS do Senatu), dodając, iż ma dla niego "poważną propozycję, która będzie aktualna za jakieś pół roku".
Podczas pożegnalnej konferencji prasowej Sikorski powiedział, że zaszczytem było pracować w rządzie Jarosława Kaczyńskiego i potwierdził, bez podawania przyczyny, że rzeczywiście złożył wniosek o odwołanie Antoniego Macierewicza z funkcji szefa SKW. Dał do zrozumienia jedynie, że nie dano mu odpowiednich narzędzi ani kadr, aby zminimalizować ryzyko wysyłania wojsk w rejon konfliktu zbrojnego. "Kocham ten resort, kocham Wojsko Polskie" zaznaczył. Na uroczystości pożegnalnej przy Grobie Nieznanego żołnierza z kolei z widocznym wzruszeniem powiedział: "Ministrowie odchodzą, wojsko pozostaje!".
44letni obecnie Sikorski już w marcu 1981 r. jako licealista stanął na czele Uczniowskiego Komitetu Strajkowego w swoim liceum w Bydgoszczy. Ojciec był szefem "Solidarności" w biurze projektów, a matka (po zejściu "Solidarności" do podziemia w stanie wojennym) została jej skarbnikiem. Radek wkrótce wyjechał do Wielkiej Brytanii uczyć się angielskiego, gdzie zastał go stan wojenny i otrzymał azyl polityczny. Na Oksfordzie studiował nauki polityczne, filozofię i ekonomię.
Po ukończeniu studiów chciał ujawnić sowieckie zbrodnie i postanowił wyjechać jako korespondent wojenny do Afganistanu, którego ludność walczyła z sowieckim okupantem. Z kałasznikowem na ramieniu przemierzał, z zeszytem i aparatem fotograficznym, górzyste bezludzia z oddziałem afgańskich rebeliantów. Po jednym z sowieckich nalotów Sikorski sfotografował zabitą afgańską matkę z martwymi dziećmi i za zdjęcie to otrzymał nagrodę World Press Photo. Pisywał do różnych pism anglojęzycznych jak "The Wall Street Journal", "National Review" i "Sunday Telegraph" i stał się cenionym komentatorem w CNN, BBC, Voice of America i Fox News.
Sikorski wrócił do Polski po upadku PRLu i w 1992 r. został wiceministrem obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Wywołało to furię u wyszkolonej w Sowietach komunistycznej generalicji. W rządzie premiera Jerzego Buzka został wiceministrem spraw zagranicznych, ale gdy postkomuniści Millera ponownie dostali się do władzy w 2001 r. Sikorski wyjechał do Ameryki. Jako minister obrony w rządzie Marcinkiewicza a następnie Kaczyńskiego, osobiście oblatywał zakupione przez Polskę nowe amerykańskie myśliwce F16, skakał na spadochronach i odwiedzał polskie wojska w Iraku.
Wszystko na to wskazuje, że człowiek o takich talentach i doświadczeniach, nie mówiąc o dużym uroku osobistym, będzie dalej służył Ojczyźnie i bronił jej interesów. Niezależnie od niesprecyzowanej jak dotąd propozycji premiera, chodzą słuchy, że Sikorski chciałby objąć stanowisko sekretarza generalnego NATO. Miał taki zamiar ujawnić w wąskim gronie bliskich przyjaciół.
Robert Strybel








