Semirunnij poprawił rekord życiowy wynikiem 6.12,95. To rezultat lepszy od rekordu Polski Szymona Palki (6.16,16), ale 22-letni zawodnik nie ma jeszcze obywatelstwa polskiego, choć może startować z polską licencją we wszystkich zawodach międzynarodowych, z wyjątkiem igrzysk olimpijskich.
Pochodzący z Rosji panczenista startował w jednej z pierwszych par. Dopiero pod koniec rywalizacji wyprzedzili go Norweg Sander Eitrem - 6.10,05 oraz Holender Beau Snellink - 6.11,71. Za plecami reprezentanta Polski finiszował m.in. utytułowany Włoch Davide Ghiotto.
Był to dopiero drugi indywidualny medal polskiego zawodnika w historii tej imprezy, która rozpoczęła się w 1996 roku w... Hamar. Wcześniej na podium stanął tylko Damian Żurek, trzeci przed rokiem w Calgary na dystansie 500 m.
Sześć medali Polacy wywalczyli dotychczas w konkurencjach drużynowych. Po ten szósty sięgnęły w czwartek panczenistki w sprincie drużynowym. Polki jechały niemal w tym samym składzie, co w 2024 roku w Calgary - tylko Igę Wojtasik zastąpiła powracająca po przerwie macierzyńskiej Kaja Ziomek-Nogal. Zwyciężyły Holenderki przed Kanadyjkami.
W sprincie drużynowym mężczyzn nieoczekiwanie najlepsi okazali się Chińczycy, wyprzedzając Holendrów i Amerykanów. Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek - na piątym miejscu, przed drużynami Kanady, Korei Południowej i Niemiec.
W jedynym finale bez udziału biało-czerwonych - 3000 m kobiet zwyciężyła Holenderka Joy Beune, a drugie miejsce zajęła weteranka torów łyżwiarskich, siedmiokrotna medalistka olimpijska, 37-letnia Czeszka Martina Sablikova.
Już pierwszego dnia imprezy Polacy wyrównali osiągnięcie medalowe z Calgary. A przed nimi jeszcze kolejne szanse. Zakończenie mistrzostw w niedzielę.