(Korespondencja własna "Dziennika Związkowego")
Warszawa - Na polskiej scenie politycznej znów wre i kipi. Trwa wymiana ciosów. Głównie na falach eteru, ale także na łamach prasy krzyżują się wzajemne oskarżenia i pretensje, pomówienia i obelgi najcięższego kalibru. Bywają wyrażane dość niewybrednym, karczemnym niekiedy językiem. Zwaśnione strony straszą się wzajemnie prokuratorem i sądami, a żądne sensacji media są w swoim żywiole. Czyli polska normalka.
Przedmiotem obecnej kontrowersji stał się raport o zlikwidowanych we wrześniu ub.r. Wojskowych Służbach Informacyjnych (WSI), czyli komórki szpiegowskiej polskich sił zbrojnych. W 1991 roku PRLowskie służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze w zasadzie przemianowano na WSI.
W gorączkowym okresie po upadku PRLu nie zawsze starczyło nowego personelu z odpowiednią wiedzą i doświadczeniem, by nowe służby stworzyć od podstaw i sprawnie prowadzić, więc obsadzano je m.in. wyszkolonymi w Sowietach wojskowymi i innymi specjalistami o mocnym PZPRowskim rodowodzie, bo innych wtedy jeszcze nie było. Zadaniem WSI miało być dostarczeniu władzom rządzącym informacji o charakterze wojskowomilitarnym, ochronie Wojska Polskiego przed obcą agenturą wywiadowczą i ochronie tajemnicy państwowej w zakresie obronności.
Wobec powstającego po upadku PRLu demokratycznego ustroju, jej pogrobowcy starali się zachować dotychczasowe wpływy i zabezpieczyć przyszłość swoich rodzin i towarzyszy partyjnych. Stąd też WSI było wykorzystywane do innych niż wymienionych wyżej celów. Zarzucono tym służbom nielegalny handel bronią, inwigilację środowisk politycznych, bezprawną ingerencją na rynku paliwowoenergetycznym, wpływanie na media, powiązania z rosyjskimi kręgami wywiadowczomafijnymi i inne nieprawidłowości.
Słowem WSI było ważnym ogniwem w układach politycznobiznesowogangsterskich, których rozbicie stało się jednym z głównych celów obecnego obozu rządzącego. W ub. roku większością 375 głosów przeciwko 48 Sejm podjął decyzję o likwidacji WSI. Likwidatorem WSI w randze wiceministra Obrony Narodowej został Antoni Macierewicz, a w miejsce WSI powołano Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego.
Jednak gdy niedawno ogłoszono raport Macierewicza, rozpętała się istna burza. Niektóre wymienione w nim osoby deklarują swoją niewinność i grożą krokami prawnymi. Czterech ambasadorów i kilkunastu attach wojskowych będących agentami WSI zostało odwołanych do Warszawy na "konsultacje". A Lech Wałęsa, któremu zarzucono, że nie uporał się z nadużyciami WSI i nie rozwiązał tej formacji podczas swojej kadencji prezydenckiej, dosłownie stracił opanowanie i zaczął ciskać niewybrednymi obelgami.
"Mamy durnia jako prezydenta grzmiał Wałęsa, poproszony o skomentowanie zawartej w raporcie oceny. Wciągnęli mnie do tego raportu, palili moją kukłę" powiedział na temat marszów na Belweder, ówczesną rezydencję prezydencką, jakie przed kilkunastu laty organizowali przeciwko niemu bracia Kaczyńscy. Gdy dwoje posłów Prawa i Sprawiedliwości złożyło na Wałęsę oficjalne doniesienie do prokuratury o znieważenie głowy państwa, czemu grozi maksymalna kara trzech lat więzienia, b. prezydent jeszcze bardziej się zaczął wściekać.
"Po stokroć powtarzam to, co już powiedziałem odparł Wałęsa, zapytany, czy zamierza przeprosić prezydenta za publiczne nazwanie go "durniem". Ci ludzie (Kaczyńscy i Macierewicz) są chorzy. Chorzy na głupotę. Powinien się nimi zająć lekarz" perorował. Macierewiczowi ma za złe, że w 1992 r. ujawnił teczkę, w której Wałęsa figurował jako ubecki konfident o kryptonimie Bolek. Wówczas zareagował doprowadzając do obalenia rządu Jana Olszewskiego, w którym Macierewicz był ministrem spraw wewnętrznych. Teraz zagroził, że za raport prawdopodobnie poda Kaczyńskich do sądu.
Sam prezydent Kaczyński, jak oznajmił, nie zamierza się zniżać do poziomu Wałęsy, za to jego prawa ręka i obecny minister obrony Aleksander Szczygło nie zostawił na b. prezydencie suchej nitki. "Były prezydent Lech Wałęsa odpowiada za zaniechania w sprawie likwidacji WSI. (...) Wałęsa zdradził cały ruch "Solidarności" wygrywając wybory w grudniu 1990 roku i później idąc na współpracę z postkomunistami, z wszystkim co najgorsze, i to jest jego wina".
"Jakim prawem oni śmią podważać mój autorytet? odparł Wałęsa. Na razie to oni takimi ocenami zdradzają i niszczą wszystko, co ja zbudowałem i ruch Solidarności zbudował. Czy oni byliby dzisiaj posłami, prezydentami i premierami, gdybym ja wtedy nie wywalczył wolności? Czyniłem to, na co mnie było stać, na ile miałem moce i umysłowe i intelektualne i organizacyjne. A co zrobił Szczygło w tym czasie?"
Wałęsę wziął w obronę Jan Rokita z Platformy, mówiąc: "Jestem wstrząśnięty tym, co pan minister obrony narodowej (Szczygło) powiedział o b. prezydencie Polski. Mówienie o Lechu Wałęsie takim językiem, językiem zdrady narodowej, o polskim bohaterze narodowym, jest czymś obrażającym moje poczucie patriotyzmu".
Ale Platforma Obywatelska, która przez półtora roku jeszcze nie zdążyła się pogodzić z klęską wyborczą z 2005 r., głównie i przy tej okazji szuka dziury we wszystkim, co robi obecny rząd. Specjalizujący się w atakach na braci Kaczyńskich Bronisław Komorowski uważa, że raport jest niewiarygodny z powodu dodawania i usuwania fragmentów w ostatniej chwili, a ponadto jego zdaniem szkodzi interesom państwa ujawniając powiązania ambasadorów z wywiadem. "Dokonano egzekucji na polskim wywiadzie wojskowym w sytuacji, kiedy wysyłamy polskich żołnierzy na wojnę do Afganistanu, ponieważ najwięcej korzyści z tytułu opublikowania tego raportu będą miały wywiady wrogie Polsce" uważa Komorowski i domaga się zatem powołania specjalnej komisji śledczej do zbadania raportu w sprawie WSI. Identyczne stanowisko reprezentują postkomuniści, z którymi Platforma coraz częściej wspólnie występuje.
Postkomunistyczny poseł Janusz Zemke stwierdził, że Sojusz LD jest też za powołaniem sejmowej komisji śledczej, która zbadałaby proces likwidacji WSI. Zwrócił się do prezydenta o jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy i przeproszenie skrzywdzonych osób. Zemke uważa, że wbrew temu, co twierdził Macierewicz, w raporcie znalazły się nazwiska ludzi uczestniczących w misjach pokojowych za granicą, a ich ujawnienie może spowodować problemy w stosunkach Polski z innymi krajami.
Negatywny stosunek do raportu ma także skupiony wokół "Gazety Wyborczej" liberalnolewicowy obóz Michnikowy. Obóz ten walnie przyczynił się do utrwalenia polskiego postkomunizmu, systematycznie sprzeciwiając się wszelkiej dekomunizacji, lustracji i innym rozliczeniom z PRLem. Jak pisze tygodnik "Wprost", to intelektualiści z "partii ludzi przyzwoitych" przy pomocy tajnych służb konserwowali w Polsce postkomunizm. "Ci, którzy przez kilkanaście lat bagatelizowali problem PRLowskiej pępowiny w służbach specjalnych, sowieckorosyjski background oficerów WSI, oskarżają dzisiaj likwidatorów WSI o to, że ich raport może zostać wykorzystany przez rosyjski wywiad" pisze tygodnik.
Przeciwnicy raportu chwytają się wszelkich agrumentów, by go zdyskredytować w obawie przed dalszym demaskowaniem ich nieeksponowanej dotychczas roli i tajnych interesów. Macierewicz przyznał, że były różne ataki na członków Komisji Weryfikacyjnej, która likwidowała WSI . "Były próby zastraszania czy szykany ze strony niektórych środowisk podczas prac nad raportem" powiedział.
"Członkowie komisji, wybitni fachowcy, ryzykowali bardzo dużo uważa Macierewicz. Polowano na nich przez te cztery miesiące każdego dnia, a kilku z nich wyrzucono z pracy. Pani GronkiewiczWaltz (z PO) wyrzuciła z pracy dwóch z nich za to, że pracowali w Komisji Weryfikacyjnej". Oprócz "Gazety Wyborczej" do zdecydowanych przeciwników należą wymienione w raporcie i podejrzane o powiązania z agentami b. wywiadu prywatne stacje telewizyjne TVN i Polsat oraz portal internetowy Onet.
Jak cała ta sprawa się rozwinie, dopiero się okaże. Wszystko na to wskazuje, że może mieć pewne konsekwencje nie tylko dla polskiego życia publicznego, ale także dla dyplomacji RP i nawet bezpieczeństwa polskich żołnierzy za granicą. Choć z drugiej strony, tak jak wiele innych poważnie wyglądających zagadnień, może się okazać burzą w szklance wody i rozejść po kościach. I głośną dziś jeszcze sprawę likwidacji WSI może wkrótce przyćmić jakaś nowa afera czy sensacja. Pod koniec ub. roku był seksskandal z Samoobroną Andrzeja Leppera w roli głównej. W styczniu w świetle medialnych reflektorów znalazł się nibyubecki agent, nowo mianowany arcybiskup Warszawy. Czy w marcu polską scenę publiczną nie zaczną wstrząsać jakieś nowe, szokujące, medialnie napędzane rewelacje?
Robert Strybel
Za i przeciw - raport Macierewicza
- 03/01/2007 09:04 PM
Reklama








