Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 14 grudnia 2025 01:02
Reklama KD Market

Kościół a media

(Korespondencja własna "Dziennika Związkowego")

Warszawa  - Z wielu przyczyn polski Kościół rzymskokatolicki znalazł się obecnie w trudnej sytuacji. Oprócz lustracji, mającej wyłowić duchownych, którzy szpiegowali własnych kolegów i przełożonych, dochodzą skandale obyczajowe i malwersacje finansowe. Ponieważ dzisiejsze media żywią się takimi informacjami i nierzadko wyolbrzymiają ich zasięg, nie zawsze jest łatwo stwierdzić faktyczną skalę tych zjawisk.

Następca kardynała Józefa Glempa, arcybiskup Stanisław Wielgus odszedł w niesławie w dniu swego ingresu w styczniu br. pośród oskarżeń o kolaborację z bezpieką, nowo mianowany przez papieża metropolita warszawski Kazimierz Nycz został zatem bardzo dokładnie sprawdzony i prześwietlony. Jego wybór spotkał się z powszechnym aplauzem i uznaniem i oceniano jego dotychczasową posługę duszpasterską samymi superlatywami.

Ci, którzy go znali, podkreślali jego otwartość na człowieka i gotowość do rozmawiania z mediami. Nie ukrywa się za zastrzeżonymi numerami telefonu ani sekretarzami i jest dostępny o każdej godzinie dnia i nocy, twierdzą osoby, które miały z nim już do czynienia.

Niektórzy dziennikarze zagraniczni pomylili otwartość z liberalizmem podając w swych depeszach, że nowy 57letni arcybiskup Warszawy jest "liberałem". Jeśli mieli na myśli to, co zazwyczaj z tym pojęciem się kojarzy, czyli nowinkarstwo obyczajowe czy rewolucyjne zmiany liturgiczne, to grubo się pomylili.

Arcybiskup Nycz jest całkowicie oddany Kościołowi, jego tradycji nauczaniu, jakie uosabiał Jan Paweł II i kontynuuje jego następca Benedykt XVI.
Dotychczasowy ordynariusz niezbyt znaczącej diecezji koszalińskokamieńskiej nad Bałtykiem prowadził pielgrzymkę kapłanów tejże diecezji po Ziemi Świętej, gdy dowiedział się o wyborze. Po powrocie do Polski oświadczył, że jako metropolita warszawski będzie otwarty na dziennikarzy i poprosił duchownych współpracowników o pomoc w tworzeniu programu dla diecezji. "Obiecuję uczyć się ludzi, Kościoła warszawskiego, uczyć Warszawy  z tym jakoś powoli będę sobie radzić. Natomiast na pewno dużo czasu zajmie mi poznanie duszy tego miasta, duszy tej diecezji"  powiedział nowy metropolita.

Ks. Nycz miał 38 lat, gdy w 1988 r. otrzymał nominację na krakowskiego biskupa pomocniczego i przez 16 lat był prawą ręką kardynała Macharskiego, który go uznał za dynamicznego, szybko uczącego się "biskupa do specjalnych poruczeń". Jako znakomity menadżer i organizator m.in. bezbłędnie zorganizował w 2002 r. ostatnią pielgrzymkę Jana Pawła II do Ojczyzny.

Ale Kościołowi nie brak doświadczonych organizatorów. W obecnej sytuacji potrzebny był przede wszystkim ktoś o nieskazitelnym świadectwie moralności. W swej kontrowersyjnej książce pt. "Księża wobec bezpieki", ks. Tadeusz IsakowiczZaleski potrafił ujawnić kolaborantów nawet tam, gdzie nikt tego nie podejrzewał. Tym donioślejsze więc są ustępy jego książki poświęcone Nyczowi, którego bezpieka przez 12 lat bezskutecznie próbowała zwerbować.

Jak zawsze w takich przypadkach bywa, zbierano na temat ks. Nycza wszelkie możliwe wiadomości. Był śledzony, inwigilowano jego rodzinę, rozmawiano z ludźmi z jego otoczenia i nasłano na niego księdzaagenta w celu skłonienia go do zwierzeń i znalezienia jakiegoś słabego punktu czy kompromitującej informacji. Z opublikowanych w wyżej wymienionej książce notatek esbeckich wynika, że "obowiązki katechetyczne wykonuje gorliwie i wszczepia młodzieży ideologię idealistyczną. Nie stwierdzono, by uprawiał świecki sty lżycia i nie ujawniono jego kontaktów z kobietami (...) Nie używa napojów alkoholowych, nie pali, nie posiada własnego środka lokomocji i korzysta tylko z państwowej i miejskiej komunikacji".

Ostatnią notatkę na temat ks. Nycza jego SBecki "anioł stróż" spisał w styczniu 1986 r., kiedy bezskutecznie werbowany kandydat na konfidenta po raz kolejny nie chciał z agentem bezpieki rozmawiać. "Kandydat zdecydowanie odmawia spotkania twierdząc, że tematy dot. spraw kościelnych należy omawiać z kardynałem Macharskim, a prywatnie nie będzie rozmawiał z przedstawicielami milicji. Jeżeli uważam, że popełnił przestępstwo, to prosi o oficjalne śledztwo"  doniósł agent swoim przełożonym i dodał: "W związku z powyższym składam wniosek o wyrejestrowanie wymienionego z kandydata na tajnego współpracownika i przekazuję materiały do archiwum".

Ale krótkotrwały poprzednik metropolity Nycza, arcybiskup Wielgus, nie tylko był konfidentem bezpieki, ale także miał wiedzieć o wykorzystywaniu seksualnym kleryków w diecezji płockiej, jak i o malwersacjach w miejscowym Caritasie. Takie rewelacje zamieściła niedawno na pierwszej stronie "Rzeczpospolita", twierdząc, że hierarchowie nie podjęli w tych sprawach żadnych skutecznych działań.

Od wielu lat płoccy hierarchowie tuszowali sprawy związane z wykorzystywaniem seksualnym kleryków przez księży  stwierdziła "Rzeczpospolita" na podstawie relacji niewymienionych z nazwiska księży informatorów. Podobnie jak w sprawie arcybiskupa Juliusza Paetza, który molestował kleryków w Poznaniu, zdaniem dziennika i tym razem polski Kościół nie poradził sobie z problemem.

W lipcu policja zatrzymała ks. Jarosława Nawatkowskiego, w którego komputerze funkcjonariusze znaleźli zdjęcia pornograficzne z udziałem dzieci. Prokuratura postawiła mu zarzut rozpowszechniania materiałów pedofilskich. W diecezji znany jest też przypadek księdza K., który pełnił funkcje wychowawcze w płockim Wyższym Seminarium Duchownym i jednocześnie był wykładowcą Niższego Seminarium. Sześć lat temu władze diecezji dowiedziały się, że molestował podopiecznych. Choć K. odszedł z seminariów, nadal pracował z młodzieżą i miał kontakt ze swoimi ofiarami.

Pozostał wykładowcą w płockim Punkcie Konsultacyjnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który mieścił się w tym samym gmachu co seminaria. W lipcu ubiegłego roku K. organizował letnie spotkanie dla kleryków, na które z Płocka nikt nie pojechał.

Jak gdyby tego nie było dość, "Rzeczpospolita" naświetliła afery gospodarcze w płockiej diecezji, w które podobno zamieszani są płoccy duchowni. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych wykrył w płockim Caritasie (katolickiej organizacji charytatywnej) nadużycia na sumę co najmniej 1,7 miliona złotych (ok. $586 tys.). Powołana w połowie ubiegłego roku przez płocką kurię specjalna komisja do wyjaśnienia zarzutów wykryła szereg nieprawidłowości, ale dyrektor płockiego Caritasu został zdymisjonowany dopiero w ubiegłym tygodniu?

Media często zarzucają Kościołowi taki właśnie brak błyskawicznej reakcji. Po prostu mamy do czynienia z dwoma bardzo różnymi obozami. Dla strony medialnej priorytetem jest polowanie na ciekawy temat, śledztwo prasowe ujawniające jakieś bulwersujące fakty, szokujące afery i pełne pikanterii skandale oraz szybkie ich tropienie, by ją nie ubiegła konkurencja. Głosząc hasło "społeczeństwo ma prawo wiedzieć", obóz medialny wie, że to się dobrze sprzedaje, podnosi poczytność prasy i oglądalność telewizji a to z kolei przyciąga dobrze płacących reklamodawców.

Kościół natomiast unika pośpiechu i wyciągania pochopnych wniosków, jak gdyby w myśl zasady "co nagle to po diable!" Mówi się, że młyny Kościoła wolno mielą. Jak wiadomo, misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii, by ludzi prowadzić do zbawienia, a w tej dziedzinie niecierpliwość, gwałtowne ruchy i szybkie zmiany uważa się za szkodliwe. Przede wszystkim zaś to, co najbardziej różni Kościół od celów medialnego świata to stosunek do skandali. Największym przewinieniem jest gorszenie maluczkich. Według Ewangelii Zbawiciel tylko raz jedyny pośrednio nawoływał do przemocy, a dotyczyło to gorszycieli, którzy zasłużyli na to, by z przywiązanym do szyi kamieniem młyńskim zostali wrzuceni do morza.

Ale dzisiejsza globalna medializacja coraz bardziej ogarnia świat, w tym także duchownych, kleryków i szeregowych katolików. Nawet praktykujący katolik w ciągu tygodnia zazwyczaj spędza w kościele jedną, jedyną godzinę, wysłuchując kazania, które nie przekracza 10 minut. Przez resztę tygodnia bombardują go treści materialistyczne, popkulturowe, częstokroć agnostyczne, bluźniercze i niemoralne, najczęściej przystrojone w piórka kolorowego blichtru i pozornie modnej nowoczesności. Czy Kościół polski, pozbawiony Jana Pawła Wielkiego i stojący przed trudnymi wyzwaniami współczesności, potrafi się odnaleźć? Oprócz afer, skandali i lustracji, również ma do czynienia z odpływem wiernych, rozpadem rodziny, rozpowszechnianiem się wolnych związków konkubinackich i płynącymi z Zachodu nowinkami obyczajowymi jak aborcja na życzenie, wojujący homoseksualizm i eutanazja.
Robert Strybel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama