Wciąż mało znane jest wspomnienie świętego, który jakby nie było jest pierwszym kanonizowanym świętym, a chodzi o powieszonego na krzyżu obok Pana Jezusa jednego z dwóch mężczyzn, którego powszechnie nazwano Łotrem. Dla odróżnienia od drugiego, który urągał Jezusowi, ten jest nazywany Dobrym Łotrem. Jego wspomnienie liturgiczne jest w kalendarzu wpisane na dzień 26 marca. To on, karcąc bluźnierstwa drugiego, mówi mu: „Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. I dodał: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Jezus mu odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”. Tak przekazał tę scenę Ewangelista Łukasz. Na podstawie apokryficznej „Ewangelii Nikodema”, występującej również pod nazwą „Akta Piłata” funkcjonuje on jako Dyzma, Demas albo Titus. Imię to, z języka greckiego „dysme”, oznacza: „zachód słońca”, „urodzony o zachodzie słońca”. Wiemy jeszcze, że ów św. Dyzma jest patronem tych, którzy zbłądzili i chcą wrócić na dobrą drogę, (więźniów, skazańców), a także kapelanów więziennych. O jego modlitwę i wsparcie proszą też umierający i pokutujący.
Postać Dobrego Łotra jest znakiem nadziei dla wielu, nie tylko wszelakiego rodzaju złoczyńców, złodziei i skazanych, ale dla każdego człowieka, który potrafi stanąć w prawdzie o sobie i szczerze przyznać się do tego, że jest grzesznikiem potrzebującym Bożego miłosierdzia. Jest znakiem nadziei dla każdego, kto nawet w ostatniej chwili życia postanawia zwrócić się do Pana Jezusa ze skruchą i prosząc o wybaczenie. Kogo stać na doskonały żal za swoje winy i grzechy, kto modli się z ufnością o swoje wieczne zbawienie.
Przy okazji tegorocznego wspomnienia przeczytałem wezwanie do modlitwy za więźniów, którzy sprawiedliwie odsiadują wyroki, aby zrozumieli swoje grzechy i jak Dyzma się nawrócili oraz za tych, którzy są więzieni niesprawiedliwie, aby odzyskali wolność. Pomyślałem, że przecież także tych drugich, niesprawiedliwie więzionych jest dzisiaj wiele. I sami nie wiemy, czemu wciąż istnieją systemy władzy i sądownictwa, które kierują się niesprawiedliwością. Reżimy, dla których zamykanie przeciwników politycznych wydaje się być jedynie „słuszną” postawą, gdyż nie potrafią podejmować dialogu lub jedynie w ten sposób manifestują swoją władzę.
Jest jeszcze jeden aspekt zatrzymania się nad czymś, co Kościół katolicki zalicza do uczynków miłosierdzia wobec ciała: „Więźniów pocieszać”, a mianowicie przeżywany Rok Jubileuszowy, Rok Święty. To w proroctwie Izajasza jest napisane: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej” (Iz 61, 1-2). To dokładnie te słowa odczytał Pan Jezus w synagodze u początku swojej misji i podsumował jednym zdaniem: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Mówią one wyraźnie o tym, by zapowiadać wyzwolenie i swobodę. Chodzi o to, by dawać nadzieję i zapraszać tych ludzi do tego, by nawrócili się i zmienili swoje życie.
Temat jest trudny. Wszak osadzeni w więzieniach, sprawiedliwie skazani za swoje czyny, uznani za zagrożenie dla społeczeństwa, muszą swoje wyroki odsiedzieć. Wiele jest przypadków, kiedy ludzie boją się ich powrotu i tego, że będą nadal źle postępować. Ten strach jest uzasadniony. Każdy wyrok powinien być uzdrawiający, resocjalizujący, prowadzący do stałej zmiany i poprawy postępowania. Niestety nie zawsze tak jest. Złych Łotrów, których można utożsamić z drugim powieszonym obok Jezusa na Golgocie, zacietrzewionych w swoim złu, jest wielu. Przeczytałem kiedyś o dobrej inicjatywie Caritas jednej z polskich diecezji, mającej na celu pomoc tym, którzy opuszczają więzienia. Przedstawili oni sytuację, która następuje: „W sytuacji braku konsekwentnej pomocy postpenitencjarnej, bardzo duży procent zwalnianych powiększa grupę osób zmarginalizowanych i bezdomnych, nie umiejąc zorganizować sobie życia na wolności. Co roku wychodzi na wolność liczba ludności sporego miasteczka. Aby mogli rozpocząć uczciwe i trzeźwe życie, musi się przy nich znaleźć ktoś, kto na początku im pomoże znaleźć pracę, miejsce zamieszkania, pokieruje do właściwych urzędów, ale przede wszystkim okaże ludzką życzliwość i zrozumienie, co najczęściej uruchamia proces stopniowej resocjalizacji i reintegracji społecznej”. Twierdzą zatem, że „Najlepiej, żeby [pomoc postpenitencjarna] rozpoczynała się jeszcze na terenie zakładu karnego, przed wyjściem osadzonego na wolność”.
Według takiego programu, „więźniowie mają możność brać udział w warsztatach i szkoleniach praktycznych, np. na temat gospodarowania finansami, korzystać z porad psychologa oraz doradców prawnych, socjalnych, zawodowych i rodzinnych, uczyć się odpowiedzialnego ojcostwa, podjąć terapię uzależnień, a po wyjściu na wolność nadal korzystać z pomocy, szczególnie ukierunkowanej na reintegrację rodzinną”.
Trzeba też pamiętać o tym, że „w przepełnionych więzieniach panuje często przemoc, upokorzenie i lęk przed wielką niewiadomą, jaką jest spotkanie z życiem po wyjściu na upragnioną wolność. Niestety, bardzo często wyjście z więzienia, kiedy nie ma bezpośredniego i natychmiastowego wsparcia, kończy się powrotem do przestępstwa, a potem ponownie za kraty”.
Cytuję ten tekst zamieszczony kilka lat temu w kwartalniku „Caritas Polska” (2/2018), gdyż w niezwykle trafny sposób pokazuje bardzo ważną sprawę, aby popatrzeć na więźnia przede wszystkim jak na człowieka, do którego mimo wszystko trzeba także wyciągnąć pomocną dłoń.
ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.