Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 10 czerwca 2025 16:18

Spuścizna Franciszka: poczekajmy z ocenami

Spuścizna Franciszka: poczekajmy z ocenami
Papież Franciszek

Autor: Stefano Costantino / Zuma Press / Forum

Wygenerowany za pomocą sztucznej inteligencji kilkusekundowy klip wideo ukazuje postać papieża Franciszka witanego serdecznie przez grupkę witających go poprzedników – Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I, Jana Pawła II i Benedykta. To jedno z ładniejszych cyfrowych podsumowań zakończonego w wielki poniedziałek pontyfikatu.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Cyfrowa rewolucja ma też jednak drugie, niemal wulgarne oblicze – to obraz  lasu wyciągniętych w górę rąk z komórkami ludzi, którzy za wszelką cenę próbują zrobić sobie selfie z otwartą trumną zmarłego papieża. Część osób przyniosła ze sobą specjalne kijki,  pozwalające na uniesienie telefonu jeszcze wyżej i uchwycenie szerszej perspektywy. Potem z entuzjazmem te zdjęcia publikowane są na portalach społecznościowych.

Te dwa obrazki mogą posłużyć jako symbol tego, z czym próbujemy się zmierzyć od pierwszych godzin od odejścia papieża Franciszka – próby oceny jego pontyfikatu. Podejścia do problemu potrafią być krańcowo różne: od pięknego, wręcz hagiograficznego bezkrytycyzmu, do twardego, trywializującego, czy wręcz wulgarnego spojrzenia na pontyfikat przez pryzmat modnych, aktualnych, choć z punktu widzenia Kościoła wcale nie najważniejszych problemów. W tych wszystkich wysiłkach – co zrozumiałe – brak szerszej historycznej perspektywy, wszak czas od zakończenia tego pontyfikatu jest mierzony w godzinach i dniach, a nie latach i dekadach.

Jednak ci, którzy porównują Franciszka z Janem Pawłem II, z pewnością nie są w błędzie. Obu papieży, mimo różnych dróg życiowych, które zaprowadziły ich do Watykanu łączył podobny typ charyzmy. Obaj byli też ludźmi spoza watykańskiego układu. Tak jak kardynał Karol Wojtyła był pierwszym od 400 lat nie-Włochem na Stolicy Piotrowej tak Franciszek był pierwszym w historii papieżem z Ameryki Łacińskiej. Wniósł do papiestwa ciepło i duszpasterską dostępność.

Nie byłoby zresztą pontyfikatu Franciszka bez dwóch jego charyzmatycznych poprzedników – Jana Pawła II oraz Jana XXIII, których nawiasem mówiąc Franciszek kanonizował w tym samym dniu. Wszyscy ci papieże podjęli trud dopasowania Kościoła do wymogów współczesnego świata.

O ogromnej popularności zmarłego w poniedziałek papieża przesądziła jego prostota i ubóstwo. Franciszek rzeczywiście nie chciał jeździć drogimi limuzynami, czy nakładać na siebie drogich ornatów. Często nie był rozumiany przez kościelnych hierarchów. Tak samo – choć często na innych płaszczyznach nie był rozumiany Jan Paweł II, któremu też najzagorzalsi krytycy zarzucali brak autentyczności i aktorstwo.

Franciszek nie dał się także jednoznacznie zaszufladkować i wpisać w czarno-białe podziały dzisiejszego świata. Przykładem może być jego nauczanie kierowane do Kościoła amerykańskiego stanowiącego wraz z 80 milionów wiernych czwartą co do wielkości narodową kongregacją na świecie – po Brazylii, Meksyku, Filipinach. Dostawało się po równo wszystkim. Republikanie musieli wysłuchiwać gorzkich słów na temat nietolerancji wobec imigrantów, Demokraci – na temat wspierania aborcji. Franciszek podkreślał konieczność wzmocnienia roli rodziny w amerykańskim społeczeństwie, w którym na każde dwa zawierane małżeństwa jedno statystycznie kończy się rozwodem. 

A kwestie najbardziej medialne? Papież Franciszek nie zatwierdził małżeństw osób tej samej płci, nie lobbował za wyświęcaniem kobiet na księży ani nie stanął na czele liberalnej rewolucji w Kościele katolickim. Z jednej strony rozczarowywał swoich najbardziej postępowych zwolenników w Kościele, z drugiej zadbał m.in. o oczyszczenie wizerunku Kościoła nadszarpniętego przez skandale na tle seksualnym. Podniósł też zmiany klimatyczne do rangi kwestii moralnej, potępiał nieskrępowany kapitalizm i wprowadził zwiększoną przejrzystość finansową w Watykanie. Naciskał również na hierarchów, aby bardziej słuchali zwykłych członków Kościoła. Jego twierdzenie, że osoby LGBTQ+ są „dziećmi Boga” i są mile widziane w Kościele, w pewnym stopniu przyczyniło się do ukojenia bólu, jakiego w przeszłości doświadczyło wielu homoseksualnych katolików. Podczas niezwykle otwartej konferencji prasowej po powrocie ze swojej pierwszej zagranicznej podróży Franciszek zwrócił się też do gejów, mówiąc, że nie będzie osądzał księży za ich orientację seksualną. „Jeśli ktoś jest gejem i szuka Pana i ma dobrą wolę, kim ja jestem, aby osądzać” – te słowa zapadły wszystkim w pamięci.

Jednocześnie zmarły papież był w pełni świadomy, że mozaice etnicznej Ameryki towarzyszy także różnorodność światopoglądowa – wśród amerykańskich katolików znajdują się zarówno progresiści jak i grupy konserwatywne, negujące osiągnięcia Soboru Watykańskiego II. Amerykańscy katolicy – często na przekór oficjalnemu nauczaniu Kościoła – potrafią ostro różnić się między sobą w takich kwestiach jak kara śmierci, aborcja, związki osób tej samej płci, czy rola kobiet w liturgii. Ideologiczna polaryzacja, która sparaliżowała życie polityczne w USA, dotarła także do Kościoła, a ostatnie wydarzenia wydają się jeszcze pogłębiać te podziały.

Według watykanistów Jan Paweł II przeszedł do historii Kościoła katolickiego jako niestrudzony papież-pielgrzym. Niósł Słowo Boże na wszystkie kontynenty, a jednocześnie wniósł ogromny wkład w polityczne zjednoczenie Europy. Z drugiej strony JP II wzmocnił w Kościele kurs konserwatywny, czego nie mogą zapomnieć mu m.in. latynoscy progresiści. 

Inaczej zapisał się w pamięci zbiorowej Jan XXIII, który, jak to ujął jeden z historyków Kościoła, „otworzył okna i drzwi, aby wpuścić do niego świeże powietrze”. Z jego inicjatywy zwołano Sobór Watykański II w celu uwspółcześnienia (aggiornamento) Kościoła katolickiego i otwarcia go na potrzeby wiernych i dialog z przedstawicielami innych wyznań.  Wydaje się, że myśl  Franciszka przebiegała pomiędzy konserwatywnym kursem Jana Pawła II i polityką reform Jana XXIII. Franciszek nie akcentował jednak przeciwieństw w poglądach i dokonaniach dwóch poprzedników, których sam wyniósł na ołtarze. Wszystkie trzy pontyfikaty wzajemnie się uzupełniały, tworząc ważną część większej całości. 

Wbrew pozorom nauczanie Franciszka, mimo że nawiązujące do ewangelicznej idei ubóstwa i skromności, było pełne intelektualnych niuansów. Zarówno Franciszek, jak i jego poprzednicy namawiali do poszukiwania rzeczy nieprzemijających i trwałych. W świecie, w którym kwestionuje się niepodważalne dotychczas prawdy tego rodzaju głos był po prostu bezcenny.

To jednak tylko pierwsze impresje dotyczące tego jakże ciekawego pontyfikatu. Jego pełniejsza ocena zależeć będzie od tego, co na tym fundamencie wybudują nie tylko kardynałowie, którzy za kilka dni wybiorą następcę Franciszka, ale także wszyscy wierni Kościoła.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama