(Korespondencja własna "Dziennika Związkowego")
Warszawa - Niezbyt wesołe będą tegoroczne święta w rodzinie Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Na krótko przed Niedzielą Palmową miał się odbyć spektakularny powrót polityczny Aleksandra Kwaśniewskiego. B. prezydent udzielił długiego wywiadu "Gazecie Wyborczej", by wyjaśnić Polakom, co, jak i dlaczego.
Ale między momentem nagrania wywiadu a jego ukazania się na łamach "Wyborczej" wybuchła bomba. Można by ją określić formułką OŚGśT (Oleksy i Gudzowaty równa się taśmy). Ale zacznijmy od początku.
Po dwóch pełnych pięcioletnich kadencjach w końcu 2005 roku b. prezydent Polski wzorem swego poprzednika Lecha Wałęsa wyruszył do Ameryki na trasę prelekcyjną. Kwaśniewski wygłaszał wykłady o Polsce, Europie Środkowej i światowej polityce na waszyngtońskim Uniwersytecie Georgetown i innych uczelniach amerykańskich. Kwaśniewski mógłby sobie nieźle żyć, bo istnieje światowy rynek na wykłady eksprezydentów.
Wprawdzie za dwugodzinny odczyt Wałęsa otrzymywał "tylko" ok. $10 tys., podczas gdy b. prezydent USA Clinton może liczyć na wielokrotnie więcej, ale zawsze! Tym niemniej jednak, życie okazjonalnego prelegenta nie zadowalało Kwaśniewskiego, który kończył prezydentowanie tuż po pięćdziesiątce, był jeszcze pełen wigoru politycznego i mierzył znacznie wyżej. Raz po raz media donosiły o jego zabiegach o stanowisko sekretarza generalnego ONZ czy NATO lub co najmniej przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Gdyby te zabiegi dały upragnione rezultaty, na pewno nie byłoby Kwaśniewskiego na polskiej scenie politycznej. Przynajmniej nie przed zakończeniem którejś z tych prestiżowych i lukratywnych kadencji i nie przed wyczerpaniem się innych ciekawych międzynarodowych opcji.
Ponieważ nic z tego nie wyszło, Kwaśniewski postanowił wrócić na polską scenę polityczną. Obserwatorzy polityczni zastanawiali się, czy stanie na czele postkomunistycznej lewicy, której poparcie po połączeniu się z postKORowcami (oficjalnie Partią Demokratyczną) wzrosło aż do 16 procent. Były spekulacje, że raczej stworzy całkiem nową formację centrolewicową, gdzieś na lewo od Platformy Obywatelskiej a na prawo od Sojuszu Lewicy Demokratycznej, dawnej partii Kwaśniewskiego.
Nagle w prasie pojawiły się stenogramy pewnej potajemnie nagranej prywatnej rozmowy b. prominenta postkomunistycznego Józefa Oleksego z zaprzyjaźnionym multimilionerem Aleksandrem Gudzowatym. Rozmowa odbyła się w nader swobodnej atmosferze podczas suto zakrapianej biesiady w rezydencji bogacza. Oleksy nie miał się na baczności jak w czasie wywiadu czy konferencji prasowej, bo był w gościnie u dobrego przyjaciela, z którym bez ogródek mówił, co myśli. Najpierw rozmowę nagłośniły "Dziennik" i tygodnik "Wprost", następnie pozostałe tytuły. Nagrania nadała telewizja z podpisami, żeby widzowie nie uronili słabiej słyszalnych momentów, aż wreszcie rozmowa zaczęła krążyć w Internecie.
Z uwag Oleksego wynika, że SLD to nie żadna lewica ani zresztą ładna ideologia czy orientacja polityczna, lecz gangsterski kapitalizm. Jest mowa o cynicznej sitwie pazernych wyzyskiwaczy, którzy prywatnie się przyznają, że Polskę mają "w du". Taśmy przypominają o aferach i przekrętach dawno już zapomnianych jak przy prywatyzacji banków czy rozgrywkach wokół największej polskiej rafinerii naftowej Orlen, o kłamstwach w sprawie wykształcenia i posiadanego majątku pp. Kwaśniewskich.
Jak powiedział Gudzowatemu Oleksy, "Oluś (Kwaśniewski) zawsze był krętaczem i to małym krętaczem. Za co się brał, zawsze spier.... I to zjednoczenie lewicy też spier...". B. postkomunistyczny premier zarzuca też b. postkomunistycznemu prezydentowi, że się nielegalnie dorobił majątku. Na pytanie Gudzowatego, czy Kwaśniewski brał łapówki, Oleksy odpowiada, że nigdy nie był świadkiem korupcji, ale wyraźnie dał do zrozumienia, że musiał brać, bo skąd by wziął na luksusową willę, jaką rzekomo buduje w Kazimierzu nad Wisłą. O Wojciechu Olejniczaku, młodym, przystojnym i świadomym swych walorów zewnętrznych obecnym liderze SLD Oleksy mówi: "Narcyz, co nic nie umie, w żadnym języku słowa nie umie. To jest lider młodej, europejskiej lewicy?! Do cholery!" Jerzego Szmajdzińskiego kwituje słowami: "Nie rozmawiam z nim w ogóle. Uważam go za buca nadętego".
O Marku Borowskim, który pośród afer kliki Leszka Millera wystąpił z SLD i założył własną partię, chcąc uchodzić za "uczciwego lewicowca", Oleksy mówi, że kręcił przy rozliczaniu krótkiej prezydenckiej kampanii wyborczej Włodzimierza Cimoszewicza, a teraz ma ciepłą posadkę u żony, która sprywatyzowała przedsiębiorstwo państwowe Kopexim. Oczywiście dostało się też pogrążonemu w aferach Leszkowi Millerowi, a także jego synowi, który szukał domu za milion dolarów, i przyrodniemu bratu b. premiera, który też był umoczony w jakichś nieczystych interesach.
Na zarzuty Oleksego Kwaśniewski zareagował histerycznie nazywając b. premiera "kretynem" i "zdrajcą". B. prezydent uważa jednak, że za ujawnieniem taśm stoi obecny obóz rządzący, który chce mu utrudnić powrót do polityki. Bo skoro rozmowa nagrana została we wrześniu ub. r., to dlaczego akurat teraz została upubliczniona, dokładnie w momencie jego powrotu na scenę polityczną? Zaś skrót PiS Kwaśniewski tłumaczy nie jako Prawo i Sprawiedliwość, lecz jako "PodsłuchInwigilacjaSzczucie". "Jesteśmy krajem na podsłuchu; to jest tragiczna konstatacja, którą wypowiadam całkiem poważnie i która, uważam, powinna obudzić wszystkich ludzi myślących demokratycznie, myślących w kategorii społeczeństwa obywatelskiego, że dzieje się coś strasznie niedobrego w Polsce" uważa były prezydent.
Władze SLD zawiesiły Oleksego w prawach członka tego ugrupowania na trzy miesiące i sprawę skierowały do sądu partyjnego, który prawdopodobnie wykluczy go z partii. Olejniczak oskarżył Oleksego o nieodpowiedzialne gadulstwo i szkalowanie własnej formacji i dodał: "Tyle jesteśmy warci, ile jesteśmy zwarci". Do złudzenia brzmi to jak mafijna zasada "omerty", nakaz bezwzględnego milczenia. Znamiennym w tym wszystkim jest to, że ani Kwaśniewski, ani Olejniczak, ani inni atakowani o sitwie, łapówkach, przekrętach i innych grzechach postkomuny nie powiedzieli ani słowa. Cała riposta polega na gładkich frazesach o demokracji, wybrzydzaniu na podsłuch i rządzący PiS oraz potępianiu "zdrajców" takich jak Oleksy, co sypią własnych towarzyszy.
Pierwszy sondaż opinii publicznej przeprowadzony po ujawnieniu kontrowersyjnych taśm wykazał sześcioprocentowy spadek poparcia dla SLD i trzech małych sprzymierzonych z nim stronnictw z 16 do 10 procent. Jedni obserwatorzy twierdzą, że może to oznaczać koniec marzeń lewicy o powrocie do władzy w 2009 roku. Byłby to ewenement, bo dotychczas żadna formacja jeszcze nie rządziła przez dwie kadencje. Na skłóconą prawicę w pierwszych latach niepodległości elektorat zareagował przywracając do władzy tych samych ludzi, których rewolucja solidarnościowa zmiotła ze sceny politycznej. Ale już po czterech latach Polacy mieli tych wszystkich Oleksych i Cimoszewiczów tak szczerze dość, że w 1997 r. wybrali Akcję Wyborczą "Solidarność".
A po czterech latach znów wróciła postkomuna, by przy ostatnich wyborach w 2005 r. ponownie zostać zastąpioną przez prawicę.
Osobiście sądzę, że pochopne wróżenie postkomunie klęskę wyborczą w 2009 r. byłoby nieco ryzykowny. Nie tylko w Polsce nastroje publiczne w dzisiejszych czasach są niezwykle niestałe, zmieniając kierunek niczym chorągiewka na wietrze. Żyjemy w tak szybko zmieniających się warunkach, jesteśmy zasypani taką masą faktów, że trudno na dalszą metę cokolwiek prognozować. Również pochopnym byłoby przedwczesne przekreślanie powrotu Kwaśniewskiego do czynnego życia politycznego. Jest on bowiem politykiem wystarczająco przebiegłym, by nawet z na pozór beznadziejnej sytuacji się tak czy owak wykręcić.
A gdyby nawet obecna afera taśmowa wzięła obrót dla niego niekorzystny, to zawsze istnieje opcja kariery zagranicznej. W miarę upływu czasu od ustąpienia z urzędu prezydenckiego staje się co prawda nieco mniej atrakcyjnym prelegentem, ale to może oznaczać, że zamiast $10 tys. za dwugodzinny wykład będzie musiał poprzestać na "zaledwie" $8 czy $7 tysiącach. Chyba, że z incydentu taśmowego wyniknie większa afera, powołana zostanie komisja śledcza, a prokuratorzy i urząd skarbowy zaczną węszyć. Wówczas żaden prezydencki immunitet już Kwaśniewskiego nie uchroni.
Robert Strybel
Kwaśniewskiego powrót w niesławie
- 04/02/2007 07:07 PM
Reklama








