Polska operacja
44-letni Bezrukawyj dwa dni wcześniej wyruszył pieszo z Chorwacji, przedzierając się przez gęste bałkańskie lasy i strome wzgórza, by nielegalnie przekroczyć granicę z Bośnią. Wieczorem wysłał wiadomość do żony, obiecując jej, że wkrótce spotkają się w Rosji. Skontaktował się też ze swoim przyjacielem, by sfinalizować plany powrotu do domu, korzystając z nowych podrobionych dokumentów i lotu z sąsiedniej Serbii. Jednak kilka godzin później, około godziny 2.00 w nocy, do jego pokoju wpadła grupa bośniackich oficerów wywiadu i policjantów.
Aresztowanie Bezrukawyja było częścią polskiej operacji wymierzonej w rosyjską siatkę przestępczą. Ludzie ci są oskarżani o wysyłanie paczek, zawierających zamaskowane materiały wybuchowe, które miały trafić na pokład samolotów transportowych w całej Europie. Polscy prokuratorzy uważają, że Bezrukawyj brał udział w spisku mającym na celu wysłanie przesyłek z materiałami wybuchowymi do USA i Kanady. Taki plan oznaczałby poważną eskalację kampanii sabotażowej, którą, jak twierdzą agenci zachodnich służb bezpieczeństwa, Moskwa rozpętała w całej Europie.
Kiedy informacje o domniemanym spisku dotarły do Waszyngtonu, wywołały tak wielki niepokój, że najwyżsi urzędnicy w administracji Joe Bidena wezwali swoich rosyjskich odpowiedników do odwołania akcji przez Władimira Putina. 13 lutego, trzy miesiące po aresztowaniu w Bośni, Bezrukawyj został wydany Polsce i dziś oczekuje na swój proces w warszawskim areszcie.
Na zlecenie GRU?
Bezrukawyj dorastał w Rostowie nad Donem, rosyjskim mieście położonym niedaleko granicy z Ukrainą. Z dokumentów sądowych wynika, że ma on długą historię przestępstw z użyciem przemocy. Na przestrzeni lat postawiono mu liczne zarzuty karne, w tym za nielegalne posiadanie broni, włamanie, rozbój i przestępstwa związane z narkotykami.
Większości pieniędzy dorobił się na rozmaitych procederach przemytniczych w obwodzie donieckim na Ukrainie, m.in. na przemycaniu papierosów przez kontrolowaną przez separatystów granicę do Rosji. W 2019 roku został on na krótko zatrzymany, a następnie oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Zanim udało się go ponownie aresztować, uciekł na Ukrainę i ostatecznie udało mu się wyjechać do Mołdawii 17 lutego 2024 roku. Stamtąd dotarł do Hiszpanii, gdzie uzyskał prawo pobytu dzięki fikcyjnemu małżeństwu.
Z Hiszpanii Bezrukawyj przeprowadził się do Warszawy, gdzie spotykał się z grupą ukraińskich przyjaciół i znajomych. Dzielił mieszkanie na obrzeżach miasta z Wiaczesławem Czabanenką, Ukraińcem, nazywanym „Ponczykiem” lub „Pączkiem” ze względu na krępą sylwetkę. Latem 2024 roku grupa zaczęła szukać pracy na rosyjskojęzycznych kanałach Telegram, z których powszechnie korzystają ukraińscy uchodźcy. Wśród legalnych ofert pracy i wskazówek dotyczących mieszkań natknęli się na anonimowe konto o nazwie VWarrior, które według polskich władz było prowadzone przez agenta GRU.
To on zaczął zlecać członkom grupy Bezrukawyja wysyłanie paczek kurierskich z materiałami zapalającymi. Przesyłki te wyglądały bardzo niewinnie – zabawki erotyczne z Chin, lubrykanty, kosmetyki, itd. VWarrior zazwyczaj zlecał grupie dostarczanie paczek z jednego miejsca do drugiego w Polsce i na Litwie, jednak co najmniej dwa razy polecił im wysłać je za pośrednictwem firmy DHL. Wszystkie płatności na rzecz kurierów odbywały się w kryptowalucie.
Biały Dom w akcji
19, 20 i 21 lipca 2024 roku doszło do eksplozji w magazynach DHL w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Polsce. Jak później odkryły europejskie agencje ścigania, były one wynikiem sabotażu GRU. Komórka, która przygotowywała ładunki wybuchowe, miała siedzibę w Polsce, a inicjatorem akcji był „Aleksandr B.”. Później polscy śledczy odkryli, że co najmniej jedna z paczek wysłanych przez grupę Rosjanina zawierała domowej roboty urządzenie zapalające, ukryte wśród zabawek erotycznych. Podobno wykonano je z mieszanki substancji chemicznych, w tym wysoce reaktywnego magnezu.
Agencja Reuters podała później, że urządzenia zostały tak zaprojektowane, by odpalały się za pomocą odpowiednio ustawionych timerów, pochodzących z niedrogich chińskich urządzeń elektronicznych, zwykle używanych do śledzenia zagubionych przedmiotów. Ich oddziaływanie było spotęgowane przez tubki zamaskowane jako kosmetyki, które w rzeczywistości były wypełnione łatwopalnym żelem zawierającym związki takie jak nitrometan.
1 sierpnia ubiegłego roku Bezrukawyj wraz z Czabanenką spacerowali po targowisku na obrzeżach Warszawy. Wybrali dwie pary butów sportowych Nike i sześć kompletów odzieży sportowej, a następnie upchali je w plastikowej torbie. VWarrior polecił im następnie wysłać te towary na fikcyjne adresy w Waszyngtonie i Ottawie za pośrednictwem DHL. Transporty te wzbudziły podejrzenia polskich służb bezpieczeństwa, które już wcześniej po serii eksplozji pozostawały w stanie najwyższej gotowości. Wysyłanie amerykańskich ubrań z powrotem do Ameryki Północnej nie miało większego sensu.
Polskie śledztwo szybko wykazało, że w przeciwieństwie do pozostałych przesyłek paczki z ubraniami nie zawierały materiałów wybuchowych. Zamiast tego przesyłki te stanowiły rzekomo próbę sprawdzenia międzynarodowych tras dostaw i harmonogramu przyszłych rosyjskich operacji mających na celu transportowanie ładunków do Ameryki Północnej. GRU testowało systemy logistyczne, by ostatecznie wysadzić w powietrze samoloty transportowe lecące do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Po incydentach w magazynach DHL przedstawiciele Białego Domu skontaktowali się z Kremlem i zażądali przerwania operacji, co rzekomo nastąpiło.
Krzysztof M. Kucharski