Od dawna miałem pragnienie, żeby odwiedzić Oratorium Świętego Józefa w Montrealu. O tym największym na świecie sanktuarium poświęconym Opiekunowi Pana Jezusa i Małżonkowi Mary dowiedziałem się przed laty od znajomych z Chicago, którzy wybrali się tam na pielgrzymkę. Rozmawiałem też z księdzem, który przeżył tam swoje osobiste rekolekcje i opowiadał z prawdziwym zachwytem o tym miejscu. Nie z ciekawości, ale ze szczerej potrzeby serca przyszedł czas i dla mnie. Spędziłem w Montrealu tylko dwie doby, a czuję się, jakbym tam był o wiele dłużej. Co takiego tam jest, co może tak zachwycić i dać wyciszenie i spokój?
Montreal to miasto w Kanadzie, we francuskojęzycznej prowincji Quebec. Obok wielu ciekawych miejsc znajduje się tam kolegium Notre-Dame, założone i prowadzone przez zakonników ze Zgromadzenia Świętego Krzyża (Holy Cross). W drugiej połowie XIX wieku wstąpił do zakonu pochodzący z tamtych okolic Alfred Bessette, który przyjął imię zakonne André. Był bratem zakonnym, któremu powierzono funkcję portiera w kolegium. Pełnił ją zresztą przez 41 lat. Miał on wielkie nabożeństwo do św. Józefa. Ludziom, którzy przychodzili do niego prosząc o modlitwę o zdrowie, radził modlić się do św. Józefa i zaufać mu. Zaczęły dziać się cuda. Brat André chcąc uniknąć rozgłosu, postanowił zbudować kaplicę ku czci swojego ukochanego świętego. Jego staraniem z zaoszczędzonych przez niego pieniędzy w 1904 roku otwarto pierwszą kaplicę-sanktuarium ku czci św. Józefa na Górze Królewskiej (Mount Royal) w Montrealu. Sława pokornego brata niosła się. Ludzie nazywali go „cudownym człowiekiem z Montrealu” i tłumnie pielgrzymowali by wypraszać łaski. Brat André zmarł w 1937 roku w wieku 91 lat. Już wtedy rozbudowywało się Oratorium, które dzisiaj jest potężnych rozmiarów i góruje nad całym miastem. Brat André został ogłoszony świętym Kościoła przez papieża Benedykta XVI w 2010 roku.
Tyle historii, o której można sobie poczytać bardziej szczegółowo w internecie. Jakby nie było w miejscu tym jest coś bardzo szczególnego, co wciąż przyciąga tłumy ludzi. Sam to widziałem, jak autobusami i prywatnie przyjeżdżają do sanktuarium. Starzy i młodzi, z różnych stron. Już samo hasło umieszczone na pomniku św. Józefa przy bramie głównej mówi wiele: „Idźcie do Józefa”. A wchodząc do krypty Oratorium człowiek czuje się tak, jakby wchodził do domu. Jest to dom, w którym żyje mężczyzna o sercu ojca. Bardzo wyrozumiały i czuły, a zarazem stawiający jasne wymagania. Ktoś, kto uważnie słucha i próbuje nakierować na właściwą odpowiedź. To święty Józef. Zmarły Papież Franciszek, który miał także wielkie nabożeństwo do św. Józefa dedykował mu rok pisząc piękny list o świętym patronie Kościoła. Do modlitwy litanii dopisał papież kilka nowych wezwań, a imię Józefa wymawiane jest w czasie każdej mszy świętej w modlitwach eucharystycznych po przeistoczeniu. Dzięki tym inicjatywom św. Józef stał się na nowo znany i doceniany. Przecież był opiekunem i wychowawcą samego Pana Jezusa! Podobnie jak Maryja był najbliżej Jezusa i Ten go kochał jak tatę. Bez wątpienia jest to największy święty! I dodam, bardzo skuteczny święty!
Takie miejsca jak Oratorium w Montrealu poświadczają ten fakt. W zsekularyzowanym, mocno zlaicyzowanym świecie one wciąż żyją. Oratorium, jak to pisałem wcześniej, jest dla mnie oazą spokoju i duchowego bezpieczeństwa. Domem, w którym nie tylko jest on, Józef, ale to, co najważniejsze, nie jest tam sam i nie odbiera chwały dla siebie. On daje przychodzącym tam pielgrzymom Pana Jezusa! Na Jezusa wskazuje i centralizuje wszystko na Nim, Bogu-Człowieku. Tam, w Montrealu, dzięki św. Józefowi, można odbudować swoją wiarę w Boga! Można pokochać na nowo Kościół katolicki, modląc się z ludźmi różnych języków i kultur. Można przemyśleć bardzo istotne i ważne sprawy swojego życia. Można otworzyć serce z problemami i wylać je z siebie. Święty Józef milczy, słucha i działa! Jestem przekonany, że każdy, kto tylko chce, może tam odnaleźć odpowiedź na swoje pytania. I to, co wydaje się być najpiękniejsze, może zaufać Panu Bogu bez reszty, żeby dać się Mu prowadzić. Tak działa święty Józef!
W Montrealu jest jeszcze jedno miejsce, które warto odwiedzić. To przepiękna bazylika Notre-Dame (Naszej Pani) w centrum miasta. I św. Józef cieszy się zapewne, kiedy pielgrzymi idą też do Jego Małżonki, Maryi! Początki tej świątyni datowane są na rok 1657. Jest pięknym miejscem. Jednak ma też coś, na co nie zwracają uwagi przewodniki turystyczne. Wchodząc do wnętrza człowiek czuje się jak w łonie Mamy, bezpieczny i kochany. Wystrój bazyliki jakby otula i prowokuje do tego, żeby się zatrzymać i pobyć. I znowu: Maryja daje Jezusa. Nie zatrzymuje na sobie.
Wiele jest miejsc na świecie, które są duchowymi oazami, których warto szukać i dawać sobie czas na pobycie w nich. Dla mnie na mapie świata Montreal stał się jednym z takich szczególnych miejsc, które wszystkim polecam. „Jezu, Maryjo, święty Józefie, Wam oddaję serce, ciało i duszę moją. Jezu, Maryjo, święty Józefie, bądźcie ze mną przy skonaniu. Jezu, Maryjo, święty Józefie, niech przy Was w pokoju oddam duszę Bogu”.
ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.