Według danych chicagowskiej policji od czwartkowego wieczoru, 3 lipca, do sobotniego poranka, 5 lipca, na terenie miasta doszło do co najmniej 20 strzelanin, w tym dwóch masowych, w których każdorazowo rannych zostało co najmniej cztery osoby.
W dzielnicy Austin, na zachodzie Chicago, w sobotę rano znaleziono ciało 30-latka z raną postrzałową głowy. Mężczyzna został uznany za zmarłego na miejscu.
Kolejne dramatyczne zdarzenie miało miejsce w dzielnicy Little Village na południowym zachodzie miasta, gdzie z przejeżdżającego SUV-a ostrzelano cztery osoby siedzące w zaparkowanym samochodzie. Trzej mężczyźni trafili do szpitala Mt. Sinai w stanie krytycznym, a czwarty – ranny w nogę – w stanie stabilnym.
W Dzień Niepodległości późnym wieczorem, od strzału w głowę zginął 36-letni mężczyzna w dzielnicy West Englewood na południu Chicago. Chwilę wcześniej, w innej dzielnicy na południu miasta – Back of the Yards – dwóch sprawców otworzyło ogień do tłumu – siedem osób zostało poważnie rannych.
Wśród ofiar śmiertelnych innych strzelanin znajduje się także 16-letnia dziewczyna i 52-letni mężczyzna. Nikt nie został zatrzymany w związku z żadnym z incydentów.
Paradoksalnie, przed tym świątecznym weekendem władze miasta ogłosiły spadek liczby zabójstw w pierwszym półroczu 2025 roku. Według danych Biura Lekarza Sądowego Powiatu Cook, od 1 stycznia do 30 czerwca w Chicago odnotowano 192 morderstwa – to o 33 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2024 roku i najmniej od dekady.
Burmistrz Chicago, Brandon Johnson, wcześniej zapowiadał, że miasto może zakończyć ten rok z liczbą poniżej 500 morderstw – poziomem niewidzianym od czasu przed pandemią COVID-19.
(tos)