Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 01:20
Reklama KD Market

Oswald na celowniku CIA

W 1963 roku prezydent John F. Kennedy został zastrzelony w czasie przejazdu otwartą limuzyną ulicami Dallas. Wkrótce potem ujęto zabójcę, Lee Harveya Oswalda, który jednak został później zamordowany przez Jacka Ruby’ego. Powołana do zbadania okoliczności tej zbrodni komisja śledcza, tzw. Komisja Warrena, ustaliła po wielu miesiącach dociekań, iż Oswald działał w osamotnieniu i że nie było żadnego zorganizowanego spisku przeciw JFK. Jednak od samego początku istniało wiele wątpliwości, co doprowadziło do zrodzenia się rozmaitych teorii spiskowych, o których pisaliśmy już na łamach „Kalejdoskopu”…
Oswald na celowniku CIA
Jack Ruby strzela do Lee Harvey Oswalda

Autor: Robert H. Jackson/Wikipedia

Festiwal kłamstw

O wiele mniejsze zainteresowanie budziło to, co dokładnie działo się w życiu zamachowca w ostatnich miesiącach przed atakiem w Dallas i czy był on przedmiotem zainteresowania ze strony władz. Ostatnio doszło jednak do niezwykłego odkrycia. Reporterzy dotarli do pakietu 40 dokumentów, które wskazują, iż Lee Harvey Oswald był obserwowany przez agenta CIA, niejakiego George’a Joannidesa. Jednocześnie amerykańska agencja wywiadowcza po raz pierwszy od 62 lat przyznała, że istotnie oficer specjalizujący się w wojnie psychologicznej prowadził operację, która miała na celu przyglądanie się poczynaniom Oswalda.

Te nowe informacje są o tyle szokujące, że oznaczają, iż CIA kłamała przez dziesięciolecia na temat swojej roli w sprawie prezydenta Kennedy’ego przed zamachem. Kluczowym dokumentem jest notatka CIA z 17 stycznia 1963 roku, pokazująca, że ​​Joannidesowi nakazano posiadanie pseudonimu i fałszywego prawa jazdy na nazwisko „Howard Gebler”. Wcześniej agencja zaprzeczała, że ​​Joannides był znany jako „Howard”. Zresztą kłamał też w swoim czasie sam Joannides, który przed komisją Kongresu stwierdził, że nie wie, kim jest Gebler. „Howard” przewodził amerykańskim wysiłkom mającym na celu infiltrację antykomunistycznych kubańskich grup studenckich w roku poprzedzającym zabójstwo JFK.

Joannides był zastępcą szefa oddziału CIA w Miami, nadzorującego „wszystkie aspekty działań politycznych i wojny psychologicznej”. Obejmowało to tajne finansowanie i kierowanie kubańską grupą studencką, powszechnie nazywaną DRE od jej hiszpańskojęzycznych inicjałów. 9 sierpnia 1963 roku, a więc ponad trzy miesiące przed zamachem na prezydenta w Dallas, czterech agentów DRE wdało się w bójkę z Oswaldem w Nowym Orleanie, kiedy ten rozdawał broszury „Fair Play for Cuba Committee”, popierające Fidela Castro. Późniejsza rozprawa sądowa była relacjonowana przez lokalne media. 21 sierpnia tego samego roku Oswald debatował z aktywistami DRE w lokalnej telewizji.


Fałszywa historia

Po zamachu biuletyn DRE zidentyfikował Oswalda jako pro-kubańskiego komunistę, a gazety „Miami Herald” i „Washington Post” wszystko to opisywały. Okazuje się, że rok wcześniej Pentagon opracował plan o nazwie Operation Northwoods, by przeprowadzić „jakiś prowokacyjny atak” w Stanach Zjednoczonych, obwinić Kubę, a następnie ją zaatakować.

Nowe, właśnie ujawnione dokumenty nie rzucają żadnego dodatkowego światła na sam zamach na prezydenta Kennedy’ego ani też nie rozstrzygają kontrowersji co do tego, czy Oswald działał sam. Nie ma też żadnych faktów pokazujących, dlaczego CIA zatuszowała powiązania Joannidesa z DRE. Jednak faktem jest to, iż przez dziesięciolecia agencja fałszywie twierdziła, że ​​nie ma nic wspólnego z grupą studencką, która odegrała kluczową rolę w przekazaniu mediom informacji o pro-kubańskich poglądach Oswalda wkrótce po strzelaninie.

Wszystkie ujawnione do tej pory zapisy pokazują, jak CIA mijała się z prawdą w kwestiach dotyczących finansowania DRE i działalności Joannidesa. Agencja wyznaczyła go na swojego łącznika z Komisją Warrena i późniejszymi komisjami śledczymi. Ale Joannides i CIA ukryli fakt, że był on związany z DRE, a zatem w pewien sposób uwikłany w sprawę zamachu na prezydenta Kennedy’ego, a potem opóźniali ujawnianie dokumentów.

Główny prawnik komisji Warrena, Robert Blakey, zeznał w 2014 roku, że pytał Joannidesa o „Howarda” i DRE, i stwierdził: „Joannides zapewnił mnie, że nie jest w stanie znaleźć żadnych dokumentów dotyczących oficera CIA przydzielonego do DRE, ale że będzie dalej szukał”. Tym samym zaprzeczał istnieniu agenta, którym sam był.

„Fałszywa historia Joannidesa oficjalnie umarła” – twierdzi autor i ekspert ds. zabójstwa JFK, Jefferson Morley. „To poważna sprawa. CIA zmienia zdanie w sprawie Lee Harveya Oswalda”. Były śledczy Dan Hardway zeznał przed komisją nadzoru Izby Reprezentantów w zeszłym miesiącu, że Joannides prowadził „tajną operację”, by podważyć dochodzenie Kongresu w sprawie zamachu. Jego zasługi zostały w 1981 roku nagrodzone odznaczeniem Career Intelligence Medal. Joannides zmarł 9 lat później, a przed śmiercią nigdy nic o swoich kontaktach z Oswaldem nie powiedział.

 

Mea culpa CIA

Posłanka Anna Paulina Luna, republikanka z Florydy, nadzorująca komisję Izby Reprezentantów badającą niedawno ujawnione dokumenty dotyczące JFK, powiedziała, że ​​Joannides był „w 1000 procentach” zamieszany w tuszowanie sprawy przez CIA. Inni, którzy pisali obszernie o zabójstwie prezydenta Kennedy’ego, uważają, że w zamachu mogli brać udział nieuczciwi agenci CIA, w tym być może również Joannides.

Z drugiej strony autor Gerald Posner uważa, że Oswald był jedynym strzelcem. Wszyscy jednak zgadzają się co do tego, że CIA działała w złej wierze po zabiciu prezydenta Kennedy’ego. „To klasyczna CIA. Nigdy nie zapewniają przejrzystości. Nie mówią prawdy. Ukrywają fakty. A gdy dokumenty wychodzą na jaw, wyglądają wtedy bardzo źle” – twierdzi Posner.

Rzecznik CIA powiedział agencji Axios, że w pełni zastosował się do zaleceń i dostarczył wszystkie dokumenty – bez ich redagowania – związane z zabójstwem byłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego, zgodnie z poleceniem prezydenta Donalda Trumpa. Luna i Morley twierdzą dziś nawet, że dyrektor CIA John Ratcliffe i dyrektor wywiadu narodowego Tulsi Gabbard zasługują na uznanie za wymuszenie większej przejrzystości władz.

Jednak tego rodzaju rekomendacje brzmią dziwnie w obliczu faktu, iż przez ponad sześć dekad okłamywano zarówno Kongres, jak i amerykańską opinię publiczną. CIA przyznała się do działalności Joannidesa dopiero w obliczu dokumentów, do których dotarli dziennikarze. Należy uznać, iż nadal by w tej sprawie kłamano, gdyby nie ujawniono niezaprzeczalnych faktów.

Lee Harvey Oswald, kwiecień 1963 r. fot. Marina Oswald/Wikipedia

Ślimacze tempo

Proces odtajniania dokumentów dotyczących zamachu w Dallas rozpoczął się po 1992 roku, kiedy Kongres USA – pod wpływem filmu „JFK” Olivera Stone’a oraz nacisków opinii publicznej – uchwalił tzw. JFK Records Act. Ustawa ta nakazywała zebranie i opublikowanie wszystkich dokumentów związanych z zamachem, chyba że ich ujawnienie mogłoby naruszyć bezpieczeństwo narodowe. Powołano w tej sprawie specjalną komisję – Assassination Records Review Board (ARRB) – która do 1998 roku zidentyfikowała i zgromadziła ponad 5 milionów stron dokumentów. Mimo to wiele materiałów pozostało utajnionych lub tylko częściowo dostępnych. 

Kolejnym istotnym momentem była decyzja prezydenta Donalda Trumpa z 2017 roku o publikacji tysięcy stron, choć część nadal została wstrzymana na wniosek agencji wywiadowczych. W kolejnych latach, także za prezydentury Joe Bidena, proces ten postępował dalej, na przykład w grudniu 2022 roku odtajniono ponad 13 tysięcy dokumentów, które jednak nie zawierały żadnych sensacji.

Ostatnio odtajnione materiały zawierają między innymi informacje o podróżach Oswalda do Meksyku, jego kontaktach z sowiecką i kubańską ambasadą, a także o śledztwach prowadzonych przez FBI i CIA w sprawie jego działalności. Niektóre dokumenty ujawniają też spory pomiędzy agencjami federalnymi oraz ich możliwe zaniedbania w śledzeniu Oswalda przed zamachem.

Szczególnie interesujące są fragmenty, które wskazują, że Oswald był znany służbom na długo przed zabójstwem prezydenta Kennedy’ego, co podsyca spekulacje o możliwym zatajeniu istotnych informacji. Rewelacje dotyczące Joannidesa doskonale wpisują się w takie rozważania.


Zatuszowane treści

Pomimo ujawnienia większości archiwów niektórzy eksperci i historycy nadal uważają, że pełna prawda jeszcze nie została odkryta. Część dokumentów wciąż jest pełna zatuszowanych treści lub pozostaje objęta klauzulą tajności. Z tego powodu teoria o spisku – z udziałem CIA, mafii lub nawet wewnętrznych kręgów rządowych – nie przestaje być popularna. Krytycy twierdzą, że utrzymywanie niejawnych dokumentów po tylu dekadach może wskazywać na próbę ochrony reputacji instytucji lub konkretnych osób.

Odtajnianie dokumentów w sprawie zamachu na prezydenta JFK to proces powolny, ale systematyczny. Każda kolejna transza ujawnionych materiałów przybliża historyków i społeczeństwo do pełniejszego zrozumienia kulis jednego z najbardziej zagadkowych morderstw politycznych XX wieku. Nie wiadomo jednak, czy kiedykolwiek poznamy całą prawdę na ten temat.

Zagadką pozostaje też to, dlaczego nie można ujawnić wszystkich materiałów na ten temat od razu, a nie rozwlekać ten proces na wiele lat. Bądź co bądź są to wydarzenia sprzed ponad sześciu dekad, a zatem coraz trudniej jest argumentować, iż tajne dokumenty nadal stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

 

Zmowa milczenia

W tym kontekście ujawnione właśnie dane o Joannidesie i jego powiązaniach z Oswaldem są szczególnie fascynującym wyłomem w dość specyficznej zmowie milczenia, a zmowa ta zdaje się dotyczyć przede wszystkim CIA.

Wszystko wskazuje na to, że mniej więcej na rok przed zamachem na prezydenta Kennedy’ego Oswald stał się przedmiotem zainteresowania ze strony amerykańskiego wywiadu. Co więcej, zainteresowanie to było na tyle duże, że do śledzenia poczynań zamachowca przydzielono agenta w Miami, co było uzasadnione, gdyż na początku 1963 roku Oswald przebywał na Florydzie.

Jednak wspomniany pakiet 40 dokumentów nie wyjaśnia wielu rzeczy. Przede wszystkim nie wiadomo, na czym miała polegać obserwacja Oswalda i czy Joannides nawiązał w pewnym momencie z zamachowcem bezpośredni kontakt – czy to korespondencyjnie, czy też w ramach spotkania. Pewne jest natomiast to, że miał go na oku aż do momentu zastrzelenia prezydenta.


Zacieranie śladów?

Ale skoro tak, to gdzie dokładnie agent CIA był i co robił w dniu zamachu? Joannides niemal natychmiast po śmierci prezydenta Kennedy’ego wszczął działania na rzecz utrudniania śledztwa w sprawie zamachu oraz – wraz z dwoma swoimi kolegami – systematycznie kłamał, zaprzeczając nawet istnieniu „Howarda”. Oczywiste jest, że nie robił tego z własnej inicjatywy, lecz na polecenie swoich zwierzchników. W związku z tym powstaje proste pytanie, które nadal pozostaje bez odpowiedzi – dlaczego CIA tak bardzo zależało na tym, by dochodzenie w sprawie okoliczności śmierci JFK przebiegało bardzo powolnie lub by utknęło w miejscu?

Najnowsze rewelacje o Joannidesie skłaniają wielu badaczy do przekonania, że amerykański wywiad nie tylko sporo wiedział o zamachowcu, zanim jeszcze doszło do strzelaniny w Dallas, ale być może również w jakiś sposób maczał palce w tym tragicznym wydarzeniu. Gdyby bowiem tak nie było, nie byłoby żadnego sensu w utrudnianiu śledztwa, kłamaniu i tuszowaniu istotnych informacji.

Ustalono prawie ponad wszelką wątpliwość, że w tym dramatycznym, listopadowym dniu strzelcem był Lee Harvey Oswald. Natomiast nadal nie wiadomo, dlaczego zdecydował się na dokonanie zamachu i czy planował go sam, czy też z czyjąś pomocą. Być może Joannides i spółka usiłowali zatrzeć jakieś ślady lub skierować śledztwo na „korzystne” dla nich tory. Niestety do wyjaśnienia tej zagadki potrzebne będą następne ujawnione dokumenty lub fakty, o których w ogóle jeszcze nie wiemy. Innymi słowy, saga dotycząca okoliczności śmierci prezydenta JFK będzie trwać nadal.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama