Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Resetowe dejá vu

Resetowe dejá vu

Autor: Adobe Stock

To powtarza się niemal przy każdej prezydenturze. Najpierw zapowiedź nowego otwarcia, czyli „resetu” w stosunkach Waszyngtonu z Moskwą. Potem rozczarowanie, gdy próby stabilizacji stosunków tylko zachęcały Rosję (wcześniej ZSRR) do prowadzenia polityki neoimperialnej. Wreszcie otrzeźwienie, które z reguły owocuje zaostrzeniem stosunków.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Prezydenci mogą się zmieniać, reprezentować dowolny obóz polityczny, mieć różne poglądy, ale w każdym z politycznych cykli można dopatrzeć się pewnych podobieństw. Najpierw jest próba otwarcia i dialogu, a potem kolejna administracja zaczyna rozumieć, że z Rosją można rozmawiać tylko z pozycji siły. Ten sam scenariusz wydaje się przerabiać druga administracja prezydenta Donalda Trumpa. Biały Dom, zniecierpliwiony brakiem rzeczywistych intencji Kremla do deeskalacji i rozpoczęcia rozmów pokojowych, podjął decyzję o przywróceniu dostaw broni dla Ukrainy. Po 50-dniowym ultimatum Rosji i jej partnerom handlowym (przede wszystkim importerom nośników energii) grozi nałożenie wysokich ceł i innych sankcji.

Ale przecież tak się dzieje od kilku pokoleń. Sojusz Franklina D Roosevelta z Józefem Stalinem zakończył się oddaniem w ręce ulubionego Uncle Joe połowy Europy, a potem zimną wojną. Polityka detente z przełomu lat 60. i 70. XX w., której ukoronowaniem była Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Helsinkach w 1975 roku zakończyła się definitywnie po sowieckiej inwazji na Afganistan w 1979 roku. Swoją rolę w obdzieraniu Amerykanów ze złudzeń, co do wiarygodności Sowietów, odegrał Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera.

Podczas  administracji Billa Clintona, idea odbudowy relacji USA z Rosją była jednym z głównych celów amerykańskiej dyplomacji. Stąd decyzja prezydenta o poparciu Borysa Jelcyna jako prezydenta Federacji Rosyjskiej oraz jego oferta pomocy gospodarczej dla byłego ZSRR.  Stany Zjednoczone wspierały rosyjskie dążenie do demokratyzacji i ogłosiły szumnie  koniec zimnej wojny. Ale przyszła brutalna interwencja wojskowa Rosji w Czeczenii oraz obecność USA w Bośni, co wyraźnie ochłodziło stosunki. Kością niezgody stało się także przystąpienie do NATO dawnych krajów satelitarnych ZSRR i niektórych byłych republik sowieckich.

Administracja George’a W. Busha też miała swój reset. Po zamachach z 11 września 2001 roku wspólnym interesem obu krajów była współpraca w „wojnie z terroryzmem”.   Bush i Putin podpisali też Traktat o Redukcji Strategicznej Ofensywy (SORT), w którym oba kraje zobowiązały się do zmniejszenia swoich arsenałów nuklearnych o dwie trzecie w ciągu następnych dziesięciu lat.  Okazało się jednak, że czas na zwalczanie  terroryzmu Kreml wykorzystał do całkowitej pacyfikacji Czeczenii. Złudzenia prysły po wojnie rosyjsko-gruzińskiej, która pozbawiła Tbilisi jakichkolwiek marzeń o Europie i NATO.

Kolejny  reset zainicjowany przez administrację Obamy, przyniósł początkowo pewne efekty. Jeśli wierzyć Wikipedii podczas samego ogłaszania ocieplenia stosunków doszło jednak do symbolicznej pomyłki. 6 marca 2009 roku w Genewie sekretarz stanu USA Hillary Clinton wręczyła rosyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych Siergiejowi Ławrowowi czerwony przycisk z angielskim słowem „reset” i łacińską transkrypcją słowa „перегрузка” („pieregruzka”) w cyrylicy . Początkowo miało to być rosyjskie słowo oznaczające „reset”, ale w rzeczywistości oznacza „przeciążenie”. Prawidłowe tłumaczenie to „перезагрузка” [„pierezagruzka”]. Ławrow i Clinton nacisnęli przycisk jednocześnie.

Wczesny okres pierwszej kadencji prezydenta Obamy rzeczywiście charakteryzował się lawiną traktatów i porozumień, począwszy od dwustronnej redukcji zbrojeń, poprzez Nowy START, traktat, który zastąpił SORT z czasów Busha, rozmowy o kontroli i irańskiego programu nuklearnego po przystąpienie Rosji do Światowej Organizacji Handlu.. Ale jednocześnie że Stany Zjednoczone wycofały się z planu administracji Busha dotyczącego budowy tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej.  Choć polityka resetu przyniosła pewne sukcesy, ostatecznie legła w gruzach z powodu działań Rosji na Ukrainie i w Syrii oraz ingerencji Kremla w wybory w USA. Znów  okazało się, że interesy USA są na dłuższą metę nie do pogodzenia. A Rosja zawierała traktaty o kontroli broni jądrowej, bo w tym wyścigu po prostu przegrywała. 

Za pierwszej  prezydentury Donalda Trumpa USA znów powróciły do polityki resetu z Rosją, którą swego czasu prowadził Obama. Trump dążył do nawiązania osobistych stosunków z Władimirem Putinem, ale ostatecznie nie udało mu się ustabilizować relacji.

Dziś – przynajmniej w sferze werbalnej – mamy do czynienia z kolejnym kryzysem idei resetu. Nie wynika to z braku politycznej kalkulacji – bo przecież i poprzednim próbom ocieplania relacji towarzyszyły dogłębne analizy. Raczej chodzi o brak zrozumienia mentalności potencjalnego partnera i/ lub przeciwnika. I tak będzie zawsze, gdyż Rosjanie traktują próby resetu jako przejaw słabości i okazje aby wyszarpać jak najwięcej. A Amerykanie – niezależnie od tego, kto nimi rządzi, długo nie pozwolą sobie dmuchać w kaszę. Kolejne zmieniające ekipy zaczynają rozumieć, że oba kraje rozdzielają nie tylko interesy geostrategiczne, ale także fundamentalna rozbieżność świata wyznawanych wartości. Chodzi o  odmienne poglądy na demokrację, prawa człowieka i porządek międzynarodowy. A także  styl uprawianej polityki i cele strategiczne. Jakiekolwiek próby odbudowy relacji utrudniają agresywne działania wojenne jak i prowadzenie przez Rosję wojny hybrydowej, w tym kampanii dezinformacyjnych i cyberataków. Paradoks polega na tym, że o tym, co my Polacy wiemy prawie od urodzenia, Amerykanie muszą przekonywać się cyklicznie i wciąż od nowa. Ale w końcu to my mamy w historycznych genach wszczepioną zasadę (delikatnie mówiąc) ograniczonego zaufania do sąsiada ze wschodu. Dla reszty świata nie jest to najwyraźniej oczywiste. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama