– Miałem sporo frajdy, bo był trochę większy. Na dodatek w ostatniej fazie holowania zniszczył mi trochę sprzętu. Kołowrotek się wyrwał z zaczepu, ale miałem go już blisko brzegu, więc udało mi się go nań wytargać. Miałem jeszcze kilka innych brań, ale nic więcej nie udało mi się złowić. Łapałem z brzegu na żywą rybkę, wykorzystując przelotowy odważnik. Jak ryba złapie przynętę i pociągnie, to kołowrotek zwalniając plecionkę ze szpuli wydaje charakterystyczne brzęczenie, dając znak wędkarzowi, że można zacinać. Tydzień temu wyciągnąłem takiego na 25 cali, a dzisiaj trafił się taki trochę większy i udało się wygrać. To naprawdę duża frajda, gdy się takie sztuki holuje. To mój trzeci triumf z rzędu, więc chyba w przyszłym roku zrobię sobie wolne, żeby koledzy też się wykazali, ale to jest po prostu szczęście – powiedział po odebraniu okazałego pucharu Jacek Górni, który przygodę z wędkarstwem rozpoczynał jeszcze w Polsce ponad 40 lat temu. Początkowo po przybyciu do Ameryki nie miał zbyt wiele czasu na uprawianie wędkarstwa. Dopiero po paru latach przystąpił do klubu. Na początku bardziej fascynowało go strzelectwo sportowe. Dopiero kilka lat temu w większym stopniu zainteresował się wędkarstwem i teraz więcej satysfakcji czerpie z łowienia niż strzelania.
Łowiąc 30 dorodnych sumów rekordzistami ilości złowionych ryb wraz ze zdobywcą drugiej lokaty Jerzym Frankiewiczem zostali pozostali załoganci łodzi – Sławomir Bryk i Janusz Sobolewski. 40-calowego amerykańskiego szczupaka (Muskie) złowił Tomasz Kulich, ale o dwie godziny spóźnił się ze zgłoszeniem sztuki i nie został uwzględniony w klasyfikacji.
– Jak zwykle o tej porze co roku organizujemy piknik klubowy połączony z zawodami o miano najlepszego wędkarza w klubie. O zwycięstwie decyduje największa ryba. Ważenie rozpoczynamy w południe i trwa ono do drugiej godziny po południu. Kto w tym czasie zamelduje się ze złowioną tego dnia sztuką jest klasyfikowany. Dla najlepszych mamy puchary, medale i drobne prezenty, a przede wszystkim satysfakcję ze zwycięstwa, które w tym roku, już po raz trzeci z rzędu stało się udziałem Jacka Górni, któremu serdecznie gratulujemy. Po zawodach mamy piknik, który w tym roku na terenie swojej posiadłości w miejscowości Friendship zorganizował Mirosław Zieliński, wspierany przez Annę Ziobro oraz grono koleżanek i kolegów, którzy zadbali o przygotowanie pysznego jedzenia i innych rozrywek, za co im bardzo serdecznie w imieniu wszystkich uczestników pragnę podziękować. Dodam, że w tym roku pozyskaliśmy nowego sponsora Edytę i Jacka Koszykowskich, którzy kwotą 500 dolarów wsparli nasze zawody z okazji Dnia Dziecka, za co również serdecznie dziękujemy – powiedział prezes klubu Jacek Sokołowski.
– Większość klubowych koleżanek i kolegów bywa na „dziesiątce” (miejsce wodowania łódek w pobliżu skrzyżowania drogi „G” z drogą numer 10 – przyp. autora) i wszyscy znają ten teren i mają swoje, jak my to mówimy, sprawdzone miejsca. To duży akwen i każdy znajdzie rewir dla siebie. Ryba jest smaczna i czysta. Często bywa tak, że w ciągu paru godzin można wypełnić dopuszczalną normę, czyli 10 sumów. Jako przynęty najczęściej używam krewetek, mięsa z kurczaka i drobiowej wątroby oraz „żywca” – zdradził sekrety wędkarskiej kuchni gospodarz klubu Sławomir Bryk, który wraz z dwójką kolegów 19 lipca powyższą normę wypełnił w pełnej rozciągłości. Dzięki tej trójce panów, którzy obdarowali mnie czterema pięknymi okazami suma, miałem okazję sprawdzić smak łowionych na tych wodach ryb. Pyszne!
7 września klub organizuje ogólnodostępne, XIV zawody wędkarskie na jeziorze Delavan. Łowienie z brzegu lub łodzi. Klub przygotowuje nagrody finansowe. Na ten cel uczestnicy pikniku przekazali datki do „kapelusza”. Pula nagród wyniesie 1600 dolarów. W zawodach może uczestniczyć każdy, kto posiada aktualnie opłaconą kartę wędkarską na stan Wisconsin.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP









































































