Straż pożarna z Beach Park w czwartek, 7 sierpnia, ok. godz. 4:15 p.m. otrzymała zgłoszenie o dwóch osobach zagrożonych utonięciem w jeziorze Michigan przy plaży w Zion na północnych przedmieściach Chicago. Kobieta, około 30 lat, znajdowała się pod wodą przez około pięć minut. Jej 14-letnia córka nie zanurzyła się całkowicie, ale walczyła o utrzymanie się na powierzchni.
Świadkowie incydentu natychmiast wyciągnęli obie kobiety z jeziora i podjęli akcję reanimacyjną matki. Kobieta została przewieziona do szpitala w stanie krytycznym. Jej córka także trafiła do szpitala, ale na obserwację.
To już kolejny tragiczny wypadek w tym samym miejscu nad jeziorem Michigan w parku stanowym Illinois Beach State Park. Kilka tygodni temu, 22 lipca, utopił się 14-letni Kyle Williams z Milwaukee.
Mimo powtarzających się tragedii, miasto Zion wciąż nie otrzymało wsparcia od władz stanowych. Jak ujawnił podczas posiedzenia rady miejskiej 5 sierpnia szef straży pożarnej w Zion, Justin Stried, służby ratownicze od miesięcy bezskutecznie proszą o pomoc finansową – między innymi na łodzie ratunkowe oraz dodatkowych ratowników na sezon kąpielowy.
Eksperci z organizacji Great Lakes Surf and Rescue Project, której współzałożycielem jest Dave Benjamin, ostrzegają, że pozornie spokojna linia brzegowa w Zion stała się w ostatnich latach wyjątkowo niebezpieczna. Szczególnie groźne są ostre i nieregularne formacje skalne wzdłuż falochronów, przy których tworzą się silne prądy wodne zdolne wciągnąć pływaków pod powierzchnię.
Tymczasem plaża w Zion pozostaje bez profesjonalnych, opłacanych ratowników, co budzi obawy lokalnej społeczności i służb ratunkowych.
Według danych Great Lakes Surf and Rescue Project, od początku tego roku w jeziorze Michigan utonęło już 23 osoby. Eksperci alarmują, że liczba ta może jeszcze wzrosnąć, ponieważ lato wciąż trwa, a wielu ludzi wypoczywa nad wodą.
(tos)









