Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 4 grudnia 2025 23:41
Reklama KD Market
Frank Spula: Spotkania z liderami tworzą mosty między Polską a USA

„Reprezentowałem Polonię i Stany Zjednoczone” – prezes KPA i ZNP Frank Spula o swoim udziale w oficjalnej delegacji USA na zaprzysiężenie prezydenta Karola Nawrockiego

„To był wyjątkowy zaszczyt, bo reprezentowałem nie tylko Polonię, ale i Stany Zjednoczone” – mówi prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej i Związku Narodowego Polskiego Frank J. Spula, który 6 sierpnia, jako członek oficjalnej delegacji USA desygnowanej przez prezydenta Donalda Trumpa, wziął udział w zaprzysiężeniu prezydenta RP Karola Nawrockiego w Warszawie. W rozmowie z Jackiem Niemczykiem, dyrektorem generalnym radia WPNA.FM, prezes Spula opowiada o kulisach tego wydarzenia, spotkaniach z władzami obu krajów i i wyzwaniach stojących przed Polonią w USA. Prezes KPA wspomina także swoje spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem, a także przywołuje pamięć śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który z jego inicjatywy w 2007 r. odwiedził Polonię w Chicago.
„Reprezentowałem Polonię i Stany Zjednoczone” – prezes KPA i ZNP Frank Spula o swoim udziale w oficjalnej delegacji USA na zaprzysiężenie prezydenta Karola Nawrockiego
Prezes Spula składa gratulacje prezydentowi w Warszawie

Autor: arch. PNA/ZNP

Jacek Niemczyk: Panie Prezesie, podczas tegorocznego zaprzysiężenia prezydenta Karola Nawrockiego był Pan członkiem oficjalnej delegacji Stanów Zjednoczonych – to wyjątkowe wyróżnienie dla przedstawiciela Polonii amerykańskiej. Wiem, że z oboma prezydentami zna się Pan osobiście i zwracacie się do siebie po imieniu. Czy mógłby Pan podzielić się swoimi wrażeniami z podróży?

Frank Spula: Tak, to dla mnie ogromny zaszczyt, ale też wyróżnienie dla organizacji, które reprezentuję – mówię tu o Polish National Alliance – Związku Narodowym Polskim oraz Kongresie Polonii Amerykańskiej – Polish American Congress. Fakt, że Polonii amerykańskiej, a dokładniej mnie jako przedstawicielowi tych dużych organizacji z USA, zostało dane zaproszenie przez prezydenta Stanów Zjednoczonych i Departament Stanu, jest naprawdę wyjątkowy. Jestem dumny, że mogliśmy reprezentować polonijną społeczność w Polsce. Zostaliśmy tam bardzo dobrze przyjęci i potraktowani jak prawdziwi VIP-owie – od policyjnej eskorty na lotnisku, aż po wszystkie oficjalne spotkania i wydarzenia, w których braliśmy udział.

To była wyjątkowa podróż do Polski, dlatego chcielibyśmy poznać Pana wrażenia z perspektywy uczestnika – jak wyglądał „od kuchni” lot rządowym samolotem oraz jakie procedury bezpieczeństwa musieliście przejść?

– Dodam jeszcze, że na początku, kiedy otrzymałem zaproszenie od prezydenta Trumpa i Departamentu Stanu na zaprzysiężenie prezydenta Nawrockiego, byłem bardzo zaskoczony i zaszczycony – to niecodzienne, żeby ktoś na moim stanowisku dostał takie zaproszenie. Oczywiście od razu zgodziłem się uczestniczyć, a organizatorzy zapewnili, że zajmą się wszystkim i poprosili o zachowanie tego w tajemnicy.

Do Waszyngtonu dotarłem sam, ale po wylądowaniu czekała na mnie rządowa limuzyna, która zawiozła mnie na lotnisko, skąd wylecieliśmy rządowym, prywatnym samolotem Boeing 737 do Warszawy. Samolot był oznaczony jako „United States of America” i był specjalnie przystosowany; przypominał bardziej luksusowy salon niż typowy samolot. Był bardzo przestronny i komfortowy, a na pokładzie było tylko około 20 osób.

Podróż przebiegała bez formalności, do których jesteśmy przyzwyczajeni w komercyjnych lotach – nie było żadnych komunikatów o wyłączaniu telefonów, a nawet można było rozmawiać przez telefon na wysokości ponad 30 tysięcy stóp. Drzwi do kokpitu były cały czas otwarte, co jest bardzo rzadkie, a toalety miały okna, co mnie zaskoczyło i rozbawiło. Cała podróż, zarówno wylot z Andrews Air Force Base w Waszyngtonie, jak i lądowanie w Polsce na wojskowym lotnisku, odbywały się punktualnie, niemal co do sekundy. Obsługa była niezwykle profesjonalna i sprawna. Kontrola paszportowa była uproszczona – dokumenty odbierał attache i zwracał zaraz po wylądowaniu, bez stania w kolejkach czy standardowych procedur. To było wyjątkowe doświadczenie i pokazuje, jak skutecznie działa nasz amerykański rząd.

Podczas pobytu w Polsce poruszał się Pan też różnymi pojazdami, zawsze pod eskortą policji i wojska.

– To było naprawdę ciekawe doświadczenie. Przewodnicząca naszej delegacji, Kelly Loeffler, szefowa Administracji ds. Małych Przedsiębiorstw (Administrator of the U.S. Small Business Administration), jechała jednym samochodem, a przed nią i za nią policja. My jechaliśmy w trzech, czterech samochodach za nią w kolumnie, cały czas z policyjną eskortą i włączonymi syrenami. Jeśli normalnie podróż z punktu A do B zajmuje około 30 minut, to nam zajęła może 10. Traktowano nas tak jak traktuje się prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tak Polska i Departament Stanu USA obsługiwały naszą delegację.

Rzeczywiście ogromne wyróżnienie i oczywiście wielki szacunek od Polaków. A delegacja była traktowana tak, jakby w limuzynie jechał sam prezydent Trump – tylko zamiast niego była cała delegacja, a Pan był jej częścią. Jak Pan to odebrał?

–I właśnie dlatego jestem tak dumny, że mogłem reprezentować nasze organizacje oraz polonijną społeczność w Polsce. Podczas licznych rozmów z Departamentem Stanu USA, a dokładniej z zaproszonymi tam przedstawicielami, wszyscy podkreślali, że prezydent Donald Trump ma ogromny szacunek i podziw zarówno dla narodu polskiego w Polsce, jak i dla Polonii w Stanach Zjednoczonych. Jest również wdzięczny za wsparcie, jakie Polonia okazała mu podczas ostatnich wyborów w listopadzie 2024 roku.

Niewątpliwie było to wyjątkowe doświadczenie i cieszę się, że mógł Pan podzielić się nim z nami.

– Bardzo się cieszę, że mogę się tym podzielić ze wszystkimi. Mam też szczerą nadzieję, że nasi młodzi odbiorcy będą mieli okazję doświadczyć czegoś podobnego, czy zdobyć staż w Białym Domu. Chcę powiedzieć, że takie staże są dostępne. Jeśli sprawdzicie odpowiednią stronę internetową, zobaczycie, że w ciągu roku są trzy różne okresy, kiedy studenci mogą składać aplikacje na staż w Białym Domu. Staże nie są płatne, ale za to doświadczenie, które się zdobywa, jest bezcenne. Chciałbym się też podzielić jedną refleksją – wiele lat temu zaproponowano mi staż w Białym Domu, bardzo tego chciałem, ale ktoś mi to uniemożliwił. Ostatnio, podczas pobytu za granicą, dużo o tym myślałem i patrzyłem na młodych ludzi, którzy teraz tam są. Zastanawiałem się, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym wtedy dostał tę szansę. To naprawdę otwiera oczy. Czasem nie wszystko można mierzyć tylko pieniędzmi – ile się zarobi czy straci. Często, gdy dorastamy, chcemy mieć to i tamto, a do tego potrzebne są pieniądze. Ale czasem trzeba coś poświęcić już na początku, żeby później móc zbierać owoce swojej pracy.

Oczywiście ma znaczenie, czy ktoś jest po lewej, czy po prawej stronie politycznej sceny. Ale nawet osoby, które nie głosowały na Karola Nawrockiego, to wiem, że wiele z nich popiera prezydenta Trumpa. Spotkał się Pan z wieloma osobami – nie tylko dziennikarzami, ale też przedstawicielami polskiego rządu i delegacji USA – którzy dzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat relacji polsko-amerykańskich. Czy ich zdaniem te relacje kiedykolwiek były lepsze niż teraz?

– Od różnych osób, z którymi miałem okazję rozmawiać – czy to ministrów, przedstawicieli obu głównych partii, usłyszałem, że doceniano to, co Stany Zjednoczone zrobiły. To naprawdę prawdziwe partnerstwo. Podczas rozmów z ministrami finansów i innymi przedstawicielami rządu tematy koncentrowały się głównie na gospodarce i energetyce, sprawach ważnych dla obu krajów. Polska była bardzo wdzięczna za dostawy gazu z Luizjany i Teksasu, które pozwoliły jej ograniczyć zależność od rosyjskich surowców, co jest bardzo pozytywne. Najważniejsze kwestie poruszane podczas tych spotkań dotyczyły obecnie Chin – ich rosnącej obecności w Polsce – oraz Rosji. To były gorące tematy, które były szeroko omawiane.

Z pewnością nie może Pan zdradzić wszystkiego, co było omawiane podczas prywatnych spotkań, ale wiem, że miał Pan wiele okazji do rozmów, nawet z obecnym prezydentem Nawrockim – Karolem, jak go Pan zna jeszcze z czasów, gdy bywał tutaj często. Miałem przyjemność spotkać się z nim, gdy przebywał w siedzibie PNA, w „Dzienniku Związkowym”, Polish National Alliance, Związku Narodowym Polskim czy Kongresie Polonii Amerykańskiej. Znacie się od dawna. Czy mógłby Pan podzielić się kilkoma wspomnieniami? Jak z czasem nawiązaliście tak bliską przyjaźń?

– Prezydent Nawrocki to człowiek prawdziwy. Łatwy w komunikacji i bardzo skoncentrowany na sprawach biznesowych – zarówno na rzecz Polski, jak i Stanów Zjednoczonych. Widać wyraźnie więź, która łączy Polskę i USA, właśnie dzięki takim osobom jak prezydent Nawrocki. To wykształcony człowiek, historyk, a to jest bardzo ważne, bo historia ma tendencję do powtarzania się. Jeśli spojrzymy na Rosję, Polskę czy Stany Zjednoczone, wszystko to jest jak zamknięte koło. I znowu wraca kwestia podejmowania decyzji: z kim chcemy być partnerami? Czy z kimś takim jak Stany Zjednoczone? Tak, to kraj bardzo stabilny, silny gospodarczo i militarnie. Polska dzisiaj dąży do tych samych wartości, które mają Amerykanie. Patrząc na rozwój Polski w ciągu ostatnich 20 lat – to najszybciej rozwijająca się gospodarka w Europie, co jest naprawdę niesamowite. To zasługa zarówno polskiego przywództwa, jak i samych ludzi oraz ich wartości. Nie mogę się z tym nie zgodzić. Spotkania z liderami tworzą mosty między Polską a USA.

Karola Nawrockiego również miałem przyjemność poznać tutaj, podobnie jak wiele innych osób pracujących w Radiu 103.1 FM (WPNA.FM), w „Dzienniku Związkowym” czy w Polish National Alliance, jako – można powiedzieć – normalnego, fajnego faceta, z którym można rozmawiać o sprawach życia codziennego, ale oczywiście także o historii, która jest moją pasją. Pamiętam, że rozmawialiśmy bardzo długo na różne tematy. Wiem, że ma on szerokie kontakty, zarówno wśród osób, które teraz pracują z nim w administracji, jak i tych, z którymi współpracował przez lata i którym potrafił zaufać. Zaufanie buduje się przez wiele lat i wygląda na to, że wybrał grupę ludzi, z którymi wcześniej współpracował, i teraz chce kontynuować działanie, oczywiście na nowej platformie. Pan też miał okazję poznać niektóre z tych osób.

– Przede wszystkim osoby, z którymi Karol Nawrocki współpracował, nawet w IPN-ie, były bardzo zaangażowane. Ludzie, których tam miał, byli bardzo profesjonalni. Nawet wtedy, gdy nie zapowiadał jeszcze startu w wyborach prezydenckich, ci ludzie byli mu oddani jako szefowi i jako rodakowi żyjącemu w Polsce. To samo było tutaj, w Stanach Zjednoczonych. Miałem okazję gościć go kilkakrotnie u nas, w naszym Chicago i rozmawiać nie tylko z nim, ale też z jego zespołem, a nawet z jego synem, co było bardzo budujące.

I znowu powrócę do relacji z prezydentem Trumpem, bo przecież był w siedzibie Polish National Alliance – największej polonijnej organizacji w kraju. To jest dla nas pewien prestiż, ale wraz z nim pojawia się zazdrość. Zawsze będą ludzie, którzy będą zazdrościć i szukać dziury w całym. Ale tak to jest z ludźmi sukcesu – jak kiedyś powiedział słynny tenisista John McEnroe: ‘ludzie kochają sukces, ale niekoniecznie lubią tych, którzy odnoszą sukces’.

Pamiętam to spotkanie w siedzibie PNA 2016 roku, zaledwie dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi, które wygrał Donald Trump. Było to oczywiście spotkanie zamknięte, dla około 20 osób. To było coś wyjątkowego, coś, co nigdy wcześniej się nie wydarzyło.  A kiedy mówimy o Pańskich relacjach z prezydentami, to na pewno Donald Trump nie był jedynym, którego miał Pan okazję spotkać, z którym rozmawiał Pan i współpracował. Ale niewątpliwie jest on jednym z tych, z którymi łączy Pana bliska relacja. Z polskich prezydentów, których poznał Pan w swojej długiej karierze, z którymi spotykał się Pan oficjalnie i nieoficjalnie – obecnie jest to Karol Nawrocki, a wcześniej śp. prof. Lech Kaczyński. Ludzie mieszkający tutaj i pamiętający wydarzenia sprzed ponad 20 lat doskonale wiedzą, że wtedy był to Kongres Polonii Amerykańskiej, a Pan osobiście zaprosił prezydenta, zorganizował przyjęcie i ogromne spotkanie w 2007 r. w Millennium Park w centrum Chicago.

– Relacje buduje się długo – tak samo jak zaufanie. Nie można zaufać komuś od pierwszego spotkania. Zaufanie to cecha, nad którą trzeba pracować, rozwijać je w relacjach z innymi ludźmi – i to działa w obie strony. To trochę tak, jak z zakochaniem się – nie dzieje się od razu. Podobnie jest z nabieraniem przekonania do drugiej osoby – trzeba zobaczyć, co sobą reprezentuje, jakie ma wartości etyczne i moralne zasady.

Wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Chicago we wrześniu 2007 r. była tego dobrym przykładem. To trochę powrót do historii, ale warto ją przypomnieć. Pomysł zaproszenia  prezydenta Kaczyńskiego pojawił się podczas mojej rozmowy z ambasadorem RP w Waszyngtonie. Powiedziałem, że chcę zaprosić prezydenta Kaczyńskiego do Chicago, aby pokazać mu wsparcie, jakie otrzymał od wyborców mieszkających tutaj, w naszym mieście. Około trzech tygodni później zadzwonił do mnie konsul generalny w Chicago Zygmunt Matynia i zapytał, czy możemy się spotkać. ‘Pamięta pan rozmowę z ambasadorem? Oni chcą to zrobić. Prezydent chce przyjechać do Chicago’ – mówił konsul.  Padły kolejne pytania: kiedy, w jakim miejscu, dla ilu osób?  Wyjaśniłem, że wszystko zależy od liczby uczestników i kosztów. Dla mnie najważniejsze było okazanie szacunku prezydentowi Polski. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że uroczystość odbędzie się w sali bankietowej „White Eagle”. Początkowo była mowa o 300 osobach, a później co najmniej 500. Potem zwiększyliśmy limit do 1000 osób, a ostatecznie w wydarzeniu wzięło udział ponad 1300 gości. Bilety rozeszły się w ciągu kilku dni od ogłoszenia spotkania. Organizacja tego wszystkiego zajęła nam zaledwie trzy tygodnie. Pan, panie Niemczyk, był wówczas mistrzem ceremonii, choć wtedy jeszcze się nie znaliśmy osobiście – jedynie z nazwiska. Sala była wypełniona po brzegi – obecni byli  goście z całych Stanów Zjednoczonych i Polonia. Tak właśnie buduje się relacje – poprzez zaufanie, współpracę i wzajemny szacunek. Dokładnie tak samo jest dziś z prezydentem Karolem Nawrockim, którego także już zaprosiłem. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Teraz ma sporo zajęć. Przez najbliższe kilka miesięcy będzie bardzo zajęty – we wrześniu odbędzie się posiedzenie ONZ, a w październiku, o ile dobrze pamiętam, konferencja w Las Vegas. Tak więc przez najbliższe miesiące jego kalendarz będzie wypełniony.

Lata temu śp. prezydent Lech Kaczyński rozumiał, jak i teraz nowy prezydent Karol Nawrocki  rozumie, iż Polacy mieszkający tutaj mają wciąż polskie serca, które biją bardzo mocno dla Polski. Relacje, jakie istnieją tutaj, nie zawsze są w taki sam sposób rozumiane w Polsce. Nie wszyscy polscy prezydenci to dostrzegali. Z pewnością także niewielu amerykańskich  to rozumiało. Czy myśląc dziś o spotkaniach – z prezydentem Karolem Nawrockim, który bywał tu często, o którym, nie jest to żadną tajemnicą, wiadomo, że ma w sobie tę wrażliwość i zrozumienie dla Polaków mieszkających tutaj i dla Polonii – sądzi Pan, że będzie on przyjeżdżał częściej lub utrzymywał bliższe relacje? Poprzedni prezydent, Andrzej Duda, oczywiście też tu bywał, ale długo zwlekał, zanim się z nami spotkał. Nie wspominam już o innych polskich prezydentach. Czy uważa Pan, że Karol Nawrocki będzie innym prezydentem?

–Z pewnością mam taką nadzieję. Nie byłoby fair, gdybym na tym etapie wydawał ocenę, ale czuję się pewnie, że prezydent Nawrocki pojawi się tutaj w Chicago. Mam w tej sprawie pełne przekonanie i sądzę też, że być może prezydent Trump również tu przyjedzie. Nie wiem dokładnie kiedy, ale takie mam przeczucie.

Kiedy wracam myślami do ostatnich kilku dni, widzę, jak bardzo były one poruszające, szczególnie uroczystości przy Grobie Nieznanego Żołnierza  w Warszawie– obecne były wszystkie formacje wojskowe z orkiestrą wojskową. Ale tym, co najbardziej mnie wzruszyło, byli Amerykanie z delegacji USA. To byli obywatele amerykańscy – ja byłem jedynym Polakiem spoza administracji USA, bo reszta to sekretarze, doradcy prezydenta itd. Technicznie byłem więc outsiderem, reprezentującym nasze organizacje. Oni byli pod wrażeniem entuzjazmu ludzi na ulicach. Nigdy nie widzieli tylu policjantów – i to samo mówili ci, którzy podróżowali po całym świecie. Flagi były wszędzie. Oczywiście, byli też protestujący, tak jak w każdej demokracji, gdzie obywatele mają prawo do sprzeciwu. Ale większość decyduje – to większość obywateli wybiera prezydenta w wolnych wyborach. I to w Polsce w ostatnich dniach było bardzo widoczne.

Tak jak już mówiłem, było to poruszające i niezapomniane doświadczenie. Cieszę się w szczególności z powodu organizacji, które w tym uczestniczyły – mimo że są osoby krytykujące mówiące: ‘A co oni właściwie robią?’. Otóż, gdyby nie Kongres Polonii Amerykańskiej czy Związek Narodowy Polski i inne organizacje, Polska dziś nie miałaby ruchu bezwizowego.

Co ciekawe, temat wiz pojawił się także podczas spotkań w ostatnich dniach. Gdyby nie rozmowa, która odbyła się tutaj, na Cicero Avenue, w naszym budynku na drugim piętrze, w czasie kampanii, to tej sprawy by nie załatwiono. Wtedy kandydat Donald Trump zapytał: ‘Czego potrzebujecie? Czego chcecie?’. Odpowiedziałem, że osobiście niczego nie potrzebuję – mam pracę, reprezentuję Związek Narodowy Polski i Kongres Polonii Amerykańskiej, co samo w sobie jest dla mnie ogromnym zaszczytem – ale Polska potrzebuje zniesienia wiz.

Wiele osób w USA nawet nie wie, czym jest ruch bezwizowy – nawet członkowie delegacji, z którą byłem w ostatnich dniach, nie wiedzieli. Wtedy osoby towarzyszące kandydatowi Trumpowi przytaknęły, a on zapytał: ‘Czy jest coś jeszcze?’. Odpowiedź brzmiała: tak, Polska potrzebuje większej obecności wojskowej USA. On odparł: ‘Kiedy zostanę wybrany, rozwiążę tę sprawę’.

Każdy poprzedni prezydent zrzucał winę na drugą partię – Demokrata mówił, że winni są Republikanie, Republikanin – że Demokraci. Powiedziałem mu wtedy, że mam nadzieję, iż tym razem tak nie będzie. I rzeczywiście – później, w sali posiedzeń, zapowiedział, że jeśli zostanie wybrany, załatwi to w dwa tygodnie. Nie stało się to w dwa tygodnie, ale dotrzymał słowa. Uważam, że jako Polonia i polscy wyborcy powinniśmy pamiętać, że gdyby nie jego determinacja, Polska mogłaby nie mieć dziś ruchu bezwizowego. Podobnie było z obecnością większej liczby żołnierzy USA w Polsce – dziś bazy są rozmieszczone w różnych częściach kraju i cieszą się szacunkiem zarówno polskiej, jak i amerykańskiej armii.

Cieszę się, że wspomniał Pan o tym budynku – siedzibie PNA. To miejsce jest rozpoznawalne na wielu poziomach, które miało okazję gościć tak ważne osoby – od prezydentów po wysokich przedstawicieli rządów zarówno USA, jak i Polski. Przez ponad 20 lat, będąc prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz Związku Narodowego Polskiego, dzięki Pana kontaktom i rozpoznawalności nazwiska ludzie odbierają telefony i odpowiadają na wezwania – oczywiście, jest to także zasługa samej organizacji. Ale kiedy ktoś wymienia Kongres Polonii Amerykańskiej, mówi Frank Spula, kiedy mówi się o Związku Narodowym Polskim, znowu pada Pana nazwisko. To bardzo pomogło w organizacji wielu wydarzeń i przedsięwzięć. Obchodziliśmy 80-lecie Kongresu Polonii Amerykańskiej, a Pan jest prezesem od długiego czasu i zapewne będzie jeszcze długo pełnił tę funkcję w Związku Narodowym Polskim (ZNP-PNA). Czy kiedykolwiek myślał Pan o tym, że może nadszedł czas, by trochę odpuścić, może niekoniecznie przejść na emeryturę, ale trochę zwolnić?

– Odpowiadając na Pana pytanie – jest ono jak najbardziej zasadne, bo każda organizacja musi mieć plan sukcesji. To tak jak w każdej rodzinie – trzeba mieć plan. Zawodowo mówiąc, zawsze sugeruję, że każda rodzina powinna mieć sporządzony testament, ustanowiony fundusz powierniczy (ang. trust) – tak na wszelki wypadek, jeśli coś się wydarzy. Co się stanie, jeśli ktoś umrze albo stanie się niezdolny do pracy? Co wtedy? Plan trzeba mieć. To jest absolutnie konieczne. Tak samo jest w naszej organizacji – musi istnieć plan sukcesji. Uważam, że żadna funkcja nie powinna być pełniona dożywotnio.
Doceniam Pana pytanie i odpowiadam wprost – tak, powinien istnieć plan i powinny pojawiać się nowe osoby. Dobrym przykładem jest Biały Dom – miałem okazję obserwować młodych ludzi przy pracy. Widziałem w delegacjach młodych, pełnych energii, choć oczywiście szefowie departamentów są starsi. Uważam, że nic nie zastąpi doświadczenia. Nic. Można być młodym i mieć świetne pomysły, co jest wspaniałe, ale doświadczenie jest niezwykle ważne. Jak wspomniałem wcześniej, historia ma tendencję do powtarzania się – tak samo jest w naszych organizacjach. Potrzeba młodych ludzi, którzy będą przejmować odpowiedzialność.

Wracając do Pana pytania – nie, nie planuję być tu wiecznie. Nie. Bo ktoś inny powinien móc zająć to miejsce, a może zrobić to nawet lepiej. Ale to wymaga czasu, aby zbudować relacje. To nie dzieje się z dnia na dzień – samo objęcie funkcji prezesa nie oznacza automatycznie, że relacje są gotowe, a drzwi stoją otworem. To tak nie działa. A jeśli ktoś myśli, że tak właśnie jest – to bardzo się myli.

Panie Prezesie, serdecznie dziękuję za to spotkanie tuż po przylocie z Warszawy, przez Waszyngton. Dziękuję za rozmowę.

– Dziękuję za ten wywiad.

Z prezesem KPA-ZNP Frankiem Spulą rozmawiał dyrektor generalny radia WPNA.FM (103.1 FM) Jacek Niemczyk. Podcast z rozmowy dostępny jest na wpna.fm

Wywiad opracowała: Joanna Trzos
[email protected]

Zdjęcia z archiwum PNA/ZNP


Karol Nawrocki na obchodach 80-lecia Kongresu Polonii Amerykańskiej

Rządowa prezydencka delegacja z wizytą u Marszałka Sejmu RP

Przed wejściem na pokład rządowego samolotu USA


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama