Triumfator sobotnich zawodów Maciej Kot zakończył rywalizację na ósmym miejscu, Dawid Kubacki był 11., a Aleksander Zniszczoł uplasował się tuż za nim.
Bachlinger skacząc w finale 136 m potwierdził swoją dominację tego dnia, bo najlepszy był także w 1. serii, której wyniki - zgodnie z regułami nowego formatu grupowego - nie liczyły się do końcowej klasyfikacji. Najlepszych 30 zawodników w 2. serii walczyli „od zera”.
Drugie miejsce zajęli ex aequo Kazach Danił Wassiliew - 127 m i Bułgar Władimir Zografski, który miał drugą odległość finału - 132 m. Żyłę, który osiągnął 121,5 m, ale w najgorszych z czołówki konkursu warunkach wietrznych, od podium dzieliło 5,9 pkt. Stoch przegrał z nim o 4,5 pkt, choć poszybował 2,5 m dalej.
W 1. serii skoczków podzielono na 10 grup po pięciu. Awans do finału uzyskali dwaj najlepsi w każdej z nich oraz pięciu tzw. szczęśliwych przegranych, którzy uzyskali najlepsze rezultaty spośród tych spoza „dwójek” w swojej grupie.
Kot, Kubacki, Stoch i Żyła wygrali swoje grupy, choć tej ostatni był w łącznej klasyfikacji 24., zaś Zniszczoł był drugi.
Przed pierwszą serią rozegrano kwalifikacje, do których przystąpiło 60 zawodników. W ich przeprowadzeniu przeszkadzał chwilami silny wiatr i w efekcie trwały one ponad 70 minut. Do konkursu awansowali wszyscy Polacy. Najlepszy w tej części niedzielnej rywalizacji był Bachlinger, który uzyskał 125 m. Trzecie miejsce, ex aequo, zajęli Kot i Stoch.
Niedzielny triumfator jest liderem klasyfikacji LGP po czterech konkursach. Ma 330 pkt i wyraźnie wyprzedza Niemca Philippa Raimunda - 160 oraz Norwega Mariusa Lindvika - 150. Najlepszy z Polaków - Stoch - jest piąty z dorobkiem 134.
W niedzielę przedpołudniem rozegrano też konkurs indywidualny kobiet LGP, także w testowanym formacie). Anna Twardosz zajęła piąte miejsce, a wygrała Słowenka Nika Prevc. Dobrze zaprezentowała się też Pola Bełtowska, która była 10. Nicole Konderla nie awansowała do drugiej serii, została sklasyfikowana na 22. miejscu.
Następne zawody LGP kobiet i mężczyzn odbędą się 13 i 14 września w rumuńskim Rasnovie.
Rafał Czerkawski (PAP)









