Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:49
Reklama KD Market

Humanoidalna ciąża

Czy poród w przyszłości będzie przypominał sceny z filmów science fiction – bez bólu, bez dziewięciu miesięcy ciąży, bez matczynego łona? W Chinach powstaje humanoidalny „robot ciążowy”, zdolny donosić ciążę i urodzić dziecko. Dla jednych to medyczna rewolucja, dla innych – granica, której człowiek nigdy nie powinien przekraczać i zagrożenie dla samej istoty macierzyństwa...
Humanoidalna ciąża

Autor: Adobe Stock/AI

Robot w roli surogatki

W chińskich laboratoriach powstaje projekt, który wzbudza jednocześnie podziw i niepokój. Prywatna firma zapowiedziała stworzenie pierwszego na świecie humanoidalnego „robota ciążowego” – urządzenia, które nie tylko pełniłoby funkcję sztucznej macicy, ale potrafiłoby odtworzyć cały proces ciąży – od zapłodnienia aż po poród.

W „brzuchu” maszyny miałoby znajdować się szczelne środowisko wypełnione wodami płodowymi, z systemem dostarczającym składniki odżywcze i tlen do organizmu rozwijającego się dziecka. Konstrukcja przewiduje możliwość interakcji człowieka z robotem w trakcie trwania „ciąży”. Prototyp ma być gotowy już w przyszłym roku, a jego cena ma odpowiadać wartości samochodu klasy średniej.

Twórcy podkreślają, że to odpowiedź na rosnący problem – w Chinach niemal co piąta para zmaga się z niepłodnością. Podobnie jest zresztą w innych częściach świata. Sztuczna macica, ich zdaniem, mogłaby dać nadzieję kobietom, które nie mogą donosić ciąży z powodów zdrowotnych, a także parom, dla których możliwość skorzystania z surogatki jest niedostępna lub zbyt kosztowna. W teorii mogłaby też umożliwić parom jednopłciowym posiadanie biologicznych dzieci bez udziału ludzkiej matki zastępczej. Zwolennicy widzą w tym wyzwolenie – uwolnienie kobiet od fizycznych obciążeń, bólu porodowego i powikłań zdrowotnych.

Od momentu ogłoszenia projektu nie ustaje jednak fala krytyki. Najpoważniejsze zastrzeżenia dotyczą braku naturalnej więzi między matką a dzieckiem w trakcie ciąży. Dziewięć miesięcy w łonie to nie tylko czas wzrostu fizycznego – to okres nieustannej wymiany bodźców: słyszenia bicia serca i głosu matki, odczuwania jej ruchów, reagowania na jej hormony. Te subtelne wpływy kształtują układ nerwowy, odpornościowy, a być może również fundamenty emocjonalne dziecka. Zastąpienie tego środowiska mechaniczną imitacją rodzi pytania, na które nauka nie ma jeszcze odpowiedzi.

Nie brakuje też obaw natury etycznej i społecznej. Oderwanie aktu narodzin od ciała kobiety może – jak ostrzegają krytycy – sprowadzić go do usługi, którą można kupić, spersonalizować i zlecić. Poród mógłby stać się mniej początkiem życia, a bardziej wynikiem transakcji. Od lat pojawiają się obawy, że sztuczne macice mogą marginalizować rolę kobiet w przekazywaniu życia, odbierając im jeden z najbardziej wyjątkowych aspektów biologii i tożsamości.

Z praktycznego punktu widzenia wielu kwestionuje sens nadawania urządzeniu formy humanoida. Funkcjonalna sztuczna macica mogłaby istnieć jako wyspecjalizowana jednostka medyczna – podobnie jak inkubatory dla noworodków – bez upodabniania jej do ludzkiej sylwetki. Niektórzy podejrzewają, że humanoidalny wygląd to chwyt marketingowy, mający przyciągnąć uwagę i oswoić opinię publiczną z tą kontrowersyjną ideą. Lekarze i bioetycy podkreślają, że zanim takie urządzenie mogłoby zostać użyte u ludzi, konieczne są lata badań na zwierzętach, rygorystyczne publikacje naukowe i opracowanie ścisłych ram prawnych.

 

Nowa era narodzin?

Z tradycyjnej perspektywy ciąża to coś znacznie więcej niż proces biologiczny. To element kultury, symbol więzi rodzinnych i ciągłości pokoleń. Zastąpienie jej mechanicznym procesem byłoby nie tylko innowacją medyczną, ale także zerwaniem z wielowiekową tradycją. Z drugiej strony historia medycyny pokazuje, że granice uznawane za nienaruszalne często były przesuwane – przeszczepy narządów, zapłodnienie in vitro czy terapia podtrzymująca życie również wywoływały opór, zanim stały się akceptowaną praktyką ratującą życie.

Wizja humanoidalnego robota ciążowego wpisuje się w szerszy trend rozwoju technologii reprodukcyjnych, który obejmuje nie tylko sztuczne macice, ale też inżynierię genetyczną, modyfikację DNA metodą CRISPR czy tworzenie embrionów z komórek macierzystych. Wspólnym mianownikiem tych innowacji jest stopniowe przesuwanie granicy między tym, co dotychczas było możliwe wyłącznie w biologicznym ciele człowieka, a tym, co można wykonać w warunkach laboratoryjnych. Jednocześnie rodzą się pytania o to, gdzie przebiega granica „naturalności” i czy w ogóle jest ona jeszcze do utrzymania.

Zwolennicy nowej wizji twierdzą, że technologia sztucznej ciąży w humanoidalnej formie mogłaby również znaleźć zastosowania wykraczające poza medycynę „cywilną”. Niektórzy eksperci spekulują o jej potencjalnym wykorzystaniu w misjach kosmicznych, w środowiskach ekstremalnych czy nawet w planach kolonizacji innych planet, gdzie naturalna ciąża mogłaby być zbyt ryzykowna dla zdrowia kobiety i dziecka. W takim scenariuszu urządzenia mogłyby funkcjonować w wydzielonych przestrzeniach, podtrzymując rozwój populacji w warunkach, w których człowiek nie mógłby w sposób tradycyjny się rozmnażać.

 

Nadzieja i ostrzeżenie

Pojawiają się też przewidywania dotyczące konsekwencji społecznych. Możliwość całkowitego uniezależnienia reprodukcji od kobiecego ciała mogłaby zmienić dynamikę relacji rodzinnych, zmienić definicję pojęcie rodzicielstwa i wywołać nowe konflikty prawne – na przykład o status prawny dziecka w sytuacji, gdy „matką” jest urządzenie, a materiał genetyczny pochodzi od kilku różnych osób.

Przyszłość tej technologii zależeć będzie od tempa badań, decyzji władz i – przede wszystkim – od akceptacji społecznej. Aby rzeczywiście służyła leczeniu niepłodności i ratowaniu życia, musi być rozwijana pod ścisłą kontrolą etyczną, z udziałem lekarzy, naukowców, etyków i przedstawicieli różnych środowisk. Niezbędne będą zabezpieczenia, które zagwarantują, że technologia ta nie stanie się jedynie wygodnym zamiennikiem dla naturalnej ciąży.

W najlepszym scenariuszu sztuczne macice – niezależnie od kształtu – mogłyby uchronić wiele rodzin przed tragedią i umożliwić narodziny dzieci tam, gdzie dotychczas było to niemożliwe. W najgorszym – uprzedmiotowiłyby życie ludzkie, zrywając pierwotną więź matki z dzieckiem i zmieniając nasze pojmowanie samego aktu narodzin. Granica między obietnicą a ostrzeżeniem jeszcze nigdy nie była tak cienka.

Monika Pawlak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama