Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:47
Reklama KD Market

Łaźnia rozpusty

Na dnie spokojnych wód Zatoki Neapolitańskiej archeolodzy odsłonili ostatnio fragment historii, która przez dwa tysiące lat spoczywała w ciszy i mroku. W ruinach zatopionego miasta Baje, niegdyś znanego jako najbardziej rozpustny kurort antycznego świata, odkryto łaźnię, która – jak wiele wskazuje – mogła należeć do samego Cycerona. Mówca, prawnik, filozof i jeden z ostatnich obrońców rzymskiej republiki miał tu swoje miejsce odpoczynku, gdzie polityczna gorączka Rzymu ustępowała miejsca szumowi fal i gorącemu oddechowi sauny...
Łaźnia rozpusty
"The Bay of Baiae", Joseph Mallord William Turner, 1823

Autor: Wikipedia

Przystań występku

Baiae, czyli Baje, powstały jako niewielka osada w II wieku p.n.e., ale szybko przerodziły się w kurort, którego Imperium Rzymskiemu zazdrościł cały antyczny świat. To tutaj, wśród oparów siarki i basenów napełnianych wodami termalnymi, gromadziła się rzymska elita: Juliusz Cezar, August, Neron, a nawet obłąkany Kaligula, który kazał zbudować pływający most przez zatokę, by przejechać konno po tafli morza. Baje były dla starożytnych tym, czym dla współczesnych jest Monte Carlo – miejscem, gdzie fortuna i władza mieszały się z występkiem i zmysłową rozkoszą. Poeci nazywali je „przystanią występku”, „wirującym wirem luksusu”. Moralność Rzymu topiła się tu w winie i gorących źródłach.

W Bajach, bardziej niż gdziekolwiek indziej, rozgrywał się spektakl przepychu i upadku. W willach ciągnących się tarasami ku morzu odbywały się uczty, podczas których stoły uginały się od ostryg, fig i dzbanów falernijskiego wina. Plotki głosiły, że senatorowie tracili tu majątki na grze w kości, a patrycjuszki w mroku term i ogrodów pozwalały sobie na swobody, o jakich w Rzymie nikt nie odważyłby się mówić głośno. Twierdzono, że kto przyjechał do Bajów, zostawiał w nich nie tylko pieniądze, ale i reputację. 

Ale natura bywa okrutna. Zjawisko powolnego opadania ziemi wskutek aktywności wulkanicznej sprawiło, że miasto, które stało się symbolem przepychu, zaczęło ginąć pod wodą. Do IV wieku n.e. większa część Bajów znalazła się kilka metrów pod powierzchnią morza. Paradoks: to, co zgubiło miasto, ocaliło jego pamięć. Dziś zatopione ruiny stanowią jeden z najlepiej zachowanych podwodnych parków archeologicznych na świecie.

 

Łaźnia Cycerona

To właśnie tutaj, dziesięć stóp pod powierzchnią fal, nurkowie natrafili na mozaikę – ornamentową, subtelną, ułożoną ręką artysty sprzed dwóch tysiącleci. Spoczywała na systemie rurek i ceglanych filarów, czyli hypocaustum, które rozprowadzało gorące powietrze. Był to rzymski odpowiednik współczesnej sauny – laconicum – gdzie politycy i filozofowie mogli pocić się, rozmawiać i snuć intrygi otoczeni mgiełką gorącej pary. Archeolodzy sądzą, że właśnie tu mieściła się słynna willa Cycerona. Antyczne źródła wspominały o jego posiadłości w Bajach, choć nikt nie potrafił wskazać jej lokalizacji. Teraz wreszcie pojawił się ślad.

Znalezisku towarzyszyły fragmenty ceramiki i resztki malowideł ściennych. Świadczą o tym, że w czasach świetności była to rezydencja niezwykle luksusowa, wzniesiona z rozmachem godnym największych Rzymian. Być może to właśnie tutaj Cyceron, zmęczony procesami i walką o resztki republikańskiej wolności, szukał wytchnienia w szumie morza i zapachu siarki. A może – jak przystało na Baje – i on ulegał też ich rozpasanej atmosferze?

Marcus Tullius Cicero urodził się w 106 r. p.n.e. w Arpinum. Zasłynął jako obrońca, którego retoryka potrafiła nie tylko doprowadzić do uniewinnienia oskarżonego, ale i wstrząsnąć opinią publiczną. Był człowiekiem słowa – oratorem, którego styl na wieki ukształtował sztukę przemawiania. Był też filozofem, politykiem i obrońcą republiki.

Walczył przeciwko tyranii Juliusza Cezara, a po jego śmierci starał się znaleźć sojuszników w chaosie, jaki ogarnął Rzym. Wierzył, że młody Oktawian, adoptowany syn Cezara, pomoże przywrócić dawny ład. Fatalnie się przeliczył. Oktawian okazał się bezwzględnym graczem. W 43 roku p.n.e. Cyceron został zgładzony – jego głowę i dłonie wystawiono na Forum jako ostrzeżenie dla innych.

A jednak ten, którego życie zakończyło się tak brutalnie, miał również drugą twarz: człowieka, który uciekał od polityki do morza. Willa w Bajach była dla niego azylem, enklawą odpoczynku, gdzie mógł oddychać innym powietrzem niż to, którym dusił się Rzym.

 

Strażnik pamięci

Dzisiejsi badacze podchodzą do odkrycia z ostrożnością. To hipoteza – mówią – ale jakże kusząca. Mozaiki, układ pomieszczeń, systemy ogrzewania – wszystko wskazuje na rezydencję bogatą, wartą najznamienitszych nazwisk. Jeśli rzeczywiście były to łaźnie Cycerona, oto historia zyskuje nowe ciało: nie abstrakcyjne opowieści z podręczników, ale dotykalną rzeczywistość kafelków, cegieł i rur, które przetrwały pod wodą niemal dwa tysiące lat.

Woda stała się strażnikiem pamięci. Paradoksalnie to, że morze pochłonęło Baje, zachowało ich dziedzictwo lepiej niż niejeden rzymski pałac na lądzie. Teraz archeolodzy dokumentują mozaiki, ceramikę i resztki fresków. Jesienią rozpoczną prace konserwacyjne, by ocalić to, co zostało, przed kolejnymi wiekami niszczycielskiego czasu.

Odkrycie w Bajach nie sprowadza się jedynie do odsłonięcia ruin i archeologicznej sensacji – odsłania także paradoks, w którym przeszłość i przemijanie splatają się w niezwykły sposób. Cyceron, który w Rzymie zapłacił w końcu życiem za swoją odwagę i słowa, tutaj miał oazę, gdzie mógł wymknąć się gorączce sporów i znaleźć ukojenie w ciszy fal i rozgrzanego kamienia. Baje – słynne z hucznych uczt, zbrodni i dekadencji – dla niego były również schronieniem, w którym milknęła polityka, a budziły się refleksje filozofa.

Dziś miasto spoczywa pod wodą, a jednak nie przestało istnieć. Mozaiki i ceglane filary, choć pogrążone w ciszy głębin, przetrwały dłużej niż imperium i potęgi, które je stworzyły. To, co ocaliła woda, przemawia mocniej niż słowa – dowodzi, że pamięć nie rodzi się z triumfów, lecz z tego, co trwa mimo upadku. Wydobyty spod fal fragment mozaikowej podłogi stał się świadectwem nie tyle luksusu, ile kruchości ludzkiego losu. Prawdziwa nieśmiertelność nie kryje się bowiem w triumfach i monumentach, lecz w śladach, które pozostają, gdy człowiek i jego czas już dawno minęli.

Tomasz Jagier


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama