Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:47
Reklama KD Market

Duch z Tokio

31 grudnia 2000 roku Tokio budziło się z nadziejami na lepszą przyszłość. Nadchodził nowy rok. Mieszkańcy przygotowywali się do wyjątkowego wieczoru, odpalano pierwsze fajerwerki. Jednak zamiast wiadomości o hucznych celebracjach miasto obiegła tragiczna informacja. Nad ranem w dzielnicy Setagaya odkryto cztery ciała. Ktoś zamordował całą rodzinę – matkę, ojca i dwójkę małych dzieci. Była to jedna z najbrutalniejszych zbrodni w japońskiej historii.
Duch z Tokio
Rodzina Miyazawa

Autor: arch. rodz.

Dom małżeństwa Mikio i Yasuko Miyazawów stał w cichej, bezpiecznej dzielnicy Tokio przy ulicy Kamisoshigaya. 31 grudnia rano matka Mikio, mieszkająca w sąsiednim domu, próbowała skontaktować się z synem przez telefon. Ponieważ nie odbierał, postanowiła przejść się na spacer i sprawdzić, skąd ta cisza. Otworzyła drzwi frontowe zapasowym kluczem. Weszła do wewnątrz i zamarła z przerażenia... 

44-letni zakrwawiony Mikio leżał martwy na podłodze z licznymi ranami kłutymi zadanymi nożem sashimi. Część ostrza utkwiła w jego czaszce. Ciało 41-letniej Yasuko znajdowało się na pierwszym piętrze – również otrzymała ciosy nożem. Obok spoczywała bezwładnie 8-letnia Nina. Rei leżał uduszony w swoim łóżku. Miał 6 lat.

 

Krwawy deser

Po oględzinach miejsca zbrodni policja zaczęła odkrywać koszmarny scenariusz. W nocy z 30 na 31 grudnia zabójca wspiął się przez płot za domem i wszedł do środka przez okno łazienki. Połamane gałęzie małego drzewa obok świadczyły o tym, że nie było to łatwe zadanie. Po dokonaniu zbrodni nie uciekł. Przeciwnie. Został i rozgościł się na dobre. Zjadł lody z lodówki. Cztery porcje. Wypił jęczmienną herbatę. Poczęstował się melonem. Używał komputera, przeglądał dokumenty. Spał na kanapie. Korzystał też kilka razy z toalety (nie spłukując po sobie wody). A rany opatrzył opatrunkami z domowej apteczki.

W sumie spędził w domu swoich ofiar od 2 do 10 godzin. Na miejscu zostawił dwie czarne chusteczki. Jedna z nich miała przecięcie w środku.

Był bardzo niedbały. Zostawił w domu rodziny Miyazawów więcej śladów niż większość przestępców zostawia w ciągu całej „kariery”. Odciski palców zachowały się na opakowaniach lodów, papierach, różnych powierzchniach. Ślady stóp na podłodze. W kieszeniach porzuconego ubrania odkryto ziarna piasku z prefektury Kanagawa. Był też 20-centymetrowy nóż sashimi kupiony w dniu morderstwa. I… odchody w toalecie. Znaleziono też jego krew. Był to typ A. 

Na podstawie DNA ustalono, że matka mordercy pochodziła z Europy, prawdopodobnie z krajów śródziemnomorskich. Ojciec był Azjatą, z Korei lub Chin. On sam – młodym mężczyzną, może 20-letnim. Miał około 170 cm wzrostu. W dniu zabójstwa nosił buty Nike Air Max, model sprzedawany tylko w Korei Południowej. Analiza DNA ujawniła też, że był chory. Cierpiał na hipogammaglobulinemię – niezwykle rzadką chorobę układu immunologicznego.

Motyw rabunkowy wydawał się policji mało prawdopodobny. Zabójca ukradł co prawda około 150 tysięcy jenów z korepetycji Yasuko, ale w domu było więcej gotówki. W tym leżąca na widoku przy komputerze, którego używał. Nie zginęły także żadne z cennych przedmiotów w domu. Uznano, że gdyby chodziło tylko kradzież, zabrałby resztę. 

Wydawało się, że taka masa szczegółów gwarantuje szybką identyfikację sprawcy. Paradoksalnie tak się jednak nie stało. Nie było żadnego wiarygodnego tropu. Zero podejrzanych. Jakby zabójca był duchem.

 

Wielkie śledztwo

Tymczasem na ulicach Tokio teorie i spekulacje mnożyły się z każdym dniem. Może mordercą był żołnierz amerykański stacjonujący w Japonii? Imigrant? Członek tajnej organizacji? Czy była to zbrodnia na tle rasowym? A może zemsta? 

Japonia, kraj o jednym z najniższych wskaźników przestępczości na świecie, nie mogła pogodzić się z wizją włamywacza mordującego spokojną rodzinę w domu na przedmieściach. Miyazawowie wydawali się nie mieć wrogów. Lubiani przez sąsiadów, spokojni. Mikio pracował z domu dla londyńskiej firmy marketingowej. Był pasjonatem animacji, lalkarstwa i przedstawień teatralnych. Yasuko prowadziła w domu szkołę korepetycyjną dla dzieci. Nie mieli wrogów. Dlaczego oni?

Media przez miesiące relacjonowały każdy szczegół śledztwa. Sprawa stała się obsesją narodu. Programy telewizyjne, artykuły w prasie, dyskusje internetowe – każda teoria analizowana była przez miliony przestraszonych Japończyków. W pierwszych miesiącach po morderstwie sprzedaż systemów alarmowych wzrosła w kraju o 300 procent.

Zdesperowana policja uruchomiła jedną z największych operacji w historii Japonii. Do sprawy przydzielono 280 detektywów. Przesłuchano ponad 16 tysięcy osób. Pobrano setki próbek DNA. Sprawdzono niezliczone alibi.

Śledztwo z użyciem najnowocześniejszych technologii pochłonęło 300 milionów jenów (około 2,8 miliona dolarów). Sama skala operacji była ogromna. Wykroczyła poza granice Japonii, angażując Interpol, FBI, służby koreańskie i chińskie.

Przewertowano bazy danych z wielu krajów. Szczególnie intensywnie badano te w Korei Południowej. Przesłuchano setki osób, które w okresie poprzedzającym mordy kupiły model butów Nike, jaki nosił zabójca. Przewertowano setki godzin nagrań z kamer monitoringu z całego Tokio. Sprawdzono wszystkich pasażerów lotów odlatujących do Korei i Chin w pierwszych dniach stycznia 2001 roku.

FBI stworzyło też profil psychologiczny mordercy. Ustalono, że cierpiał on na poważne zaburzenia osobowości. Jego zachowanie po morderstwie – jedzenie, spanie w domu ofiar, korzystanie z ich toalety – wskazywały ekstremalne zaburzenia empatii.

 

Miliony za ducha

Morderstwo rodziny Miyazawów na zawsze zmieniło oblicze japońskiego wymiaru sprawiedliwości. Medialna krytyka i długotrwałe śledztwo zmusiły japoński parlament do działania. Zniesiono przedawnienia najcięższych przestępstw. W efekcie 25 lat później trzydziestu detektywów nadal pracuje bezustannie nad rozwiązaniem tamtej sprawy. W 2021 roku kolejny raz zwiększono nagrodę za informacje prowadzące do namierzenia zabójcy. Dziś to 20 milionów jenów.

Czy nowoczesne techniki w końcu doprowadzą do schwytania tajemniczego mordercy z Tokio? Japonia czeka na odpowiedź. Tymczasem w 2017 roku dom rodziny Miyazawów został wyburzony. Na jego miejscu powstał park im. Rodziny Miyazawów – miejsce pamięci poświęcone ofiarom tamtego mordu.

Joanna Tomaszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama