Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:47
Reklama KD Market

Cyrk w sądzie

59-letni Ryan Routh jest podejrzany o próbę zamachu na Donalda Trumpa 15 września 2024 roku w Palm Beach na Florydzie. Routh miał ukrywać się wówczas przy linii ogrodzenia na polu golfowym Trump International Golf Club z karabinem typu SKS. Agent Secret Service zauważył go w zaroślach i gdy dostrzegł, iż nieznany mu osobnik był uzbrojony, oddał w jego kierunku kilka strzałów. Routh zbiegł, ale wkrótce potem zatrzymano go na autostradzie I-95.
Cyrk w sądzie
Ryan Wesley Routh

Autor: Palm Beach County Sheriff's Office/Martin County Sheriff's Office

Agenci FBI poinformowali później o znalezieniu półautomatycznego karabinu z lunetą i ze zwiększonym magazynkiem w okolicy, w której ukrywał się przez krótki czas Routh. Niedoszły zamachowiec został formalnie oskarżony już pięć dni później, a przed kilkunastoma dniami rozpoczął się przed sądem federalnym na Florydzie jego proces. Wśród stawianych mu zarzutów są między innymi: próba zamachu na kandydata na prezydenta, posiadanie broni w związku z przestępstwem, napaść na funkcjonariusza federalnego i posiadanie broni bez numeru seryjnego. Jeśli Routh zostanie uznany winnym, grozi mu wieloletnie więzienie, a być może nawet dożywocie.

 

Zawiedziony Trumpem

W trakcie śledztwa okazało się, że Routh prowadził działania polegające na zbieraniu informacji o miejscach, gdzie Trump się pojawiał i obserwowaniu terenu. W jego samochodzie znaleziono m.in. notatki z trasami lotów, zapiski dotyczące lokalizacji Trumpa, wiele telefonów komórkowych, dokumentów, itd. Routh w mediach społecznościowych i w samodzielnych publikacjach pisał, że czuł się zawiedziony Trumpem, którego wcześniej popierał. W czasie przesłuchań dał się poznać jako człowiek balansujący na skraju zaburzeń psychicznych, a jego różne deklaracje były emocjonalne, chaotyczne i nacechowane pewnego rodzaju paranoją.

Okazuje się, że wszystko to będzie miało istotne znaczenie w trakcie rozpoczętego procesu. Stało się to jasne z chwilą, gdy doszło do procedury wyboru 12 przysięgłych. Zwykle jest tak, że oba zespoły prawników przesłuchują przed sędzią kandydatów na ławników i w ten sposób kompletują 12-osobowy zespół. Jednak w tym przypadku sędzia okręgowa Aileen Cannon, która sama jest od pewnego czasu postacią kontrowersyjną, zgodziła się wcześniej na to, by Routh reprezentował w sądzie sam siebie, bez pomocy prawników, choć nakazała adwokatom z urzędu, by byli w pogotowiu, i pouczyła podsądnego, że jego prawnicy byliby w stanie reprezentować go „znacznie lepiej”.

 

Obrońca samego siebie

Adwokat Neama Rahmani, która nie jest zaangażowana w tę sprawę, twierdzi, że ​​nie jest powszechne to, by oskarżeni reprezentowali się sami: „Ci, którzy robią to na własne ryzyko, mają bardzo wysoki wskaźnik skazań i nie spodziewam się, że w tej sprawie będzie inaczej. Nigdy nie jest dobrym pomysłem występowanie pro se, zwłaszcza w głośnej sprawie przeciwko doświadczonym prokuratorom federalnym”.

Już na samym początku procedury wyłaniania jurorów doszło do kilku incydentów. Routh w roli obrońcy samego siebie ma prawo do proponowania pytań, jakie zadawane mają być ewentualnym przysięgłym. Na jego liście tych pytań znalazło się m.in.: „Jeśli na drodze zobaczysz dużego żółwia, czy poczekasz, aż przejdzie, czy też przeniesiesz go na pobocze?”. Bezsens tego zapytania wywołał protesty ze strony prokuratora federalnego Johna Shipleya. Zażądał wręcz jego usunięcia, stwierdzając, iż „głupota [pytania o żółwie] poddaje w wątpliwość powagę działania sądu”.

Nie jest to jedyne dziwne pytanie proponowane przez Routha. Wśród innych są np. pytania dotyczące protestów studentów w sprawie Palestyny ​​i zakupu Grenlandii przez USA. Ponadto podsądny złożył formalny wniosek o zorganizowanie meczu golfowego „jeden na jeden” z prezydentem, a następnie zapowiedział, że wezwie Trumpa na świadka. Poczynania te grożą pogrążeniem procesu w cyrkowych zagrywkach, które nie mają nic wspólnego z zarzutami, jakie ciążą na Routhie.

W miarę oczywiste jest to, iż Routh nie ma żadnych kwalifikacji, by pełnić rolę obrońcy. Ten urodzony w Północnej Karolinie człowiek podjął w przeszłości studia, ale zrezygnował z nich już po dwóch semestrach. Później zaczął pracować jako robotnik budowlany. Do roku 2003 był żonaty i ma troje dzieci. Jego stan psychiczny i światopogląd są trudne do ocenienia. W przeszłości próbował popierać Ukrainę po inwazji rosyjskiej, starając się zostać wolontariuszem i rekrutować ochotników do walki, jednak ukraińskie organizacje odrzucały go rzekomo jako „niepożądanego kandydata” ze względu na wiek i brak doświadczenia wojskowego.

 

Bogata kariera kryminalna 

Zanim doszło do aresztowania Routha na Florydzie w 2024 roku, miał on dość bogatą karierę kryminalną. W grudniu 2002 roku został skazany za posiadanie broni palnej, stawianie oporu, opóźnianie i utrudnianie pracy funkcjonariuszowi organów ścigania oraz prowadzenie pojazdu bez ważnego prawa jazdy. Rok później został skazany za jazdę bez prawa jazdy, noszenie ukrytej broni i ucieczkę z miejsca wypadku. 10 lutego 2010 roku został aresztowany z powodu posiadania dóbr pochodzących z kradzieży. Za każdy z tych zarzutów otrzymał wyrok w zawieszeniu. W sumie, zanim Routh znalazł się w sądzie na Florydzie, miał na swoim koncie ponad sto zarzutów karnych i był aresztowany co najmniej osiem razy.

Rzekomy zamach Routha na życie Trumpa miał miejsce dwa miesiące po tym, jak uzbrojony napastnik otworzył ogień na wiecu kandydata republikańskiego w Pensylwanii, raniąc go w ucho i zabijając jego zwolennika. Te dwa zdarzenia rzuciły światło na eskalację przemocy politycznej w miesiącach poprzedzających wybory w 2024 roku i skłoniły rząd do wszczęcia dochodzenia w sprawie działalności Secret Service.

Andrzej Malak


 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama