Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:16
Reklama KD Market

Rodzinność – TAK!

Rodzinność – TAK!

Autor: Adobe Stock

Mijają dwa miesiące odkąd przyleciałem do Australii, przede mną jeszcze jeden. Rozpoczęła się wiosna, kwitną krzewy i drzewa. Bardzo lubię ten czas i nigdy wcześniej nie przeżywałem go dwa razy w ciągu roku. Piękno i harmonia stworzonego świata, o których mówi Księga Mądrości, są jednymi z dowodów na istnienie Boga: „Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13,5). Dla mnie jest to bardzo namacalne doświadczenie Boga, który z miłości stwarza i obdarowuje pięknem. A najpiękniejszym Jego dziełem jest człowiek, z czym także bardzo się zgadzam. Tak więc mnie Pan Bóg hojnie obdarował w tym roku!

Czymś, co bardzo mnie cieszy jest rodzinność. Zwłaszcza, kiedy mogę doświadczać jej w Kościele. Obecność rodzin, z dziećmi, młodymi, a także czasami z dziadkami jest naprawdę piękna. Nie jest to dzisiaj bardzo powszechne, ale mimo wszystko warto to zauważyć. Tutaj w Australii, podobnie jak w USA i w Polsce spotykałem i spotykam rodziny, które chcą spędzać czas ze sobą, także w wymiarze duchowym, uczestnicząc wspólnie w niedzielnej mszy świętej. Już kiedyś o tym pisałem, że nie przeszkadza mi płacz dzieci w kościele. Cieszę się, że są i nie są odseparowane. To jest najlepsza szkoła bycia włączonym we wspólnotę katolicką, która się modli. Kiedy jeszcze rodziny te widzę siedzące razem w kościelnej ławce, to już w ogóle jest to dla mnie czymś pięknym. Rodziny, które się modlą, uczestniczą w liturgii także poprzez śpiew, służbę przy ołtarzu, a najbardziej gdy przystępują do komunii świętej. To jest to! Czuję duchową siłę i moc, która płynie od nich, doświadczam ich radości, zwyczajności i jakiegoś poukładania, którego często dzisiaj brakuje. I jeszcze taki szczegół, który ma jednak dla mnie znaczenie. Gdy w niedzielę przychodzą do kościoła ubrani bardziej odświętnie, nie tak jak na co dzień. Wyraża to wielki szacunek przede wszystkim dla samych siebie, ale także dla innych i dla Boga, z którym się spotykamy.

Tak się już nauczyłem w dzieciństwie. Najpierw w domu rodzinnym, że są takie ubrania, które zakłada się w niedzielę i święta. Później uczyłem się w kościelnej zakrystii, że są szaty liturgiczne na dzień powszedni i na niedziele i święta. Dzisiaj często się o tym nie pamięta, a szkoda, gdyż warto wyróżnić dni świąteczne od tych zwyczajnych.

To w wymiarze kościelnym. A co dalej? Idąc na niedzielny spacer do parku zauważyłem wiele polanek piknikowych, a na nich rodziny, które właśnie tak zaplanowały popołudnie. Znowu dla mnie jakaś radość, że ci ludzie są razem, że są rodziną, że potrafią przygotować dla siebie posiłek, zagrać w piłkę, wymyślać inne gry zespołowe. Tutaj już niezależnie od religii. Jednak tak bardzo zwyczajnie, bez przyklejonych do rąk telefonów. To naprawdę dzisiaj jest jeszcze możliwe? Śmiechy dzieci i dorosłych są świadectwem tego, że razem ci ludzie są szczęśliwi. Mijam też wielu spacerowiczów. Idą często parami, grupkami, są w ruchu, rozmawiają lub też idą w milczeniu. Pola golfowe i boiska okupowane są znów przez rodziny lub młodsze albo starsze ich generacje, w zależności od rodzaju uprawianego sportu. Jest wspólnota i czuć jej dobro, które emanuje na świat wokół. W ogóle zauważam coraz częściej, jak coś staje się codziennym nawykiem. Po szkole, po pracy, wspólny spacer, godzina nad wodą, przejażdżka na rowerze, później obiad, prace w domu, odpoczynek. Patrzę z podziwem na takie rodziny, które potrafią i chcą zorganizować sobie czas razem, nie tylko mając spokój, że dzieci biorą udział w dodatkowych szkołach i zajęciach. Widzę, jaki dobry wpływ ma to na dzieci i dorastającą młodzież, gdy są blisko rodziców, bawią się i wzrastają pod ich okiem i doświadczają ciepła ich miłości i troski.

Czy to jest jakiś tylko sielankowy obraz? Może tak się komuś wydawać. Zawsze może być jakieś wytłumaczenie: praca, obowiązki, zmęczenie, brak możliwości. Czy jednak rzeczywiście jest to taki problem? A może zmieniło się nasze spojrzenie i podejście do życia i pozwoliliśmy wykradać sobie bezcenny czas razem, naszą rodzinność, na rzecz wszystkiego innego, tak zwanych „ważniejszych” spraw? Dobrze od czasu do czasu o tym pomyśleć.

Cieszy mnie, że papież Leon XIV jest kolejnym, który stawia na rodzinę. Mówi o tym, że „rodzina w naszych czasach potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek wsparcia, promocji, zachęty” oraz, że „dziś istnieje ogromna potrzeba wspólnoty miłości, piękna, łagodnej pedagogiki rodziny”. Zwierza się, że miał wspaniałe relacje z ojcem i matką. W wywiadzie dla amerykańskiego portalu „Crux” papież powiedział, że nadal jest blisko związany ze swoimi dwoma braćmi, mimo że jeden z nich reprezentuje przeciwne poglądy polityczne i mimo że mieszkają w różnych miejscach. To właśnie doświadczenia rodzinne ukształtowały go jako osobę. Można to odczuć i zaobserwować w spokoju jego zachowania, szczerym i łagodnym uśmiechu, a zarazem w jasnych poglądach na rzeczywistość. Papież Leon opowiada się za większym uznaniem tradycyjnych rodzin składających się z ojca, matki i dzieci. Rodzina jest „fundamentem” społeczeństwa. „Jeśli usuniemy ten fundament, bardzo trudno będzie nauczyć się kochać i szanować innych w inny sposób”, gdyż to właśnie w rodzinie uczymy się „jak żyć z innymi i tolerować tych, którzy mają inne opinie”.

Nie wstydźmy się zatem wracać do rodzinności i stawiać na nią zawsze!

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Był przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama