Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:49
Reklama KD Market

Rytuał Adama

Dryfował w Tamizie jak kawałek drewna. Mały tors bez głowy, bez rąk i nóg. Rozczłonkowane z chirurgiczną precyzją ciało małego chłopca odkrył przypadkowy przechodzień. Od tamtego wrześniowego dnia minęło już ponad 20 lat. Przez cały ten czas śledczy stawiali pytania, które nadal pozostają bez odpowiedzi. Do dziś „Sprawa Adama” pozostaje najdłużej nierozwiązaną zagadką kryminalną dotyczącą morderstwa dziecka w historii Londynu...
Rytuał Adama

Autor: Adobe Stock

Diabelska mieszanka

21 września 2001 roku Aidan Minter szedł przez Tower Bridge na spotkanie służbowe. Londyn wciąż był dziwnie cichy. Miasto nie ochłonęło jeszcze z szoku wywołanego dochodzącymi z USA wieściami o atakach z 11 września. Nagle mężczyzna dostrzegł w wodzie dziwny kształt. Coś, co na początku wziął za manekina krawieckiego. Obiekt dryfował pod mostem. Potem przepłynął na drugą stronę. Wtedy Aidan zobaczył, że to ciało dziecka. A dokładnie jego tors.

Zwłoki wyciągnięto z wody niedaleko Globe Theatre. Należały do czarnoskórego chłopca, którego wiek określono na 4 do 7 lat. Detektywi nadali mu imię – Adam. Zmarł w wyniku podcięcia gardła. Ramiona, nogi i głowę amputowano mu precyzyjnie, niemal chirurgicznie. Ciało rozczłonkował ktoś, kto wiedział, jak się to robi. Zwłoki nie nosiły śladów przemocy seksualnej. Na torsie pozostały jedynie pomarańczowe szorty z metką „Kids & Company”. Można było je kupić wyłącznie w kilku sklepach w Niemczech. To był pierwszy trop w sprawie, która na lata stała się obsesją detektywów.

Sekcja zwłok ujawniła makabryczne szczegóły. W żołądku Adama znaleziono niezwykłą substancję z afrykańskiej gliny rzecznej. Roślinność, zmieloną kość, ślady złota i kwarcu. Obecność popiołu wskazywała, że mieszankę spalono, zanim podano ją chłopcu do połknięcia. W płucach Adama były też ślady syropu na kaszel. Coś słodkiego do popicia nieprzyjemnej mikstury?

To nie wszystko. To dopiero początek koszmaru. Botanicy z Kew Gardens zidentyfikowali fragmenty dwóch roślin. Fasolę calabar i halucynogenne nasiona datura. Fasola powodowała paraliż bez blokowania bólu, stąd wzięła się jej potoczna nazwa – roślina Sądu Ostatecznego.

Mieszankę podano Adamowi przed podcięciem mu gardła. Pozostawiła go sparaliżowanego i bezradnego. Ale wciąż świadomego tego, co się z nim dzieje. Wiedział i czuł. Nie mógł się bronić. I nie mógł uciec.

 

Rytualna ofiara

DNA chłopca wskazywało, że pochodził z okolic Benin City w południowej Nigerii. Miasta znanego jako miejsce narodzin voodoo. Próbki pyłku w jego jelitach wykazały zaś, że przez kilka dni lub tygodni przed śmiercią mieszkał w południowo-wschodniej Anglii. Te informacje doprowadziły śledczych do podejrzeń, że Adam został przemycony do Wielkiej Brytanii specjalnie w celu dokonania zabójstwa muti, czyli rytualnej ofiary dokonywanej przez szamana, który używał części ciała dziecka do sporządzania leczniczych mikstur zwanych „muti”.

Adama nie było w bazach danych zaginionych dzieci. Ani Wielkiej Brytanii, ani w Europie. Policja bezowocnie apelowała do opinii publicznej z prośbą o pomoc w jego identyfikacji. Wyznaczono nagrodę w wysokości 50 tysięcy funtów. Bezowocnie. W 2002 roku śledztwo utknęło w martwym punkcie.

Oczy detektywów skierowały się na Nigerię. Na ich prośbę Nelson Mandela, były prezydent RPA, publicznie zaapelował o pomoc w identyfikacji rodziny chłopca. Apel transmitowano w całej Afryce i przetłumaczono na wiele języków i dialektów. Bez rezultatów.

W lipcu 2002 roku na policję zgłosiła się Nigeryjka. Przybyła do Wielkiej Brytanii z Niemiec. Twierdziła, że uciekła przed sektą Jorubów praktykującą mordy rytualne. Zeznała, że znała Adama i że został zamordowany w Londynie przez własnych rodziców podczas makabrycznego rytuału. Zaczęto zastanawiać się, czy to prawda? Czy dlatego nikt nie zgłosił zaginięcia chłopca?

 

Co wiedział Ojo?

Wielki przełom miał nastąpić 29 marca 2011 roku. Ekipa jednej ze stacji telewizyjnych odnalazła kobietę, która opiekowała się w Niemczech 6-latkiem o imieniu Ikpomwosa po tym, jak jego rodzice zostali deportowani do Nigerii. Nazywała się Joyce Osiagede. Miała przekazać dziecko mężczyźnie o imieniu Bawa. Ten podobno zabrał chłopca do Londynu.

Kobieta co chwila zmieniała jednak zdanie. Rok później w rozmowie z BBC ogłosiła, że prawdziwe imię chłopca brzmiało Patrick Erhabor. A mężczyzna nie nazywał się Bawa, tylko Kingsley Ojo.

Kingsley Ojo był handlarzem ludźmi. W jego domu znaleziono czaszkę zwierzęcia przebitą gwoździem, płynne mikstury i kasetę wideo oznaczoną „rytuały”. Mężczyzna kierował siecią przemycającą setki ludzi do Wielkiej Brytanii. Trafił za to do więzienia. Nie było jednak żadnych dowodów łączących go z morderstwem Adama. Ojo sam skontaktował się z więzienia z policją twierdząc, że ma sekretne nagrania Joyce z Nigerii i gotowy jest na współpracę. Przez dwa lata dostarczał detektywom informacje, które okazały się bezwartościowe.

Detektywi jednak sami odkryli nowe interesujące szczegóły. Pod koniec 2001 roku Joyce mieszkała w Hamburgu, mieście, w którym kupiono pomarańczowe szorty znalezione na ciele Adama. W jej domu znaleziono ubrania z metką „Kids & Company”, w takim samym rozmiarze co szorty Adama. A Benin City było miastem rodzinnym Joyce. Zbieg okoliczności? Mało prawdopodobne. Funkcjonariusze byli przekonani, że kobieta jest zamieszana w zabójstwo chłopca. Nie mieli jednak wystarczających dowodów, by ją oskarżyć.

Joyce zmarła kilka lat temu w Nigerii. Adam spoczywa w nieoznaczonym grobie na londyńskim cmentarzu. 24 lata po śmierci nikogo nie oskarżono o to bestialskie morderstwo. Nie odkryto prawdziwego imienia chłopca. Jego tożsamość pozostaje tajemnicą. Detektyw Nick Chalmers, który był przydzielony do sprawy, nazywa ją najdziwniejszą i najbardziej skomplikowaną w jego karierze. Do dziś trzyma kopie akt w domu. Ma encyklopedyczną wiedzę o każdym szczególe. Jednym uczuciem, które nie opuszcza go od tamtego dnia, jest frustracja, że nie znalazł wszystkich odpowiedzi. Ktoś przecież zna prawdę. Ktoś musi pamiętać małego chłopca, który zniknął w 2001 roku.

Joanna Tomaszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama