Podczas trwającej niecałe pół godziny wstępnej rozprawy w sądzie federalnym w Alexandrii pod Waszyngtonem, Comey oświadczył, że nie przyznaje się do postawionych mu zarzutów. Sąd wyznaczył termin rozpoczęcia procesu na 5 stycznia 2026 r., co jest stosunkowo wczesnym terminem, choć prawnicy Comeya wnosili o rozprawę jeszcze w listopadzie.
Sąd zdecydował, że do tego czasu były szef FBI może przebywać na wolności. Sam proces ma potrwać dwa-trzy dni.
Obrońca Comeya Patrick Fitzgerald zapowiedział, że będzie wnosił o odrzucenie zarzutów jako motywowanych politycznie i zasugerował, że zamierza podważyć legalność szefowej prokuratury Wschodniego Dystryktu Wirginii, Lindsey Halligan, która wniosła zarzuty. Jej poprzednik został zwolniony na polecenie prezydenta USA Donalda Trumpa, gdy nie zdecydował się postawić zarzutów Comeyowi, wskazując na brak wystarczających dowodów. Halligan to była prawniczka Trumpa, która nie miała dotychczas doświadczenia w sprawach karnych.
Comey został oskarżony o skłamanie w zeznaniach przed Kongresem i utrudnianie procedur kongresowych. Sprawa ma związek z wystąpieniem Comeya jako dyrektora FBI w 2016 r., kiedy stwierdził pod przysięgą, że nie autoryzował anonimowego przecieku do „Wall Street Journal” na temat prowadzonego przez FBI śledztwa w sprawie prywatnych serwerów używanych przez Hillary Clinton. Jego zastępca Andrew McCabe zeznał, że on sam zezwolił na taki przeciek i poinformował o tym Comeya po fakcie.
Comey został zwolniony przez Trumpa na początku pierwszej kadencji prezydenckiej w 2017 r. ze względu na prowadzone przez niego śledztwo w sprawie rosyjskich powiązań Trumpa i jego ludzi. Od tego czasu Trump wielokrotnie go krytykował, a jeszcze we wrześniu publicznie domagał się od prokurator generalnej postawienia mu zarzutów.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)









