Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:05
Reklama KD Market

Szyfry na piasku

Na pustynnym płaskowyżu południowego Peru, w miejscu, gdzie słońce wypala ziemię na wzór spękanej gliny, od wieków kryją się tajemnicze znaki. Rysunki z Nazca – ogromne geoglify rozciągające się na przestrzeni dziesiątków kilometrów – przez stulecia były niemym wołaniem cywilizacji, która dawno zniknęła z map historii. Z ziemi niemal niewidoczne, z powietrza tworzą pająki, kolibry, małpy i geometryczne spirale, jakby ktoś zamienił pustynię w gigantyczny blok rysunkowy.
Szyfry na piasku
Koliber

Autor: Wikipedia

Od dekad naukowcy spierają się, czy były to rytualne drogi, kalendarze astronomiczne, znaki ku czci bóstw deszczu, a może mapy podziemnych źródeł wody. W cieniu tych pytań kiełkowały też hipotezy o kosmitach – bo jak inaczej wytłumaczyć taką precyzję bez samolotów i satelitów? Dziś tajemnica powoli zaczyna się odsłaniać i to nie dzięki archeologom, lecz dzięki sztucznej inteligencji.

 

Cyfrowi następcy

Naukowcy z japońskiego Uniwersytetu Yamagata we współpracy z IBM sięgnęli po narzędzie, które dotąd wykorzystywały głównie banki i firmy informatyczne – sztuczną inteligencję w postaci tzw. uczenia maszynowego, czyli systemu, który sam uczy się rozpoznawać wzory na podstawie tysięcy przykładów. Zasilone setkami zdjęć z dronów i satelitów, algorytmy zaczęły analizować pustynny krajobraz piksel po pikselu. Tam, gdzie ludzkie oko widziało tylko chaotyczne smugi piasku, komputer potrafił dostrzec ukryte kształty – czasem o długości zaledwie dziesięciu metrów. 

W zaledwie pół roku udało się odkryć 303 nowe geoglify, których istnienia nikt wcześniej nie podejrzewał. To, co archeologom zajęłoby lata mozolnych wędrówek w palącym słońcu, maszyna wskazała w kilka miesięcy. I oto wśród pustynnych wydm pojawiły się nowe sylwetki – niektóre przypominają ptaki, inne wojowników, jeszcze inne tajemnicze istoty rodem z dawnych wierzeń i legend.

Nazca od dawna miała swoich strażników. Najsłynniejszą z nich była Maria Reiche, niemiecka matematyczka, która całe życie poświęciła badaniu pustynnych rysunków. Twierdziła, że linie są astronomicznym kalendarzem – gigantycznym zegarem wyznaczającym przesilenia i równonoce.

W latach 40. XX wieku Reiche przemierzała pustynię, często w samotności, z miarką i kompasem, rysując mapy ręcznie. Nazywano ją „Damą z pustyni”. Dziś jej praca znajduje cyfrowych następców – tym razem w postaci algorytmów, które w mgnieniu oka wykonują obliczenia, o jakich ona mogła tylko marzyć.

Co jednak oznaczają nowe odkrycia? Teorie ścierają się niczym gorące wiatry pustyni. Jedni badacze są przekonani, że linie wyznaczały kierunki podziemnych źródeł i były swoistą mapą życia w krainie, gdzie deszcz pada raz na kilka lat. Inni widzą w nich procesyjne ścieżki, na których kapłani i wierni składali ofiary bogom – nie rysunki dla oka, lecz dla stóp, które miały je wydeptać i uświęcić. Jeszcze inni, bardziej odważni, podtrzymują dawne przypuszczenia, że Nazca próbowała komunikować się z tym, co nad nimi – gwiazdami albo kimś, kto miał z nich zejść.

Nowe, mniejsze geoglify odkryte przez sztuczną inteligencję – zaledwie kilkumetrowe – podważają dawną wizję „kosmicznych znaków widocznych tylko z nieba”. Może były przeznaczone nie dla bogów czy astronautów, lecz dla ludzi – by oglądać je z pobliskich wzgórz lub podczas obrzędów.

 

Mapy prawdopodobieństw

Nazca to nie wyjątek. Sztuczna inteligencja zmienia dziś oblicze archeologii na całym świecie. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich algorytmy przewidują, gdzie pod piaskiem mogą kryć się starożytne budowle. W Ameryce Środkowej LiDAR „prześwietla” dżungle, odsłaniając dziesiątyki ukrytych do tej pory miast Majów. Z kolei w Europie Północnej fotogrametria i modele komputerowe pozwalają odtworzyć dawne osady, które zniknęły pod warstwami torfów i bagien. Tam, gdzie dawniej archeolog musiał zdawać się na intuicję i szczęście, dziś komputer kreśli mapę prawdopodobieństw.

Nie oznacza to jednak, że człowiek został usunięty na bok – przeciwnie, to on nadaje sens tym cyfrowym odkryciom. Każdy cień dostrzeżony na zdjęciu satelitarnym musi zostać zweryfikowany przez badacza w terenie, a każdy ślad potwierdzony łopatą i twardym dowodem w ziemi.

Historia badań nad rysunkami Nazca obfituje w anegdoty. Pierwsi piloci wojskowi, którzy w latach 20. XX wieku przelatywali nad pustynią, wracali do baz, przekonani, że widzieli gigantyczne pasy startowe dla samolotów z innej cywilizacji. Później, gdy archeolodzy zaczęli dokumentować kształty, część lokalnych mieszkańców opowiadała, że nocą słychać, jak piasek „śpiewa”, a znaki tworzą się same pod dotykiem duchów przodków.

Zdarzały się i błędy – w latach 80. buldożery przejechały po fragmencie jednej z figur, zostawiając w pustynnym „manuskrypcie” szramę, która przypomina dziś gorzkie ostrzeżenie, jak łatwo można zniszczyć to, co przetrwało tysiąclecia.

 

Przesłanie z pustyni

Patrząc dziś na rysunki z Nazca, odnosimy wrażenie, że obcujemy nie tylko z dziełem dawnej cywilizacji, ale z listem, który przetrwał wieki w piasku i milczeniu. To nie jest zwykła sztuka – to komunikat, desperacka próba zapisania myśli w skali, której nie sposób przeoczyć. Pustynia stała się tablicą, a wiatr i czas – atramentem.

Sztuczna inteligencja, która teraz odsłania kolejne rysunki, przypomina współczesnego tłumacza starożytnego szyfru. Każdy nowy kształt – mały koliber, wojownik, tajemnicza hybryda – to kolejne słowo w zdaniu, które zaczynamy powoli rozumieć. A jednak sens całości wciąż umyka. Może właśnie na tym polega tajemnica: że Nazca pozostaje niepojęta, bo miała być niepojęta – znakiem dla bogów, których oczy patrzą z wysoka.

I w tym tkwi dramatyzm odkrycia. My, ludzie XXI wieku, uzbrojeni w satelity, drony i algorytmy, nadal nie umiemy w pełni odczytać tego, co wyryto w ziemi gołymi rękami setki lat temu. Być może najważniejsze przesłanie pustyni brzmi: pamiętajcie, że wiedza nie zawsze oznacza zrozumienie.

A jednak, gdy patrzymy z góry na sylwetkę kolibra rozciągającego skrzydła na piasku albo na gigantycznego pająka, który zdaje się pełznąć ku wieczności, czujemy, że w tej historii technologia jest tylko narzędziem. Prawdziwa zagadka tkwi w ludziach, którzy z uporem ryli te wzory w ziemi – i w nas, którzy wciąż szukamy w nich sensu.

Monika Pawlak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama