Po 123 latach niewoli Polska ponownie zaistniała na mapie Europy. Młode państwo borykało się z wieloma problemami, wśród których jednym z najważniejszych była kwestia bezpieczeństwa. II Rzeczpospolita, położona między dwoma wrogimi państwami – Niemcami i Rosją sowiecką – od początku istnienia była narażona na intensywne działania wywiadowcze, jakie służby specjalne obu krajów prowadziły na jej terytorium. W mniejszym stopniu Polską interesowali się inni sąsiedzi: Czechosłowacja i Litwa.
Werbunek agentów
Najważniejszą sprawą dla obcych służb specjalnych było pozyskanie informacji o potencjale obronnym i wojsku II Rzeczypospolitej, a co za tym idzie, zdobycie informatorów i agentów w Wojsku Polskim, najlepiej oficerów, mających dostęp do największych tajemnic. W wielu książkach i artykułach podkreśla się patriotyzm i wysokie morale polskich oficerów, którzy niewątpliwie stanowili elitę narodową. Jednak i wśród tej elity znalazło się wielu, których słabości, nałogi, przekonania polityczne, a także pieniądze skłoniły do współpracy z obcymi wywiadami.
W 1918 roku do armii polskiej trafiły osoby o różnych charakterach, pochodzeniu czy walorach moralnych. W założeniach budowanej armii wojsko miało być poza nurtem życia politycznego, a oficerowie nie mogli należeć do partii politycznych ani też angażować się w życie polityczne. Te surowe ograniczenia nakładane na oficerów od początku tworzenia armii RP, w połączeniu z niskimi zarobkami, powodowały masowe odejścia z wojska i różnego rodzaju patologie przydatne obcym wywiadom. Po przewrocie majowym w 1926 roku uposażenia oficerskie podwyższono, a oficerowie WP stali się jedną z najlepiej zarabiających grup społecznych. W drugiej połowie lat 30. przeciętna roczna pensja oficera służby czynnej wynosiła 6774 złote, a podoficer zarabiał rocznie 3204 złote. W tym samym okresie urzędnik państwowy zarabiał rocznie średnio 2695 złotych.
Niestety wszystko to nie całkiem zatrzymało werbunek agentów w szeregach polskiego wojska, przy czym aktywność sowieckiego wywiadu był znacznie większa niż w przypadku Niemiec. Podczas wojny polsko-bolszewickiej szpiedzy sowieccy prowadzili intensywne działania szpiegowskie zmierzające do werbunku i pozyskiwania informacji z kręgów Naczelnego Dowództwa WP. Przykładem może być przechwycony w październiku 1919 roku przez polski kontrwywiad meldunek sowieckiego szpiega, który podczas rozmów z kilkoma wysokimi oficerami WP uzyskał informacje o możliwości polskiej ofensywy na Kijów wiosną 1920 roku. Agent ten informował również, że w najbliższym czasie nie należało spodziewać się większych operacji militarnych wojsk polskich i że istnieje odpowiedni moment do podjęcia tajnych negocjacji z rządem polskim.
Za znaczący sukces sowieckich służb specjalnych w tej wojnie należy również uznać rozbicie siatek polskich szpiegów usiłujących prowadzić działalność wywiadowczą na zapleczu Armii Czerwonej i na terenie Rosji. Porucznik Ignacy Dobrzyński był kierownikiem siatki wywiadowczej o kryptonimie „Świerszcz”. Został wysłany w marcu 1920 roku z misją szpiegowską do Moskwy, gdzie aresztowano go podczas jednego z zebrań organizacyjnych. Dobrowolnie przystał na współpracę z wywiadem sowieckim i przez kilka miesięcy z pomocą bolszewików przekazywał fałszywe informacje stronie polskiej. Wskutek zdrady Dobrzyńskiego bolszewicy schwytali kilku agentów, których nieświadomi niczego Polacy wysłali do Rosji. Wśród nich byli: Ewelina Niewiarowska „Hajduczanka”, Halina Dybczyńska „Kalina”, Maria Szymkiewicz „Kierzniewska” i Waldemar Kwiatkowski „Hryniewski”.
Bardzo bolesna okazała się też zdrada porucznika Wiktora Steckiewicza. Ten członek wileńskiej siatki wywiadu wiosną 1920 roku został wysłany do Rosji z zadaniem utworzenia komórek wywiadowczych. Naczelne Dowództwo WP oczekiwało wówczas precyzyjnych informacji na temat ewentualnej ofensywy sowieckiej przeciwko Polsce. Po dotarciu do Moskwy, wraz z towarzyszącą mu kurierką, został zatrzymany przez czekistów. Porucznika Steckiewicza osobiście przesłuchiwał Feliks Dzierżyński. Szantażowany i torturowany Polak nie wytrzymał i przyznał się do wszystkiego. Ujawnił swoją tożsamość i zadania, a także zdradził rolę kurierki oraz podał wszystkie adresy i konspiracyjne kontakty. W wyniku jego zdrady czekiści dokonali masowych aresztowań.
Abwehra kontra Polska
W porównaniu do tych działań wysiłki niemieckiego wywiadu było dość skromne. Jednak Abwehra także werbowała agentów w Polsce, w tym również w latach poprzedzających dojście Hitlera do władzy. Głośnym apogeum tej szpiegowskiej działalności stała się sprawa dwóch polskich poruczników.
W sobotę i w niedzielę 2 i 3 kwietnia 1927 roku, przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Grudziądzu przeprowadzona została rozprawa przeciwko dwójce żołnierzy, którzy pełnili służbę w 1 Batalionie Strzelców w Chojnicach. Rozprawa miała charakter tajny i została przeprowadzona w trybie doraźnym, na sesji wyjazdowej sądu w Toruniu. Obrony oskarżonych podjęli się sędziowie wojskowi z urzędu, albowiem ze względu na charakter popełnionych przestępstw żaden z toruńskich adwokatów nie chciał podjąć się tego zadania.
26-letni porucznik Paweł Piontek i jego rówieśnik porucznik Kazimierz Urbaniak zostali oskarżeni o „zdradę tajemnicy wojskowej na rzecz państwa ościennego”. Chodziło o działanie w latach 1925-26 na rzecz niemieckiego wywiadu. Rozprawa miała na ogół przebieg spokojny. Obaj oskarżeni przyznali się do winy.
Krótka kariera
Pod koniec 1925 roku porucznik Abwehry Heinrich Rauch zwerbował Piontka, który prowadził rozrzutny i hulaszczy tryb życia oraz tkwił nieustannie w długach. Współpracując z agentem z królewieckiej placówki niemieckiego wywiadu, Guntherem Wollenbergiem, Rauch uzależnił finansowo Piontka i nakłonił go do działalności szpiegowskiej na rzecz Niemiec. Zwerbowanie porucznika nie było trudnym zadaniem. Piontek był człowiekiem pozbawionym charakteru i sam poszukiwał kontaktu z Niemcami. Przy pierwszej nadarzającej się okazji doszedł do porozumienia z agentem Abwehry w Królewcu i w rezultacie zgodził się na dostarczanie za opłatą informacji szpiegowskich. W tym czasie pełnił funkcję dowódcy szwadronu w jednym z pułków kawalerii garnizonu Chojnice.
Po pewnym czasie Piontkowi udało się wciągnąć do szpiegostwa na rzecz Niemiec swego kolegę i przyjaciela, Urbaniaka, adiutanta dowódcy pułku z Torunia, który dla Abwehry okazał się bardziej cennym źródłem niż Piontek. Przez jego ręce przechodziła cała tajna korespondencja pułku. Zdrajcy otrzymali od Niemców za swój proceder pokaźne wynagrodzenie – ok. 20 tysięcy złotych. Jednakże te kontakty Abwehra zdołała utrzymać tylko kilka miesięcy.
Piontek otrzymał zadanie zorganizowania siatki szpiegowskiej obejmującej obszar całego Pomorza. Miał przede wszystkim dotrzeć do tajnych dokumentów wojskowych w Toruniu. Prócz Urbaniaka, zaangażował w tym celu swoją narzeczoną, Wandę Piekarską, ekspedientkę z Sierosławia, która była łączniczką w nowo powstałej siatce.
Mimo ostrzeżeń niemieckich Piontek nie przestrzegał zasad konspiracji, prowadził nieustabilizowany i rozrzutny tryb życia oraz chwalił się przygodnym osobom swoją działalnością wywiadowczą. Tryb życia Piątka, który wydawał znaczne sumy pieniędzy (przeważnie w dolarach) na libacje i zabawy, zwrócił uwagę wywiadu wojskowego i spowodował zarządzenie obserwacji przez prokuratora kapitana Wojciecha Roma. Działania te szybko doprowadziły do wykrycia zakresu działania szpiega.
Kontrwywiad polski postanowił poprowadzić „grę operacyjną” z Niemcami. Podstawiono kilku informatorów, którzy dostarczali Piontkowi fałszywe dokumenty. W początkowej fazie tej operacji Piontek miał być nieświadomym agentem dostarczającym Niemcom spreparowanych informacji, natomiast w dalszej fazie miał być wykorzystany jako podwójny agent. Ponieważ Abwehra darzyła go dużym zaufaniem, determinowało to powodzenie całej operacji. Działalność porucznika jako podwójnego agenta szybko jednak się zakończyła, ponieważ okazał się on nielojalny wobec strony polskiej.
W listopadzie 1926 roku, po zebraniu niezbitych dowodów szpiegowskiej działalności, kontrwywiad aresztował dwójkę oficerów. W momencie zatrzymania u oskarżonych znaleziono podrobione klucze do szaf, w których znajdowały się plany mobilizacyjne obrony Pomorza. Ponadto w domu rodziców Piekarskiej w Drzycimiu została przeprowadzona rewizja, w trakcie której znaleziono porcelanę, kryształy, szkła, materiały na suknie i inne przedmioty pochodzące ze sklepu, w którym pracowała podsądna, o łącznej wartości przekraczającej kwotę 2 tysięcy ówczesnych złotych.
Egzekucja
4 kwietnia 1927 roku Wojskowy Sąd Okręgowy nr VIII wydał wyrok. Obaj oficerowie zostali uznani za winnych popełnienia zarzucanych im czynów i skazani na degradację, wydalenie z wojska, pozbawienie praw obywatelskich i karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok został zatwierdzony przez dowódcę Okręgu Korpusu, generała dywizji Leona Berbeckiego. Prezydent RP Ignacy Mościcki nie skorzystał z prawa łaski. O godz. 18.45 skazani zostali przewiezieni pod silną eskortą na miejsce stracenia do Fortu Żółkiewskiego w Toruniu. W tym czasie zebrały się przed więzieniem i na ulicach tłumy publiczności, tak że do utrzymania porządku użyto prócz policji żandarmerii wojskowej. Tego samego dnia o godz. 19.00 obaj oficerowie zostali rozstrzelani.
Na miejsce stracenia prócz osób urzędowych władze wojskowe nie dopuściły nikogo. Skazani po przybyciu na miejsce egzekucji byli zupełnie spokojni. Sami podeszli do słupków, a żołnierze przywiązali ich do nich i zawiązali im oczy. Podczas przywiązywania Urbaniak prosił żołnierzy, by go zbyt silnie nie krępowali sznurami. O godz. 19.10 padły pierwsze strzały sześciu żołnierzy i Urbaniak osunął się na krępujące go sznury, po czym nastąpiła druga salwa i główny sprawca afery, Piontek, zakończył swój żywot. Lekarz wojskowy stwierdził u obu natychmiastową śmierć, a ciała zostały przewiezione na cmentarz wojskowy.
Natychmiast po zawiadomieniu o zapadłym wyroku śmierci udała się do Torunia rodzina Piontka, jednakże w drodze samochód się zepsuł, wskutek czego przyjazd do Torunia nastąpił już po dokonaniu egzekucji. Ojciec skazanego tak się przejął haniebną śmiercią syna, że doznał załamania nerwowego.
W związku z tą sprawą zostali aresztowani dwaj inni oficerowie 66. Kaszubskiego Pułku Piechoty w Chełmnie, porucznicy Piotr Władysław Nowosielski i Alojzy Mikołaj Badziąg. Kilku innych oficerów miało być pociągniętych do odpowiedzialności za brak nadzoru, przy czym z relacji prasowych nie wynikało, czy chodziło o odpowiedzialność karną, czy też dyscyplinarną.
Wanda Piekarska została skazana przez sąd w Grudziądzu na karę sześciu lat ciężkiego więzienia za szpiegostwo i karę jednego roku więzienia za kradzież. Rozprawa w części dotyczącej zarzutu szpiegostwa miała charakter tajny, natomiast wątek kradzieży na szkodę właściciela sklepu z Chojnic rozpatrywany był przy udziale publiczności.
Cała ta afera wpłynęła na dalszą karierę wojskową Badziąga. Jako porucznik posiadał starszeństwo i miał awansować na kapitana, ale stało się to dopiero w 1934 roku. Do wybuchu II wojny światowej pełnił służbę w 82. Syberyjskim Pułku Piechoty w Brześciu nad Bugiem na stanowisku dowódcy kompanii. W czasie kampanii wrześniowej walczył jako kwatermistrz.
Sprawa Piontka i Urbaniaka miała pod koniec lat 20. duże znaczenie w międzywojennej Polsce, ponieważ pokazywała, że korpus oficerski polskich sił zbrojnych nie składał się wyłącznie ze szlachetnych patriotów. Był to ważny sygnał dla polskiego wywiadu.
Andrzej Heyduk









