Już po kilkudziesięciu sekundach od pierwszego gwizdka sędziego Kameruńczyk Bryan Mbeumo wykorzystał prostopadłe podanie od reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej Amada Diallo i mocnym strzałem pokonał gruzińskiego bramkarza gospodarzy Giorgiego Mamardaszwilego.
Z upływem czasu Liverpool coraz bardziej się rozpędzał, ale długo nie był w stanie zmienić wyniku. Może też mówić o pechu, bo trzykrotnie po uderzeniach gospodarzy piłka odbijała się od słupka, w tym po dwóch strzałach Cody'ego Gakpo.
Holender już nie mógł się pomylić w 78. minucie, gdy musiał tylko skierować piłkę do pustej bramki po dograniu Włocha Federico Chiesy.
Tyle że ostatnie słowo należało do gości - w 84. minucie Harry Maguire wykorzystał dośrodkowanie Portugalczyka Bruno Fernandesa i ustalił wynik. Tym samym Manchester United odniósł pierwsze zwycięstwo na Anfield od 17 stycznia 2016 roku. Wówczas jedyną bramkę uzyskał Wayne Rooney.
Liverpool jest na trzecim miejscu w tabeli z 15 punktami. Prowadzący Arsenal Londyn, który w sobotę ograł lokalnego rywala Fulham 1:0, zgromadził 19. Przed „The Reds” jest też Manchester City - 16 pkt. Manchester United ma 13 pkt i jest dziewiąty.
We wcześniejszym niedzielnym spotkaniu Aston Villa, w składzie z Mattym Cashem, wygrała na wyjeździe z Tottenhamem Hotspur 2:1. Było to piąte z rzędu zwycięstwo drużyny prowadzonej przez Hiszpana Unaia Emery'ego, wliczając także występy w Lidze Europy. W tabeli angielskiej ekstraklasy jest jednak dopiero na 10. pozycji z dorobkiem 12 punktów. Tottenham ma o dwa więcej i jest szósty.(PAP)









