Od wielu lat nie miałem okazji przeżycia uroczystości Wszystkich Świętych w Polsce. A to bardzo drogie dla mnie święto, gdyż lubię odwiedzać cmentarze: tam jakby czas się zatrzymał. I wszyscy stają się dla mnie jakoś żywi, bo żywo wspominam czas, kiedy byli częścią mojego życia i chodzili po tej ziemi. Bardzo się cieszę, że wyrosłem z kultury, w której nie zapomina się o tym, co było przed nami, a zwłaszcza o tych wszystkich, którzy tworzyli naszą osobistą historię. Stąd jest we mnie radość powrotu do naszych świąt i tradycji.
Z roku na rok przybywa bliskich i znajomych na cmentarzach. To pokazuje, jak szybko czas przemija. Niejednokrotnie w tej kolumnie pojawiał się temat zatrzymania się w biegu życia. Wciąż jednak wydaje się to być jakieś trudne, a dla niektórych wręcz nieosiągalne. Wciąż w biegu i jakby coraz mniej czasu dla siebie. W Australii, z której właśnie wyjechałem po trzech miesiącach pomocy duszpasterskiej, zauważyłem, że ludzie żyją wolniejszym rytmem. Sklepy, restauracje zamykane są dużo wcześniej niż gdzie indziej. Ludzie chcą mieć czas dla siebie i móc spędzać go ze sobą. Do mnie także wraca coraz częściej myśl, że z każdym rokiem jestem starszy i że naprawdę warto cieszyć się każdym dniem i przeżywać go jak najlepiej. Pan Bóg daje nam życie, żeby je przeżyć, a nie zmarnować. Często wraca do mnie Ewangelia o talentach. O tych danych na początku, tych pomnożonych i tym jednym – zmarnowanym. Myślę też, że nawrócenie polega na tym, żeby któregoś dnia przebudzić się i zacząć żyć bardziej świadomie. Czy nie tak?
Wspominając naszych bliskich zmarłych dobrze jest wracać do historii ich życia i do tego, co w tym życiu osiągnęli. Zawsze cieszą mnie ściany w naszych mieszkaniach, na których jest sporo rodzinnych fotografii. Lubię też słuchać tych historii, bo one pozwalają mi doświadczyć wielkości naszych dziadków, rodziców i przyjaciół. Stawiam sobie wtedy zawsze pytanie o to, czy po mnie zostanie jakieś żywe wspomnienie, czy tylko informacja, że taki ktoś był, urodził się i umarł.
Zapalone znicze i lampki w listopadowe dni, a także kwiaty na grobach, to symbole życia i pamięci, bardzo piękne zresztą. Łuny świateł nad polskimi cmentarzami zawsze mówią mi o tym, że tam jest życie, bo jest żywa pamięć. To jednak tylko część z tego, co możemy im dać. Czymś bardzo ważnym jest modlitwa za zmarłych. W pierwszych dniach listopada Kościół daje łaskę odpustów, które można zyskiwać nawiedzając cmentarze, przyjmując w intencji zmarłych komunie święte. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza modląc się za dusze w czyśćcu cierpiące. Można przeczytaċ wiele świadectw na ten temat, które nie są bynajmniej jakimiś zmyślonymi historiami, ale zawierają prawdę o życiu wiecznym i świętych obcowaniu. Polecam też na listopad fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego, które w prosty i zrozumiały sposób tłumaczą te prawdy naszej wiary. A przede wszystkim jednak życzę ciągłej odwagi przeżywania życia – jak najowocniej i w pełni!
ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Był przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.









