Zapragnęła być gwiazdą już jako mała dziewczynka, gdy zobaczyła swoją matkę wygrywającą konkurs piękności dla gospodyń domowych. Scena wydawała jej się wtedy miejscem magicznym. Karierę zaczynała jako piosenkarka, występując w klubach nocnych na Manhattanie. Wkrótce jednak przekonała się, że to aktorstwo jest jej życiowym powołaniem. Jej kreacji w „The Godfather”, „Annie Hall”, „Manhattan Murder Mystery”, „Something’s Gotta Give”, „Reds” czy „Marvin’s Room” nie da się zapomnieć. Potrafiła w jednej scenie wzruszyć i rozśmieszyć – to rzadkość, nawet wśród najlepszych po fachu. Przez wielu Keaton uważana jest za najwybitniejszą aktorkę wszech czasów.
Nieodrodna córka artystki
Była najstarszym z czwórki dzieci Dorothy i Jacka Hallów. Przyszła na świat 5 stycznia 1946 roku w Los Angeles jako Diane Hall. Ojciec pracował w branży budowlanej jako inżynier, był też agentem nieruchomości. Matka zajmowała się domem i – ponieważ zawsze pragnęła zostać artystką – robiła to w dość niekonwencjonalny sposób – tańcząc i śpiewając.
Mała Diane obserwując matkę chłonęła te artystyczne pasje i już w szkole średniej w Santa Ana brała udział w szkolnych produkcjach teatralnych. W jednym z wywiadów opowiedziała swoje wspomnienie z dzieciństwa: „Pewnego lata rodzice wsiedli z nami w samochód i zaparkowali zaskakująco blisko budynku TCL Chinese Theatre – patrzyłam na to miejsce i już wtedy wiedziałam, że chcę być częścią świata Hollywood”.
Wtedy jeszcze chciała zostać piosenkarką. Śpiewała w chórze kościelnym, szkolnym zespole wokalnym The Melodette i grupie muzycznej Roadrunners. Po ukończeniu szkoły średniej krótko studiowała, ale potem przeniosła się do Nowego Jorku. Tam wieczorami śpiewała w klubach nocnych a w ciągu dnia uczyła się w prestiżowej szkole aktorskiej Neighborhood Playhouse School of the Theatre.
Narodziny Diane Keaton
W tym czasie dostała też pierwsze role na Broadwayu, m.in. w musicalu „Hair”, a także poznała swojego przyszłego chłopaka, Woody’ego Allena, który obsadził ją w wyreżyserowanym przez siebie spektaklu „Play It Again, Sam”. Ciekawostką jest fakt, że początkowo Diane wcale mu nie pasowała do sztuki, w której on miał zagrać rolę tytułową, a ona jego partnerkę. Aktorka była od reżysera 5 centymetrów wyższa i to był dla niego zgrzyt nie do przyjęcia. Ostatecznie, kiedy okazało się, że Keaton ma wspaniałe poczucie humoru, nic nie stało na przeszkodzie, by zagrali razem. Po jednej z prób do spektaklu, która przeciągnęła się do późnych godzin nocnych, Allen zaprosił Diane do siebie na kolację i… wkrótce zostali parą.
Keaton, gdy zaczynała karierę aktorską, zauważyła, że w rejestrze aktorów jest już „Diane Hall”, więc przyjęła nazwisko swojej matki i stała się Diane Keaton. Chciała być „jedyną w swoim rodzaju”. Choć przecież zawsze taka była.
Obsypana nagrodami
W 1972 roku wystąpiła jako Kay Adams w „The Godfather” Francisa Forda Coppoli. Diane wcieliła się w rolę żony Michaela Corleone, którego zagrał Al Pacino (notabene jej późniejszy partner życiowy). Grana przez nią postać była spokojna, wycofana, a nawet dość naiwna. Zupełnie inna niż ona sama. Ale Keaton zagrała ją tak, że krytycy z miejsca okrzyknęli ją „Królową Hollywood”.
Udział w „The Godfather” była dla niej prawdziwym przełomem w karierze, jednak rolą życia okazała się tytułowa kreacja lekko neurotycznej chłopczycy w filmie „Annie Hall” Woody’ego Allena. Reżyser nie ukrywał, że napisał tę rolę specjalnie dla Keaton.
Występ przyniósł jej rozpoznawalność, uwielbienie publiczności, status ikony stylu, a także Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej, Złoty Glob i nagrodę BAFTA. Magazyn „Premiere” umieścił jej występ na liście 100 najlepszych ról wszech czasów. Później przyszły kolejne występy w filmach. Zawsze miała szczęście do dobrych filmowych partnerów. Oprócz Woody’ego Allena i Ala Pacino grała z Warrenem Beattym, Jackiem Nicholsonem, Robertem De Niro. Choć ona sama najbardziej ceniła przyjaźnie z koleżankami po fachu, m.in. Jane Fondą, Goldie Hawn czy Bette Midler.
Królowa kapeluszy
W filmie „Annie Hall” ukazany został w całości styl Keaton opierający się na kapeluszach, krawatach, marynarkach i kamizelkach. Sposób, w jaki je nosiła, tylko podkreślał sex-appeal gwiazdy. Wyglądała w nich na prawdziwą królową Hollywood. Po premierze filmu Amerykanki oszalały i zaczęły ubierać się jak Diane Keaton. Ciekawostką jest fakt, że Ruth Morley, kostiumografka filmu, wcale nie była fanką takiego stylu. To Allen zadecydował, że Diana ma nosić to, co chce.
Kapelusze to był znak rozpoznawczy Keaton. To, jak je nosić, podpatrzyła na planie „The Godfather” u francuskiej aktorki Aurore Clément. Te nakrycia głowy kolekcjonowała przez całe życie. W jednym z wywiadów wyznała, że miała ich około 40 sztuk. Dla niej było to jednak coś więcej niż oznaka stylu. To była też jej ochrona. Aktorka przyznała kiedyś, że nienawidzi swoich włosów i kiedy to sobie uświadomiła, zaczęła je chować pod kapeluszami. Poza tym chroniła też w ten sposób swoją skórę, bowiem kiedy miała 21 lat, zdiagnozowano u niej nowotwór skóry. Zresztą dlatego też nosiła rękawiczki i golfy.
Solistka
Nigdy nie wyszła za mąż, z nikim nie zamieszkała „na zawsze”, ale całe życie mówiła o miłości z wdziękiem, humorem i melancholią, jakby rozumiała ją głębiej niż ci, którzy próbują ją zatrzymać. Jej związki były fascynujące. Była muzą Woody’ego Allena – partnerką na ekranie i poza nim. Spotykała się z Warrenem Beattym i Alem Pacino, ale żaden z nich nie stał się tym, przy którym chciała „zostać”. Jak kiedyś powiedziała w wywiadzie dla „The New York Timesa”: „Zakochiwałam się w mężczyznach, którzy byli niezwykle utalentowani. Może dlatego, że to była najbliższa forma miłości, jaką rozumiałam”. Dziś trudno nie widzieć w niej kobiety, która wyprzedziła swój czas. Zamiast ślubu – dwójka adoptowanych dzieci: Dexter i Duke, których przysposobiła w wieku 50 lat.
Jej dom w Los Angeles przypominał filmową scenografię w stylu vintage. Wykończony był rustykalnym drewnem. Półki wypełnione były książkami, cennymi figurkami, zdjęciami z planów filmowych. Aktorka sama projektowała swoje wnętrza. Zresztą niemal wszystko w życiu robiła po swojemu. Zaledwie dwa lata temu na swoim Instagramie opublikowała wideo, na którym tańczy do piosenki Miley Cyrus „Flowers”. Tekst utworu mówi o miłości do samej siebie: „Mogę sama kupić sobie kwiaty, napisać swoje imię na piasku, godzinami rozmawiać sama ze sobą, mówić rzeczy, których nie rozumiesz. Mogę porwać siebie do tańca i trzymać własną dłoń. Mogę kochać siebie lepiej niż ty potrafisz”. Post otrzymał przeszło milion polubień.
Pozostała pustka
Miała w sobie coś, czego Hollywood nie potrafiło do końca zrozumieć: autentyczność, która nie wymagała żadnej roli. Pewnie wiele spraw wywoływało w niej lęk, ale nigdy nie bała się ciszy ani wieku. „Starzenie się to przywilej” – mówiła z pełnym przekonaniem. Odeszła niespodziewanie 11 października tego roku z powodu zapalenia płuc. Choć była tuż przed osiemdziesiątką – energii i witalności mogłaby pozazdrościć jej niejedna dwudziestolatka.
Gwiazdy Hollywood pożegnały Diane Keaton słowami pełnymi smutku i tęsknoty. Jack Nicholson przyznał, że jest „głęboko załamany” utratą wieloletniej przyjaciółki. Al Pacino wspomniał, jak wpłynęła na jego życie, Mandy Moore nazwała ją swoją idolką i „mamą” na planie filmowym. Goldie Hawn, która zagrała z Keaton w filmie „The First Wives Club”, napisała na swoim Instagramie: „nie jesteśmy gotowi cię stracić”. Chyba nikt z fanów kina nie był gotowy na odejście Diane Keaton.
Małgorzata Matuszewska









