We Włoszech mówi się, że pierwsze pokolenie tworzy, drugie rozwija, a trzecie rujnuje. W przypadku imperium stworzonego przez Guccio Gucciego tak właśnie się stało.
Rodzinny biznes
Guccio był wizjonerem i mistrzem w swoim fachu. W 1921 roku założył we Florencji sklep, w którym sprzedawał wyroby skórzane najwyższej jakości. Jego synowie – Aldo, Rodolfo i Vasco – od młodych lat przygotowywani byli do przejęcia rodzinnego biznesu: Vasco zarządzał fabryką skórzanych wyrobów we Florencji, Rodolfo prowadził sklepy w Mediolanie, a Aldo planował i realizował międzynarodową ekspansję. To właśnie on w 1953 roku otworzył pierwszy sklep Gucci poza Włochami – w Nowym Jorku – na krótko przed śmiercią ojca. Pierwsze pokolenie stworzyło fundamenty i ugruntowało pozycję marki – skórzane torebki Gucci stały się symbolem luksusu i włoskiej elegancji, obiektem pożądania najbardziej wymagającej klienteli.
Drugie pokolenie rozwinęło markę w globalną potęgę. W dużej mierze była to zasługa przedsiębiorczego Aldo, którego synowie – Giorgio, Paolo i Roberto – również zaangażowali się w rodzinny interes. Od połowy lat 60. w ofercie domu mody Gucci pojawiły się już nie tylko torebki, walizki czy buty, ale też eleganckie ubrania. Jednak wraz z rozwojem biznesu pojawiły się również konflikty i rywalizacja.
Wejście na scenę trzeciego pokolenia oznaczało początek kryzysu. Rodzinne waśnie nasiliły się, gdy Paolo Gucci zdradził swojego ojca, donosząc na niego do urzędu podatkowego. Wkrótce Aldo trafił do więzienia za uchylanie się od płacenia podatków. W tym samym czasie syn Rodolfa, Maurizio, odziedziczył udziały ojca i przejął kontrolę nad firmą. Jednak brakowało mu zmysłu biznesowego jego poprzedników, a kilka nietrafionych decyzji doprowadziło przedsiębiorstwo do poważnych problemów finansowych. Śmierć Maurizia była dla firmy kolejnym wstrząsem.
Dziedzic fortuny
Maurizio Gucci urodził się 26 września 1948 roku we Florencji. Był jedynakiem i jednym z nielicznych członków rodu, których nie interesowało tworzone przez wcześniejsze pokolenia modowe imperium. Za to wybranka jego serca była nim zainteresowana aż nadto.
Przyszła żona Maurizia urodziła się jako Patrizia Martinelli, 2 grudnia 1948 roku. Dorastała w skromnych warunkach, nie znając swojego biologicznego ojca. Była już nastolatką, gdy jej matka wyszła za mąż za odnoszącego sukcesy przedsiębiorcę, który adoptował Patrizię i dał jej swoje nazwisko – Reggiani.
Maurizio poznał Patrizię w 1970 roku na przyjęciu w Mediolanie. Był wymarzoną partią – dziedzicem imperium Gucci. Niejedna młoda dama próbowała zawrócić mu w głowie, jednak to Reggiani urzekła go swoją prezencją. Miała piękne, wyraziste oczy i przypominała nieco Liz Taylor. Na przyjęciu była duszą towarzystwa – pełna energii i uroku. Maurizio zakochał się w niej niemal od pierwszego wejrzenia.
Ale jego ojciec nie podzielał tego zachwytu. Rodolfo Gucci stanowczo nie aprobował Patrizii, postrzegając ją jako wyrachowaną karierowiczkę. Był tak przeciwny temu związkowi, że podobno zażądał od biskupa Mediolanu, by powstrzymał ślub, i groził wydziedziczeniem syna, jeśli do niego dojdzie.
Mimo tych przeszkód i gniewu rodzica Maurizio i Patrizia pobrali się 28 października 1972 roku i przeprowadzili do Nowego Jorku. Ich związek początkowo spowodował rozłam w rodzinie Guccich – Rodolfo odmówił bowiem udziału w ślubie. Dopiero narodziny pierwszej wnuczki, Alessandry, w 1977 roku, doprowadziły do pojednania. W geście zgody Rodolfo podarował młodym luksusowy apartament na szczycie nowojorskiego Olympic Tower.
Lady Gucci
W pierwszych latach małżeństwa Maurizio i Patrizia byli ulubieńcami elit towarzyskich. Prowadzili wystawny i ekstrawagancki styl życia.
To właśnie Patrizia rozbudziła w mężu zamiłowanie do luksusu graniczącego ze snobizmem. Maurizio, który wcześnie stracił matkę, nie miał nic przeciwko jej silnej osobowości. Odpowiadało mu, że to ona nadawała kierunek jego działaniom. Postrzegał ją jako opiekuńczą i zaradną. Tak przynajmniej było na początku wspólnego życia.
Rozrzutność i ambicje żony skłoniły Maurizia do większego zaangażowania w sprawy firmy. Chciał przejąć nad nią pełną kontrolę, a Patrizia – mając własne plany – chętnie go w tym wspierała. Wiedziała jednak, że musi działać metodycznie.
Jej wpływ na męża był ogromny – zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Z czasem, pewna swojej pozycji, zaczęła manipulować także innymi członkami rodziny i doradcami. Uwielbiała luksus, była do swego nazwiska niezwykle przywiązana i kochała być milionerką. Powiedziała kiedyś, że wolałaby płakać w rolls-roysie, niż być szczęśliwa na rowerze.
Po śmierci ojca w 1983 roku Maurizio odziedziczył 50 procent udziałów w firmie. Patrizia namawiała go, by przejął także resztę. Zachęciła go do współpracy z saudyjską grupą inwestycyjną, by wykupić udziały należące do Paolo Gucciego. Jednocześnie izolowała męża od rodziny i doradców, stając się jego nieformalnym menedżerem. W realizowaniu swoich planów była nad wyraz skuteczna i bezwzględna.
Wtrącała się nawet w codzienne decyzje dotyczące funkcjonowania firmy. Namawiała męża, by zrezygnował z produkcji masowej i przekształcił Gucci w markę jeszcze bardziej ekskluzywną – dostępną wyłącznie dla najbogatszych. Taka zmiana wymagała jednak ogromnych inwestycji. Kiedy do tego doszły błędne decyzje biznesowe Maurizia i rozrzutność jego żony, finanse firmy zaczęły się gwałtownie pogarszać. W końcu sytuacja stała się tak trudna, że Maurizio został zmuszony do sprzedaży swoich udziałów.
Nowy początek
Z czasem kontrolująca natura Patrizii i jej nieustanne wtrącanie się we wszystkie sprawy męża, także zawodowe, zaczęły mu ciążyć. Coraz mniej chętnie podporządkowywał się jej decyzjom. To, co kiedyś postrzegał jako opiekuńczość i rozsądne doradztwo, z czasem stało się dla niego źródłem frustracji i napięcia. Szukając osobistej wolności i pragnąc nowego początku – z dala od toksycznej atmosfery swojego małżeństwa – Maurizio zaczął stopniowo oddalać się od żony.
W końcu znalazł kogoś, przy kim mógł odetchnąć. Paolę Franchi znał od dziecka, lecz ich drogi rozeszły się na wiele lat, aż do przypadkowego spotkania w Szwajcarii w 1990 roku. Oboje byli wówczas nieszczęśliwi w swoich związkach i marzyli o zmianie. Po spotkaniu w Saint Moritz szybko nawiązali bliższą relację i wkrótce zamieszkali razem w luksusowym apartamencie w jednej z najbardziej prestiżowych dzielnic Mediolanu. Ten związek stał się dla Gucciego symbolem zerwania z przeszłością i próbą odzyskania wolności, spokoju i szczęścia.
Ich małżeństwo nie przetrwało tej próby. Po latach narastających konfliktów i chłodu uczuciowego związek Maurizia i Patrizii ostatecznie się rozpadł. W 1991 roku sąd orzekł separację, a trzy lata później – w 1994 – ich rozwód został sfinalizowany. Patrizia otrzymała wysokie alimenty, jednak utrata nazwiska i pozycji „pani Gucci” była dla niej ciosem, którego nigdy nie potrafiła przeboleć.
Strzały na Via Palestro
Rankiem 27 marca 1995 roku Maurizio Gucci przybył do swojego prywatnego biura przy Via Palestro 20 w Mediolanie. Wchodząc po schodach, pozdrowił zaprzyjaźnionego portiera, Giuseppe Onotaro, który właśnie zamiatał chodnik. Chwilę później rozległy się strzały. Trzy kule trafiły Maurizia w plecy, a czwarta – w głowę. Portier, będący jedynym świadkiem zdarzenia, również został postrzelony, ale przeżył. Wspominał później, że trzymał głowę Gucciego, gdy ten umierał.
Maurizio miał zaledwie 46 lat. Jego śmierć wstrząsnęła Włochami i całym światem mody. Badając sprawę tego morderstwa początkowo śledczy koncentrowali się na rodzinnych konfliktach i możliwym udziale mafii. Dopiero niemal dwa lata później anonimowa wskazówka naprowadziła policję na trop Ivano Savioniego – portiera hotelowego, który pośredniczył między płatnym zabójcą, Benedetto Ceraulo, a osobą zlecającą morderstwo.
Czarna wdowa
Giuseppina Auriemma, zwana „Piną”, była wróżką, medium i bliską przyjaciółką Patrizii. To właśnie za jej pośrednictwem pani Gucci wynajęła zabójcę.
Po uzyskaniu anonimowej informacji policja rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę dochodzenie. Zebrane dowody wskazywały na to, że Patrizia zapłaciła ogromną sumę – według niektórych źródeł ponad 600 milionów lirów – za zorganizowanie zabójstwa Maurizia Gucciego. Śledczy krok po kroku odkrywali jej motywy: zazdrość, urażoną dumę i strach przed utratą statusu oraz pieniędzy. Patrizię szczególnie niepokoiła wizja małżeństwa Maurizia z Paolą Franchi. Czy oznaczałoby to niższe alimenty? Czy przestałaby być „panią Gucci”? Czy musiałaby pożegnać się z luksusowym stylem życia, wpływami i nazwiskiem, które otwierało niemal wszystkie drzwi? A może nawet jej córki, Alessandra i Allegra, straciłyby pozycję jedynych dziedziczek fortuny ojca? Nie było czasu na szukanie odpowiedzi. W odczuciu Patrizii ryzyko było zbyt duże – trzeba było działać zdecydowanie i szybko.
Jakby dowodów było mało, pojawiła się jeszcze jedna niepokojąca poszlaka. W dniu morderstwa Maurizia Gucciego Patrizia zapisała w swoim dzienniku jedno słowo: „paradeisos” – po grecku „raj”. Czy można było to uznać za przypadek? Choć później zaprzeczała, jakoby był to wyraz ulgi czy triumfu, przyznała, że poczuła spokój, gdy usłyszała o śmierci byłego męża.
Patrizię Reggiani, którą włoskie media ochrzciły mianem „Czarnej Wdowy”, aresztowano 31 stycznia 1997 roku. Wspólnicy przyznali się do winy i potwierdzili, że to ona była mózgiem całej operacji. Podczas śledztwa i procesu Patrizia uparcie twierdziła, że jest niewinna, przedstawiając się jako ofiara manipulacji i próbując zrzucić winę na swoją wróżkę Pinę. Twierdziła, że cierpiała na zaburzenia psychiczne – jednak biegli psychiatrzy uznali ją za w pełni poczytalną.
„Nigdy nie pracowałam”
Patrizia Reggiani została w 1998 roku skazana na 29 lat więzienia za zorganizowanie zabójstwa Maurizia Gucciego. Odwołała się od wyroku, twierdząc, że guz mózgu wpłynął na jej osobowość i zachowanie. W 2000 roku sąd apelacyjny złagodził karę do 26 lat.
Nawet za kratkami Patrizia pozostała niepokorna i ekscentryczna. Raz próbowała popełnić samobójstwo, później zaś odmówiła zwolnienia warunkowego, argumentując, że „nigdy nie pracowała i nie zamierza teraz zaczynać”.
Po 18 latach spędzonych w więzieniu wyszła na wolność w 2016 roku. Nie przestała jednak budzić kontrowersji. Często pojawia się publicznie z małym pieskiem na ręku i wygłasza prowokacyjne komentarze na temat swojej roli w historii domu mody Gucci. Nadal bywa nazywana „Czarną Wdową” lub „Lady Gucci”. Poczucie urażonej dumy nie opuściło jej nawet wtedy, gdy Lady Gaga – odtwórczyni jej roli w filmie „Dom Gucci” – odmówiła z nią spotkania.
Dziedzictwo Guccich
Po tym, jak Maurizio sprzedał swoje udziały w firmie w 1993 roku, a dwa lata później został zamordowany, dom mody stanął na krawędzi upadku. Wkrótce jednak rozpoczął się okres głębokiej transformacji i spektakularnego odrodzenia. Pod kierownictwem InvestCorp, a następnie francuskiej grupy Kering, przeprowadzono gruntowną restrukturyzację. Ograniczono liczbę sklepów, zmniejszono asortyment i przywrócono marce ekskluzywny charakter. Marka Gucci ponownie miała stać się synonimem luksusu, a nie masowego produktu.
W 1994 roku stanowisko dyrektora kreatywnego objął amerykański projektant Tom Ford. Wraz z prezesem Domenico De Sole odbudowali prestiż marki, wprowadzając do niej świeżą energię i odważną estetykę. Projekty Forda – zmysłowe, prowokacyjne i natychmiast rozpoznawalne – przyciągnęły uwagę świata mody i uratowały firmę przed bankructwem. Pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku Gucci ponownie stało się jedną z najbardziej pożądanych marek na świecie.
Nowy rozdział otworzyło mianowanie Alessandro Michele na dyrektora kreatywnego w 2015 roku. Jego artystyczna wizja – pełna barw, różnorodności i nawiązań do klasycznych motywów – przyniosła marce prawdziwy renesans. Gucci znów znalazło się na szczycie, stając się jednym z najbardziej wpływowych i rozpoznawalnych domów mody na świecie.
Historia dynastii Guccich wciąż fascynuje. Zawiera wszystko, co składa się na dramat o wielkiej pasji i upadku: rodzinne konflikty, chciwość, zdradę i zbrodnię. Gucci pozostaje symbolem nie tylko luksusu, ale i krwawej, niemal szekspirowskiej walki o władzę – legendą, która wciąż przyciąga jak magnes.
Jacek Hilgier









